Penetrujemy rynek transferowy - rozmowa z Piotrem Dropkiem, drugim trenerem Azotów Puławy

Azoty Puławy skończyły sezon na piątej pozycji. W rozmowie z Piotrem Dropkiem podsumowujemy minione rozgrywki. Drugiego trenera puławian pytamy również o ostatnie transfery.

Krzysztof Podliński: Piąte miejsce Azotów pana zadowala?

Piotr Dropek: Przed sezonem oraz w trakcie sezonu mieliśmy swoje plany i założenia. Staraliśmy się je zrealizować, natomiast liga potoczyła się tak, a nie inaczej. W końcówce mieliśmy trochę problemów zdrowotnych, co przełożyło się na mecze ze Stalą Mielec. Przegraliśmy nieznacznie, ale nie odpuściliśmy tylko graliśmy do końca o jak najlepszy rezultat. Myślę, że przy tych problemach kadrowych, które mieliśmy z tego piątego miejsca można być zadowolonym.

W waszym przypadku ten sezon trzeba zaliczyć do udanych, bo oprócz niezłego miejsca w lidze, Azoty znalazły się także w finałowej czwórce Pucharu Polski.

- Piąte miejsce, czyli wynik powtórzony z tamtego sezonu. Do tego udział w Final Four Pucharu Polski. Myślę, że na pewno nie był to sezon gorszy od poprzedniego. Wiadomo, że każdy sportowiec ma swoje ambicje, ale do wejścia do czwórki jest dwanaście zespołów. Liga jest wyrównana, może za wyjątkiem dwóch drużyn z Kielc i Płocka. Drobne szczegóły decydują o tym, czy mecz się wygrywa czy schodzi się z boiska pokonanym. Myślę, że ten sezon należy rozpatrywać w kategoriach pozytywnych.

Trochę na własne życzenie nie powiodło wam się w Challenge Cup.

- Może nie na własne życzenie. Graliśmy drugi sezon w Challenge Cup. Trafiliśmy na Bjelovar. Wiadomo, że ten zespół jest oparty na troszeczkę innym stylu grania, zawodnicy mają inne założenia. Ekipa była nam nieznana, ale myślę, że my dla nich też byliśmy egzotycznym przeciwnikiem. Przede wszystkim tego typu przetarcia i gra w pucharach podnoszą zespół na inny poziom doświadczenia w graniu. Troszeczkę szkoda, bo zabrakło nam jednej bramki w całym dwumeczu. Mieliśmy szansę przeskoczyć Chorwatów. Przypomnę, że mieliśmy karnego po czasie. Jeśliby ten karny wpadł to wtedy byśmy przeskoczyli Bjelovar. W tej chwili jest kilka ekip, które prezentują najwyższy światowy poziom, ale generalnie poziom sportowy na świecie się wyrównuje.

Jak układa się pana współpraca z Marcinem Kurowskim? Kilka lat temu to on panu asystował, teraz role się odwróciły.

- Z Marcinem staramy się współpracować po partnersku. Wiadomo, że Marcin jest osobą odpowiedzialną za całokształt. On podejmuje decyzje personalne. Staram się mu pomóc moją wiedzą i doświadczeniem. Myślę, że w naszej współpracy nie ma jakichkolwiek zgrzytów. Mogę mówić o niej w samych superlatywach.

Jaki jest podział obowiązków?

- Marcin generalnie ustawia zespół w obronie i w ataku. Oczywiście wcześniej rozmawiamy na te tematy. Natomiast ja zajmuję się bramkarzami. Staram się łagodnie wprowadzać do zespołu młodych zawodników, których mamy. Tak wygląda nasza współpraca.

Czterech nowych zawodników Azoty dotychczas zakontraktowały. Najciekawszy transfer to 26-letni Mołdawianin. Jak go wypatrzyliście?

