Jedynie nie cały pierwszy kwadrans pierwszego spotkania kielczanie byli równorzędnym partnerem w starciu z drugim najlepszym klubowym zespołem Europy ubiegłego sezonu. Później inicjatywa była już tylko po stronie hiszpańskiej drużyny, która ostatecznie wywiozła ze stolicy województwa świętokrzyskiego 8-bramkowe zwycięstwo.
Zdecydowanie poniżej szczypiorniści Vive Targi Kielce zaprezentowali się w szeregach defensywnych, pozwalając przeciwnikom na zdobywanie łatwych bramek. - Gołym okiem było widać w pierwszym meczu, że agresji w obronie nie było. Bramkarze zostali zostawieni na pastwę losu i byli zdani tylko na siebie przy rzutach gości. Mam nadzieję, że poprawimy ten element. Niejednokrotnie pokazaliśmy już, że potrafimy grać agresywnie - mówi Grzegorz Tkaczyk.
W rewanżu żółto-biało-niebieskich czeka dużo trudniejsze zadanie, jednak jak zapowiada reprezentant Polski - drużyna tanio skóry nie sprzeda. - Podtrzymuję zdanie, że jest to zespół kompletny. Naprawdę w tej drużynie ciężko jest znaleźć słabe punkty. Przekonaliśmy się o tym boleśnie na parkiecie. Mają kapitalną obronę podpartą świetną obsadą bramki. W ataku zagrożenie jest przez pełne 60 minut z każdej pozycji. To jest drużyna, która jest faworytem Ligi Mistrzów w tym sezonie. Na pewno nie złożymy jednak w Madrycie broni, jedziemy tam zagrać lepiej niż to miało miejsce tutaj w Kielcach - zapewnia.
W ubiegłej edycji Ligi Mistrzów drużyna Vive Targi jeszcze bez Grzegorza Tkaczyka w składzie, w fazie grupowej rywalizowała z inną hiszpańską drużyną - FC Barceloną. Po porażce we własnej hali kielczanie byli sprawcą sporej sensacji, kiedy to zremisowali rewanżowy pojedynek na parkiecie "Dumy Katalonii". - Ze szczególną uwagą śledziłem mecz w Barcelonie. Myślę, że była to wtedy niespodzianka dla wszystkich. Fajnie byłoby sprawić jeszcze jedną taką niespodziankę - kończy zawodnik.