Krzysztof Kempski: Pogoń walcząca do końca, tak można pokrótce skomentować mecz z akademiczkami z Wrocławia, ale i nie tylko, bo to zdanie pasuje także do końcówki rundy, która w wykonaniu szczecinianek była bardzo udana.
Robert Nowakowski: To były bardzo udane mecze. Na początku jak podejmowałem pracę w tym klubie, to zawsze powtarzałem, ze potrzeba czasu, dużo cierpliwości i dużo pracy. Myślę, ze zrobiliśmy taki schodek wyżej i ta dobra gra będzie już tylko procentować. Aczkolwiek każdy mecz jest inny i nigdy nie wiadomo, co się wydarzy na parkiecie. Bardzo dużo czynników wpływa na formę, na dyspozycję dnia, na to, jak danego dnia się czują, czy stres jest mniejszy czy też większy. Myślę jednak, że to, co ostatnio dziewczyny pokazały, to na pewno jest sukces. To taka nagroda za ich ciężką pracę przez te ostatnie miesiące. To się nie bierze znikąd, tylko z ciężkiej pracy, dobrego treningu i wzajemnego zaufania, że tak powiem.
Wygrany mecz z Piotrcovią miał też chyba swoje odbicie w poczynaniach z AZS-em. Zgodzi się pan z tą opinią?
- Jak najbardziej tak. Uważam, że one naprawdę uwierzyły w to, że mogą nawiązać równorzędną walkę z każdym i wygrać. Wygrana z Piotrcovią była zwycięstwem nie z byle kim. Jest to renomowany klub i grają w nim naprawdę dobre zawodniczki. Teraz przyszło pierwsze zwycięstwo na wyjeździe, bo Polkowic, mimo całego szacunku dla tego rywala, to wygranej z nimi nie można brać za jakieś wielkie osiągnięcie. Generalnie każdy dopisuje sobie po tym meczu dwa punkty. Aczkolwiek powtórzę, że nikogo nie wolno lekceważyć. Natomiast wygrana z Wrocławiem, który jest bezpośrednim rywalem do utrzymania w lidze jest naprawdę dużym osiągnięciem. Myślę, że one zrozumiały pewne rzeczy, że nigdy nie wolno przestawać walczyć czy to będzie połowa meczu, czy nawet jak się przegrywa 4-5 bramkami, bo taka właśnie sytuacja miała miejsce we Wrocławiu.
W Pucharze Polski Pogoń Baltica grała już z Gardinią. Wówczas minimalna porażka. Rewanż jednak w pełni udany, wynik odwrotny, ale mający zupełnie inne znaczenie. Była analiza właśnie tamtego meczu?
- Nie nie, akurat pucharowego z nimi nie analizowaliśmy. Była analiza z meczu ligowego w Szczecinie, w którym z nimi zremisowaliśmy.
Agata Cebula w jednym z wywiadów powiedziała, że zespół chce się teraz przełamać w spotkaniach wyjazdowych. Ta sztuka udała się niezmiernie szybko, a było to bardzo ważne w kontekście utrzymania.
- Tak naprawdę to w tym momencie po tym zwycięstwie z Piotrcovią otworzyła się nam szansa na to, żeby móc utrzymać się w lidze, ale niewątpliwie to będzie bardzo trudne zadanie. Musimy teraz wygrać z każdym do samego końca. Wszystkie 6 meczów.
Kontynuując ten wątek to bardzo dobre zawody zagrały obie skrzydłowe - Kasie Pasternak i Sabała, które ostatnio prezentowały słabszą formę.
- Cieszę się, że one wracają jak to się mówi w naszym języku na odpowiednie tory, ze grają skutecznie i mądrze. W tym meczu akurat to zafunkcjonowało. Kasia Pasternak rzucała 2 karne z tych pięciu bramek, które zdobyła, ale to co miała wykorzystać to wykorzystała. Uważam, że ta pierwsza linia naprawdę fajnie zafunkcjonowała w tym meczu z Wrocławiem. Już od kilku tygodni współpracuje ze mną Paweł Biały (prezes i grający skrzydłowy Gaz-System Pogoni Szczecin - dop.red.), który bardzo pomaga w tej kwestii. Robi to bez wynagrodzenia, z czystej sympatii i chęci pomocy. Przychodzi dwa razy w tygodniu na treningi rzutowe do południa i pracujemy nad tym elementem gry. On się zajmuje skrzydłowymi, ja się zajmuję rozgrywającymi. W tym miejscu kieruję bardzo duże słowa podziękowania dla Pawła, bo poświęca swój prywatny czas na to, żeby nam pomóc.
Wygrane budują dobrą atmosferę w drużynie, a dodatkowo osiągnięte w takich okolicznościach są także dodatkową mobilizacją do dalszej pracy. Właśnie tak to teraz wygląda w Pogoni Baltica?
- Na pewno nie ma hurraoptymizmu. Jest oczywiście zadowolenie, morale się podniosło. One na pewno już wiedzą, że bez pracy, bez ciężkiego treningu tego wszystkiego by nie było. Myślę, że dziewczyny nie odpuszczą, przynajmniej ja nie pozwolę na to, by teraz spoczęły na laurach.
W obu spotkaniach błysnęła Ada Płaczek. Wielokrotnie broniła rzuty będąc sam na sam z doświadczonymi rywalkami i niejednokrotnie reprezentantkami Polski. Przy tak szybko rosnącej jej formie może być trudno na dłużej zatrzymać ją w Szczecinie.
- To jest pytanie do zarządu klubu. Ada jest akurat młodą zawodniczką, na pewno dużo by jej dało to, gdyby trenowała z jeszcze lepszymi zawodniczkami i uczyła się. Ona ma swój talent, tak jak mają to nieliczni sportowcy. Jeżeli będzie to podparte pracą, treningiem to naprawdę będzie z niej bardzo dobra bramkarka.
W grupie spadkowej EKS Start Elbląg, AZS AWF Gardinia Wrocław oraz UKS Finepharm Polkowice. Z dwoma zespołami Pogoń ma korzystny bilans. To właśnie Start będzie najtrudniejszym przeciwnikiem w rywalizacji o utrzymanie?
- Najgorszy. Na pewno trudnym rywalem jest i Elbląg i Wrocław. Trudno mi powiedzieć jak będzie wyglądała sytuacja w meczu z Elblągiem, bo w naszym ostatnim z nimi meczu nie grały jeszcze Białorusinki. Nie wiem jak ta rywalizacja będzie wyglądała w takim zestawieniu personalnym jak gramy do tej pory i od zwycięstwa z Piotrkowem. Trudno mi powiedzieć, ale na pewno takim bezpośrednim rywalem będzie Wrocław.
Najmocniejsze strony Startu?
- Na pewno mocnym punktem jest bramka i dwa rozegrania boczne oraz kołowa. To są takie naprawdę niewygodne zawodniczki, które mają dobry i dosyć mocny zasięg rzutowy z drugiej linii. Trzeba będzie na pewno solidnie przeanalizować te zawodniczki i ustawić odpowiednią obronę.
Ostatnie pytanie: pracę w Szczecinie rozpoczął Pan w listopadzie ubiegłego roku. Minęło niespełna 3 miesiące. Zespół gra diametralnie inaczej. Są 4 nowe zawodniczki. Do Pogoni Baltica rywalki podchodzą teraz z dużo większym respektem niż na początku rozgrywek. Podejmując tutaj pracę wierzył Pan w to, że to oblicze drużyny aż tak stosunkowo szybko można odmienić?
- Szybko to na pewno nie. Chciałem wprowadzić taki, że tak powiem porządek w samym graniu i to by dziewczyny uwierzyły w swoje umiejętności, bo jak się przegrywa ileś meczów pod rząd ponad 10-oma bramkami czy 10-oma bramkami to psychika człowieka siada i odechciewa się grania. To było najtrudniejsze. Myślę, że tą pracą dziewczyny udowodniły, że naprawdę chcą i dobrze się im trenuje. Trzeba by zapytać też same zawodniczki jak one to widzą. Spodziewałem się na pewno tego, że będzie to już jakoś poukładane i nie będzie takiego chaosu, że ta, która będzie akurat na boisku, będzie wiedziała co ma w danym momencie robić i jak się zachować. A to już jest dużo.