Honor obroniony - relacja ze spotkania AZS Politechnika Radomska - Miedź Legnica

Im bliżej końca rozgrywek, tym spotkania na zapleczu ekstraklasy zaczynają nabierać rumieńców. Może sensacyjnych wyników zbyt często nie ma się co spodziewać, ale z racji, że poszczególne zespoły rywalizują już o konkretne pozycje, rzucają na szale wszystkie swoje umiejętności.

Konfrontacja AZS-u Politechniki Radomska z Siódemką Miedź Legnica była jedną z najciekawszych, jakie mogli obejrzeć w tym sezonie kibice w Radomiu. Co ciekawe, na ławce trenerskiej ekipy z Legnicy zasiadł doskonale znany w Radomiu Edward Strząbała, pod którego skrzydłami wielu obecnych zawodników Politechniki występowało. Nic więc dziwnego, że radomianie za wszelką cenę chcieli przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę. A że mają ku temu predyspozycje udowodnili w pierwszej rundzie sezonu zasadniczego.

Od samego początku konfrontacji obydwa zespoły postawiły na szybki i kombinacyjny atak. Fani szczypiorniaka zastanawiali się, jak długo zawodnicy wytrzymają niesamowicie wysoko narzucone tempo i która z nich, po nieustannej wymianie ciosów zachowa więcej sił na ostatnie fragmenty. Okazało się, że pierwszą ofiarą tego boju został Przemysław Misiewicz, który po jednym ze starć został odwieziony przez karetkę do szpitala. Chwilę później na parkiecie z bólu zwijał się m.in. Paweł Świeca. Było wówczas jasne, że żarty się skończyły, i żeby wywalczyć zwycięstwo, trzeba będzie sięgnąć po wszystkie możliwe środki.

Nie zmieniło to obrazu widowiska. Ekipy szły łeb w łeb aż do syreny kończącej pierwszą połowę. Gdy trener radomian Karol Drabik zdecydował się na wprowadzenie po przerwie obrońców Jarosława Sieczkę i Łukasza Guzika wydawało się, że

Przemysławowi Rosiakowi i spółce będzie zdecydowanie trudniej skutecznie kończyć akcje. Tymczasem w zaledwie półtorej minuty wypracowali trzy bramki przewagi, dzięki czemu mogli znacznie spokojniej kontynuować grę. Co prawda, dzięki Konradowi Misiewiczowi radomianie kilkakrotnie doprowadzali do remisu, ale na rywalach nie robiło to większego wrażenia. Zachowali bowiem siły na ostatni kwadrans, w którym jak się później okazało, stoczyła się decydująca bitwa. Na cztery minuty przed końcem na świetlnej tablicy widniał jeszcze wynik remisowy. Dwa razy w bramkarza gości trafił Grzegorz Mroczek, a rywale bezlitośnie wykorzystali swoje kontry i w mgnieniu oka wynik spotkania został przesądzony. - Aż dziw bierze, że z taką znakomitą grą chłopaki z Radomia walczyli o utrzymanie. Gdyby w każdym meczu prezentowali się tak, jak w sobotę, to w tej chwili walczyliby o awans - przekonywał trener Miedzi.

AZS Politechnika Radomska - Siódemka Miedź Legnica 28:32 (15:15)

AZS Politechnika: Kuczyński, Kowalski - P.Misiewicz 8, Kalita 5, Świeca 5, Mroczek 4, Przykuta 3, Cupryś 2, Rurarz 1, K.Misiewicz, Guzik, Sieczka, Kulik, Dąbrowski.

Miedż: Kryński, Witkowski - Fabiszewski 6, Szabat 5, Szuszkiewicz 5, Rosiak 5, Brygier 4, Żmurko 2, Tkhorevskyi 2, Góreczny 2, Skrabania 1, Będzikowski, Jędrzejewski.

Komentarze (0)