- Wiadomo, że po sezonie uaktywniają się różni menadżerowie. Jesteśmy bardzo aktywni na rynku transferowym. Szukamy wzmocnień. Coraz więcej zawodników przychodzi z zagranicy do polskiej ligi. Mam tu na myśli obcokrajowców. Są również głośne powroty. Niewielu graczy teraz wyjeżdża. Nasza liga zaczyna być coraz mocniejsza i coraz bardziej atrakcyjna, jeśli chodzi o poziom sportowy i finansowy. My mamy kontakt z menadżerem z tamtym rejonów. Zaprosiliśmy tego zawodnika do nas na testy. Był w Puławach cztery dni, zaprezentował się pozytywnie i mamy nadzieję, że w przyszłym sezonie nieraz zaskoczy naszych przeciwników.

Mateusz Jankowski - jeden z nowych graczy Azotów
Mateusz Jankowski - jeden z nowych graczy Azotów

Jankowski z Ćwiklińskim to już doświadczeni ligowcy. Czego od nich oczekujecie?

- Nie jest tajemnicą, że troszeczkę mieliśmy braki na prawym skrzydle. Ćwikliński, który od paru lat gra w ekstraklasie, napsuł nam sporo krwi w poprzednich sezonach. Myślę, że ten zawodnik będzie dla nas dużym wzmocnieniem. Natomiast Mateusz Jankowski mimo młodego wieku jest już doświadczony. Rozegrał bodajże cztery mecze w seniorskiej reprezentacji. To zawodnik, który wzmocni naszą pierwszą linię.

Pięcioletni kontrakt Rafała Grzybowskiego to dowód na to, że w nim pokładacie największe nadzieje?

- Na pewno. Swego czasu Piotrek Wyszomirski przyszedł do Puław, jako wielki talent. Tak samo jest z Rafałem Grzybowskim. Jest to chłopiec, który ma dopiero 21 lat. Myślę, że razem z Maćkiem Stęczniewskim będą się fajnie uzupełniać. Grzybowski bardzo pozytywnie pokazał się w tym sezonie w Superlidze. Życzę mu, żeby był bardzo zaangażowany w trening i rozwijał się tak, jak dotychczas. Myślę, że niedługo będzie bardzo jasną postacią w polskiej lidze.

To już koniec transferów czy będą następne?

- Cały czas penetrujemy rynek. Chcemy znaleźć jeszcze jakiegoś doświadczonego zawodnika, który mógłby nam pomóc w drugiej linii, ale na dzień dzisiejszy mamy już kadrę prawie zamkniętą. Jeśli zdecydujemy się na jakiegoś zawodnika to naprawdę musi być to gracz, który dużo wniesie do zespołu.

Odejścia Piotra Wyszomirskiego należało się spodziewać. Sprawdzi się w lidze węgierskiej?

- Piotrek Wyszomirski to zawodnik jeszcze młody, a już doświadczony, bo ma kilkadziesiąt spotkań rozegranych w reprezentacji Polski. Od pięciu lat gra w ekstraklasie. Przeszedł wszystkie szczeble kadr młodzieżowych. Jest to bardzo ograny i doświadczony bramkarz. Myślę, że w lidze węgierskiej na pewno da sobie radę. Znając Piotrka, jego charakter, zacięcie i zapał do pracy będzie na Węgrzech jednym z jaśniejszych punktów.

Po Wyszomirskim, Kolevie i Przybylskim ktoś jeszcze opuści Azoty?

- W tej chwili jest okres roztrenowania. Zarząd prowadzi rozmowy z zawodnikami. Nic konkretnego na ten temat powiedzieć nie mogę.

Przyszły sezon będzie jeszcze ciekawszy? Jak pan sądzi?

- Na pewno. Wracają do ligi Krzysiek Lijewski i Karol Bielecki. Praktycznie oprócz Piotrka Wyszomirskiego nie słychać, żeby był jakiś głośny transfer za granicę. Wracają zawodnicy do dobrych polskich zespołów i automatycznie wypychają graczy, którzy są w tych klubach, a Ci zawodnicy zostają w Polsce, wzmacniają inne drużyny i całą ligę.

Źródło artykułu: