W sobotę zmierzyły się ze sobą zespoły, których kibice nie mają prawa narzekać na początek sezonu. Zarówno PGE Wybrzeże, jak i Gwardia wygrały trzy z cztery pierwszych meczów. W hali Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, gdzie od tego sezonu rywalizują szczypiorniści znad morza, od początku dobrze spisywali się gospodarze.
Po bramce Nejca Zmavca, w 8 minucie gospodarze prowadzili 3:1 i jak się okazało, niemalże do końca spotkania nie stracili przewagi. Świetne zawody, najlepsze od przejścia do gdańskiego klubu rozgrywał Mateusz Zembrzycki, który tylko do przerwy odbił 7 piłek, a znów "na kierownicy" piłki rozdzielał Maciej Papina, który w I połowie miał aż 11 asyst!
Zespół z Gdańska nie tylko prowadził, ale pozwalał sobie na ekwilibrystyczne zagrania - dwukrotnie po zupełnie niespodziewanych rzutach, bramki zdobywał Michał Peret. Przy wyniku 11:7 Bartosz Jurecki poprosił o czas, jednak nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. Gdy trafił Patryk Niedzielenko, na 2 minuty przed końcem było już 15:9. Przed przerwą dwie bramki zdobyli jednak opolanie, którzy chcieli pozostać w grze. Wynik pierwszej części spotkania ustalił Andrzej Widomski.
Od początku drugiej połowy obu zespołom trudno zdobywało się bramki. Pierwszą bramkę goście zdobyli dopiero w 34 minucie, za sprawą Mateusza Wojdana. Później jednak przestój zaliczyli zawodnicy z Gdańska i ich przewaga zmalała do trzech bramek różnicy. Mogła zmaleć jeszcze mocniej, jednak wciąż Zembrzycki dwoił się i troił w bramce.
W końcu jednak Gwardii zaczęło się udawać niemal wszystko. Bardzo dobry okres gry zaliczył Jakub Ałaj, a po tym jak opolanie rzucili cztery bramki z rzędu, po rzucie Piotra Jędraszczyka na 14 minut przed końcem było już 19:18. W końcu, po kontrze wykorzystanej przez Wojdana, na tablicy wyników widniał rezultat 20:20. Z wysokiej przewagi gospodarzy zostało wspomnienie.
PGE Wybrzeże było kompletnie bezradne i gdy trafił Oliwier Kamiński, goście po raz pierwszy wyszli na prowadzenie 23:22. Gospodarze, którzy przez długi okres meczu grali niemal bezbłędnie grali tak, jakby nagle zapomnieli jak się gra w piłkę ręczną. Gwardia prowadziła już różnicą dwóch bramek, ale znów zebrali się gospodarze i na półtorej minuty przed końcem, Peret trafił na 26:26.
Czas wziął trener Jurecki, a po chwili karnego wykorzystał Wojdan i to Gwardia miała wygraną na wyciągnięcie ręki. PGE Wybrzeże przeprowadziło długą akcję i na 14 sekund przed końcem bramkę rzucił Rafał Stępień. Ostatnią piłkę odbił Zembrzycki i po raz trzeci w sezonie z udziałem gdańszczan i drugi z udziałem opolan był konkurs rzutów karnych.
Pierwszych pięć karnych zakończyło się bramkami, jednak Mateusz Wojdan i Damian Domagała nie wykorzystali swoich szans. W piątej serii zadecydowała bramka Piotra Papaja i dwa punkty zostały w Gdańsku.
PGE Wybrzeże Gdańsk - Gwardia Opole 27:27 k. 4:3 (15:9)
PGE Wybrzeże: Zembrzycki (14/39 - 36%), Poźniak (0/2 - 0%)- Stępień 5, Peret 4, Czapliński 4, Tomczak 3, Stanescu 2, Będzikowski 2, Góralski 2, Niedzielenko 2, Domagała 1, Papina 1, Zmavc 1 oraz Siekierka, Papaj.
Karne: 3/4.
Kary: 8 min.
Gwardia: Malcher (5/19 - 26%), Ałaj (7/18 - 39%) - Wojdan 9, Widomski 5, Łangowski 4, Jędraszczyk 4, Kamiński 3, Jendryca 2 oraz Pelidija, Wrzesiński, Luksa, Wandzel, Stempin, Zawadzki.
Karne: 5/5.
Kary: 14 min.