Krzysztof Podliński: Równo z końcem minionego sezonu, Wisła dała Tobie wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy. Z pewnością nie tak wyobrażałeś sobie przygodę, a właściwie jej koniec z naftowym klubem.
Adrian Piórkowski: Jestem wychowankiem Wisły Płock, od najmłodszych lat grałem dla tego klubu. Były momenty lepsze i gorsze, jednak jestem szczęśliwy, że mogłem reprezentować mój macierzysty klub w ekstraklasie i europejskich pucharach. Z końcem czerwca skończyła mi się umowa, więc miałem wolną rękę w poszukiwaniu nowego zespołu. Cieszę się, że zmieniam otoczenie, gdyż w klubie z Ciechanowa będę miał większe szanse pokazania swoich umiejętności.
Jurand Ciechanów był jako jedyny zainteresowany Twoją osobą? Perspektywiczni szczypiorniści są teraz w cenie. O wyrobionej renomie, jak w Twoim przypadku tym bardziej.
- Miałem kilka innych ofert, ale perspektywa reprezentowania zespołu z Ciechanowa w PGNiG Superlidze była najkorzystniejsza. Ponadto w tej drużynie gra wielu zawodników, z którymi znam się z Płocka. Duet trenerski z mojego rodzinnego miasta był kolejnym powodem, dla którego chciałem tutaj przyjść. Bardzo ważna przy wyborze Juranda była możliwość gry w najwyższej klasie rozgrywkowej, a zarazem mój dalszy rozwój.
Jak się czujesz w nowym otoczeniu? O aklimatyzację nie było chyba trudno, wszak jak wcześniej wspomniałeś Jurand jest teamem z wieloma płocczanami w składzie.
- Chłopaków z Płocka znam bardzo dobrze. Przez wiele lat graliśmy w jednym zespole. Jeśli chodzi o zawodników z Ciechanowa, to znamy się jeszcze z występów w rozgrywkach młodzieżowych. Proces aklimatyzacji przebiegł bardzo szybko (śmiech). Panuje między nami bardzo dobra atmosfera, co na pewno sprzyja dalszej, ciężkiej pracy.
Jesteście na początkowym etapie przygotowań. To chyba najcięższy okres dla zawodnika, zważywszy na duże obciążenia treningowe.
- Na tym etapie to normalne, że treningi są ciężkie. Musimy pracować nad siłą, wytrzymałością i dynamiką, by być w pełni przygotowanymi na początek rozgrywek. Trenujemy bardzo ciężko, by naładować akumulatory, później stopniowo będziemy schodzić z obciążeń.
W sierpniu przyjdzie czas na zgrywanie zespołu. Sądzisz, że w miesiąc da się zgrać kompletnie przemeblowaną drużynę?
- Na zgranie zespołu potrzeba trochę czasu. Musimy się nawzajem dobrze rozumieć. W sierpniu mamy zaplanowane turnieje i gry kontrolne, więc będzie okazja by wszystko dopracować. Na pewno damy z siebie wszystko, abyśmy byli gotowi na sezon.
W PGNiG Superlidze Jurand ma się pokazać jako zespół grający szybką piłkę ręczną. W Płocku również preferowaliście dynamiczny handball, w związku z czym nie powinieneś mieć problemu z wkomponowaniem się w styl gry.
- W Płocku graliśmy szybką piłkę ręczną, dlatego nie będę miał problemu, by wkomponować się w taki właśnie styl gry. Jestem przyzwyczajony do dynamicznej gry.
W poprzednim sezonie rzuciłeś 83 bramki, dobrze by było przełożyć ten dorobek na rozgrywki PGNiG Superligi...
- Na pewno taki wynik byłby dobrym dorobkiem w PGNiG Superlidze. Indywidualne osiągnięcia są ważne, ale ważniejszy będzie wynik zespołu.
W Płocku byłeś typem egzekutora. Koledzy wypatrywali Ciebie na boisku, szczególnie w kontratakach. Taką też rolę widzisz dla siebie w drużynie z Ciechanowa?
- Moja gra polega na szybkim wykańczaniu akcji, skończeniu piłek, które wypracują mi koledzy z drużyny. W każdym meczu będę chciał się pokazać z jak najlepszej strony.
Na swojej pozycji masz konkurencję w postaci Piotrka Kraszewskiego i Tomka Klingera. Pierwszy młody i nieograny, drugi natomiast, choć wszechstronny jest przewidywany na rozegraniu. Widzisz siebie w wyjściowym składzie na inauguracyjny mecz z Nielbą Wągrowiec?
- Na razie trenujemy i jest między nami zdrowa, sportowa rywalizacja. O tym, jakie będzie podstawowe zestawienie zadecyduje trener.
Dla Juranda i zarazem Ciechanowa będzie to debiutancki sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Ciśnienie jest duże, by się utrzymać, jednak większość sympatyków piłki ręcznej w naszym kraju, powątpiewa w utrzymanie Juranda i wysuwa teorie o jednorocznym epizodzie MKS-u w PGNiG Superlidze. Co możesz im odpowiedzieć, jako zawodnik beniaminka?
- Rok temu wiele osób zakładało, że Stal Mielec spadnie z ligi, a chłopacy pokazali, że boisko wszystko weryfikuje. Przed nikim się nie położymy. Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe. Zrobimy z chłopakami wszystko, by te negatywne prognozy się nie sprawdziły.
Razem z bratem Damianem, wracacie do elity. Co zrobić, by bracia Piórkowscy na nowo i na dobre zagościli w świadomości kibiców szczypiorniaka?
- W życiu ułożyło się tak, że znów zagramy w jednym zespole, z czego bardzo się cieszymy. Waleczna i ambitna gra, będzie kluczem do dobrego zaprezentowania się na boisku. Nie możemy doczekać się inauguracyjnego meczu, w którym znów wystąpimy razem, jak za dawnych lat (śmiech).