Emocjami i nerwami, które towarzyszyły temu spotkaniu obdzielić by można przynajmniej kilka innych. Mowa tu przede wszystkim o drugich trzydziestu minutach sobotniego pojedynku dwóch beniaminków SuperLigi. Sportowy horror z happy endem dla gospodarzy to chyba adekwatne określenie tego, co działo się po przerwie w hali przy ulicy Solskiego 1 w Mielcu.
Żeby tradycji stało się zadość od pewnego prowadzenia rozpoczęli mielczanie. Kiedy po ośmiu minutach gry na tablicy wyników widniał rezultat 5-0 dla Stali, zawodnikom debiutującego w roli pierwszego trenera Miedzi Piotra Będzikowskiego z pewnością przeszło przez myśl wspomnienie demolki, którą "stalowcy" zafundowali im w poprzednim roku jeszcze na boiskach I ligi. Legniczanie odetchnęli jednak głęboko, gdy Adama Wolańskiego pokonali najpierw Paweł Piwko, a chwilę później Piotr Swat.
Co warte uwagi, podopieczni Ryszarda Skutnika w starciu z Miedzią zmienili nieco taktykę i ograniczyli tak efektywne wyjścia z szybkimi akcjami, które przecież były kluczem do sukcesu w poprzednich pojedynkach. Spokojniejsza postawa w ofensywie przyniosła jednak pożądany efekt w postaci sześciu bramek przewagi po pierwszej odsłonie.
Na długo zapamiętane zostanie jednak to, co wydarzyło się w drugiej połowie. "Stal zagrała tak słabo, czy Miedź tak rewelacyjnie?" - takie pytanie już po syrenie końcowej zadawało sobie większość osób oglądających to widowisko. Gospodarze po przerwie wyszli jakby odmienieni, w złym tego słowa znaczeniu. Ich gra kompletnie się nie kleiła: gubili piłki w ataku i nie trafiali z dogodnych rzutowych pozycji. Goście natomiast prezenty Stali wykorzystali do maksimum. Ze złości aż gotował się w środku trener Skutnik, który w 44 minucie za głośne krytykowanie decyzji sędziów obejrzał żółtą kartkę. Kiedy do wyrównania (22-22) doprowadził Marek Boneczko w mieleckiej hali zapanowała konsternacja. Gospodarze dzięki szybkim trafieniom Grzegorza Sobuta i Marka Szpery ponownie wrócili na właściwy tor. Co z tego, skoro podbudowani "miedziowi" równie szybko doszli rywali (26-26). Autorem ostatniej i zwycięskiej jak się okazało bramki tego spotkania był Paweł Albin. Zawodnik Stali pokonał Artura Banisza rzutem z drugiej linii w beznadziejnej wydawałoby się sytuacji.
Miedź na rozegranie ostatniej akcji miała minutę i prawdopodobnie uratowałaby przynajmniej jeden punkt, gdyby nie...Piotr Będzikowski. Kiedy po dynamicznym wejściu w strefę obronną Stali Bogumił Buchwald doprowadził do wyrównania (27-27) sędziowie zaproszeni zostali do stolika. Powód? Trener Miedzi zieloną kartkę oznaczającą czas położył bowiem dosłownie kilka sekund przed rzutem. Bramkę zatem anulowano. "Naradę" lepiej wykorzystali mielczanie, którzy za sprawą Michała Chodary wygarnęli piłkę Miedzi, czym zapewnili sobie kolejny komplet punktów.
Nareszcie na miarę swoich nieprzeciętnych umiejętności zaprezentował się Marek Szpera. Leworęczny rozgrywający gospodarzy rzucił osiem bramek, a dodatkowo harował w obronie uprzykrzając życie rywalom z Legnicy. Ponownie na słowa uznania zasługuje również postawa obydwu bramkarzy Stali. Zarówno Adam Wolański (grał w pierwszej połowie) jak i Krzysztof Lipka (bronił w drugiej) wielokrotnie ratowali swoich kolegów z opresji.
Po stronie Miedzi na wyróżnienie zasługuje skrzydłowy Piotr Swat - najskuteczniejszy zawodnik całego spotkania, oraz Artur Banisz. Były bramkarz Śląska Wrocław swoimi interwencjami w drugiej połowie pozwolił legniczanom na toczenie wyrównanej rywalizacji.
SPR BRW Stal Mielec - Reflex Miedź Legnica 27:26 (19:13)
Stal: Wolański, Lipka – Albin 4, Janyst 1, Wilk 1, Sobut 6, Szpera 8, Babicz 3, Kubisztal 1, Basiak 1, Chodara 2, Krzysztofik.
Trener: Ryszard Skutnik
Kary: 8 min.
Miedź: Banisz, Kryński - Paluch 2, Fabiszewski 1, Garbacz 1, Skrabania 1, Szabat, Swat 9, Piwko 4, Brygier 3, Buchwald 1, Boneczko 4.
Trener: Piotr Będzikowski
Kary: 8 min.
Przebieg: 1:0, 2:0, 3:0, 4:0, 5:0, 5:1, 5:2, 6:2, 6:3, 7:3, 7:4, 7:5, 8:5, 9:5, 9:6, 10:6, 11:6, 11:7, 11:8, 12:8, 12:9, 13:9, 13:10, 14:10, 15:10, 15:11, 16:11, 17:11, 18:11, 18:12, 19:12, 19:13, 20:13, 20:14, 20:15, 20:16, 20:17, 21:17, 21:18, 21:19, 22:19, 22:20, 22:21, 22:22, 23:22, 24:22, 24:23, 25:23, 26:23, 26:24, 26:25, 26:26, 27:26
Sędziowali: Marek Góralczyk (Świętochłowice) i Grzegorz Młyński (Zwoleń).
Widzów: 1600.