Nie ucichły jeszcze echa wzajemnych oskarżeń po meczu Orlenu Wisły Płock z Industrią Kielce, a obie ekipy już wróciły do rywalizacji na europejskim podwórku. Szczypiorniści z Kielc wybrali się do Norwegii, gdzie czekało na nich wymagające starcie z Kolstad Handball. Żółto-biało-niebiescy mogli liczyć na Igora Karacicia, który wrócił do składu po kontuzji. W protokole meczowym znalazł się też największy gwiazdor gospodarzy - Sander Sagosen. Rozgrywający jednak ani razu nie pojawił się na parkiecie.
Starcie od początku toczyło się w szalonym tempie. Świetnie rozpoczęli Norwegowie, którzy błyskawicznie wyszli na 2:0. Kielczanie dość szybko się pozbierali, ale to rywale cały czas mieli przewagę. Wicemistrzowie Polski mieli spore problemy z zatrzymaniem Simena Ulstada Lyse i Simon Jeppsson, którzy z ogromną łatwością zdobywali bramki z drugiej linii. Po dziesięciu minutach gry gospodarze prowadzili już czterema trafieniami, żółto-biało-niebiescy popełniali natomiast zbyt dużo błędów w ofensywie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za rzut! Ukryty talent młodej gwiazdy FC Barcelony
Sytuację w znaczący sposób poprawiła zmiana systemu obrony przez graczy Tałanta Dujszebajewa. Defensywa 6-0 nie przynosiła efektów, ale ta 5-1 z wysoko wysuniętym Dylanem Nahi już decydowanie tak.
Na boisku panował spory chaos i szybko stało się jasne, że zwycięży ta ekipa, która lepiej odnajdzie się w tym zamieszaniu. Obie drużyny popełniały sporo błędów, momentami roiło się od strat, kielczanom jednak udawało się konsekwentnie gonić wynik. W 24. minucie Nahi doprowadził do wyrównania i do końca pierwszej połowy wynik oscylował wokół remisu.
Żółto-biało-niebiescy jednak doskonale zaczęli drugą część meczu - pierwsze sześć minut wygrali 6:1 i gospodarze wyglądali na mocno zaskoczonych zupełnym odwróceniem ról. Tym razem to oni musieli odrabiać straty. Gdy szczypiorniści Industrii odskoczyli na sześć trafień, wydawało się, że wszystko mają pod kontrolą.
Nic bardziej mylnego. Od stanu 20:26 Norwegowie rzucili sześć bramek z rzędu i ponownie doprowadzili do remisu. Kielczanie całkowicie stanęli w ataku, nagle nic im nie wychodziło, rywale znaleźli sposób na zatrzymanie gości, dodatkowo w ważnych momentach włączał się Torbjorn Bergerud. Marazm przerwał Jorge Maqueda. Na dziesięć minut przed końcem walka rozgorzała się od nowa.
W tym ostatnim fragmencie meczu było wszystko, ale po szalonej końcówce to kielczanie za sprawą rzutu przez całą długość boiska w wykonaniu Arstioma Karaleka wyrwali zwycięstwo.
Kolstad Handball - Industria Kielce 32:33 (17:17)