Porozmawiamy po sezonie - rozmowa z Aleksandrą Wojt, zawodniczką AZS AWF Wrocław

AZS AWF Wrocław odniósł w sobotę niezwykle istotne zwycięstwo nad KSS Kielce. Podopieczne Andrzeja Dudkowskiego, pokonując kielczanki 34:28, powiększyły przewagę w tabeli nad strefą spadkową do 10 punktów. Daje im to pewność, że z ekstraklasy bezpośrednio nie spadną. Dużą cegiełkę do końcowego sukcesu dołożyła Aleksandra Wojt, która rzuciła aż 10 goli.

Paweł Prochowski: Co było kluczem do wygranej z KSS?

Aleksandra Wojt: Na pewno dobra gra w obronie. Solidna postawa w defensywie pozwoliła na wyprowadzanie szybkich kontr. Udało mi się rzucić 10 goli, ale praktycznie wszystkie padły z szybkich ataków, które wynikały właśnie z gry obronnej. Ważna też była wysoka skuteczność, bo można stwarzać sobie sytuacje, ale trzeba je też wykorzystywać. Myślę, że postawiłyśmy rywalkom ciężkie warunki właśnie w obronie, co powodowało ich nieskuteczne ataki z 9. metra, z drugiej linii.

Jednak w pierwszej połowie nie wyglądało to tak różowo.

- No tak, w Kielcach gra silna kołowa, miałyśmy z nią problemy w pierwszej połowie. KSS ma też bardzo dobre rozgrywające, które potrafią zagrozić z drugiej linii. Powoduje to wyjścia obrony do przodu. Potem jakoś się przebudziłyśmy, zagęściłyśmy środek i starałyśmy się utrudnić życie kołowej. Zagęszczanie środka powodowało rzuty ze skrzydeł, ale te nie były już tak skuteczne. Duża w tym zasługa naszych bramkarek.

Najwidoczniej macie patent na KSS, bo przecież jeszcze w lutym w sezonie zasadniczym również wygrałyście z nimi...

- Wygrałyśmy z nimi 11 bramkami, a naszym głównym atutem była gra z kontry. W sobotę dokładnie to samo było naszą najgroźniejszą bronią. Zadecydował szybki atak. KSS słabnie w drugiej połowie.

W sobotę zostałaś ukarana dwoma minutami za dość nietypowe złamanie przepisów gry. Jak do tego doszło?

- Zbyt wcześnie wbiegłam na parkiet, małe nieporozumienie z koleżanką. Sędziowie to skrupulatnie wypatrzyli i to spowodowało dwuminutowe osłabienie zespołu. Tak czasami bywa nawet w najlepszych drużynach i ligach (śmiech).

Do końca sezonu zostały cztery mecze. Jaki jest plan na ostatnie spotkania? Jesteście w stanie je wygrać?

- Oczywiście! Potrzebujemy jeszcze czterech punktów. Mamy jeszcze ważny mecz z Olkuszem u siebie oraz wyjazdowe pojedynki w Jeleniej Górze i Kielcach. Chcemy wygrywać i wierzę, że będziemy powiększać naszą przewagę nad przeciwnikami.

Jak ocenisz terminarz spotkań o utrzymanie? Pierwsze dwa mecze na własnym parkiecie, to dobrze?

- Jak najbardziej dobrze. Terminarz dla nas ułożył się bardzo dobrze. Z Jelenią Górą i Kielcami to były dwa kluczowe mecze. Wygrałyśmy je i teraz jesteśmy w komfortowej sytuacji.

Nie tak dawno opuścił was trener Marek Karpiński, a zastąpił go Andrzej Dudkowski. Nowy szkoleniowiec wprowadził w wasze poczynania dużo świeżości, zgodzisz się z tym?

- Myślę, że tak, zdecydowanie więcej gramy kontrą. Na treningach ćwiczymy dużo szybkich ataków i akcje w przewadze. Dużo biegamy i tą naukę na treningach udaje nam się wykorzystywać w meczach.

A jakie panują opinie w drużynie na temat zmiany trenera? Macie żal do trenera Karpińskiego? Był on bowiem kapitanem okrętu pod nazwą AZS AWF Wrocław, a w połowie drogi go opuścił.

- Nie wiem, naprawdę trudno teraz powiedzieć. Nie miałyśmy jeszcze okazji spotkać się z trenerem, żeby porozmawiać dlaczego tak się stało. Nie wiem, jak to oficjalnie wygląda. Na pewno trener dużo nas nauczył, wiele mu zawdzięczamy i pamiętamy co dla nas zrobił. Wykorzystujemy to w meczach. Na szczerą rozmowę przyjdzie czas w wakacje.

Ostatnie pytanie: czy AZS AWF utrzyma się bez konieczności rozgrywania barażów?

- Pewnie!

Źródło artykułu: