NMC Powen Zabrze - zmora Śląska ? - relacja z meczu NMC Powen Zabrze- AS BAU Śląsk Wrocław

W XXV kolejce w zaskakujący sposób Śląsk Wrocław został pokonany przez gospodarzy z ostatniego miejsca w tabeli - NMC Powen. To już trzeci raz zawodnicy z Zabrza triumfowali nad rywalami z Dolnego Śląska. Czyżby nad wrocławianami ciążyło jakieś fatum niepozwalające im na zwycięstwo z walecznymi szczypiornistami z Zabrza?

Początek meczu to niecelne rzuty z obu stron plus popisowe postawy bramkarzy: Sebastiana Kickiego i Artura Banisza. Gra reszty zawodników, zarówno NMC Powenu jak i Śląska była bardzo nieciekawa, jakby ospała. Brakowało skutecznych ataków, energii, polotu w grze. Pierwsza z bramek padła dopiero w 6. minucie, jej zdobywcą był skrzydłowy gospodarzy, Tomasz Rybarczyk, który perfekcyjnie wyegzekwował rzut karny. Goście czekali na pierwsze trafienie o minutę dłużej, a zawdzięczają je Adamowi Świątkowi. Mimo, iż te dwa trafienia nieco pobudziły resztę drużyny do działania, gra wciąż nie wyglądała zbyt atrakcyjnie. A to niecelny rzut, a to łatwa strata piłki. Poskutkowało to niczym innym jak niskim wynikiem - w 14. minucie, po celnych rzutach Adama Świątka i Piotra Swata, było zaledwie 3:3. Cztery minuty potem "rozkręcili się" gospodarze, zdobywając trzy bramki z rzędu autorstwa kolejno: Michała Szolca, Tomasza Rybarczyka i Marcelego Migały, ustalając wynik na 7:5 na korzyść swojego zespołu. Wrocławianie powoli próbowali nadrabiać straty. Udało im się to w 25. minucie, gdy po rzucie Bartosza Haczkiewicza na tablicy wyświetlił się wynik 10:10. W 28 minucie karę 2 minut otrzymał Michał Szolc, co oznaczało, że zabrzanie do końca połowy muszą grać w osłabieniu. Nie przeszkodziło to jednak rzucić gospodarzom jeszcze dwóch bramek i opuścić boiska po pierwszej połowie z przewagą 14:12.

Drugą część gry rozpoczął celnym rzutem Marceli Migała, który był w tym meczu dobrze dysponowany. Tym razem rywale nie kazali długo na siebie czekać - chwilę potem bramkę zdobył Michał Tórz. Popisowo wręcz odnajdywali się w swoich rolach obaj bramkarze: Sebastian Kicki i Artur Banicz, skutecznie interweniując zarówno w tym momencie gry, jak i w przeciągu całego meczu. Po chybionym rzucie Migały, bramkę w 38. minucie zdobył Dawid Lenartowicz. Dwa kolejne celne zagrania należały do gości, konkretnie skrzydłowego Piotra Swata i obrotowego Bartosza Haczkiewicza. Goście próbowali wciąż nadrobić straty. I rzeczywiście, ich starania okazały się skuteczne: w 47. minucie kolejna bramka Bartosza Haczkiewicza poskutkowała remisem 20:20. Mecz rozpoczął się jakby po raz drugi: oba zespoły, z takim samym dorobkiem punktów, miały równe szanse. Wtedy dopiero tak naprawdę zaczęła się gra. Obie drużyny stosowały różne techniki, by zapewnić sobie zwycięstwo. W tej nerwowej sytuacji odporniejsi okazali się zabrzanie. Mimo kilku niecelnych rzutów, w wykonaniu m.in. Mariusza Kempysa, udało im się wywalczyć przewagę. W 24. minucie o czas poprosił trener Tadeusz Jednoróg, jednak jego wskazówki najwyraźniej na nic się zdały... Wrocławianie do końca spotkania zdobyli jedną bramkę, podczas gdy zabrzanie rzucili cztery, ustalając wynik meczu na 27:22 na własną korzyść.

To już trzeci mecz, w którym Zabrze okazało się zespołem lepszym niż Śląsk Wrocław. Tym razem wśród podopiecznych Krzysztofa Przybylskiego wyróżnili się Marceli Migała i Tomasz Rybarczyk, a także bardzo dobrze broniący Sebastian Kicki. Na korzyść gości najwięcej bramek zdobyli Piotr Swat oraz Adam Świątek, na pochwałę zasłużył także Artur Banisz.

NMC POWEN Zabrze: Kicki, Winker – Mogielnicki, Kąpa, Szolc, Wojtynek, Lenartowicz, Bushkov, Kempys, Migała, Tatz, Chodara, Klementowicz, Rybarczyk, Kryszeń.

Trener: Krzysztof Przybylski

AS-BAU ŚLĄSK Wrocław: Banisz, Schodowski, Stachera – Haczkiewicz, Sadowski T., Frączak, Garbacz, Gujski, Sadowski K., Świątek, Tórz, Jedziniak, Kłos, Marciniak, Piętak, Swat.

Trener: Tadeusz Jednoróg

Źródło artykułu: