Nie da się ukryć, że spora presja towarzyszy Trójkolorowym podczas IO 2024 w Paryżu. Nie dość, że bronią olimpijskiego złota, to jeszcze grają u siebie. To będzie też ostatni wielki turniej wieloletniego trenera Francuzek - Oliviera Krumbholza, który po najważniejszej imprezie czterolecia zamierza przejść na sportową emeryturę.
Po małym falstarcie w pierwszym starciu z ekipą z Węgier (2:6 w 10') francuskie szczypiornistki zdołały się jednak otrząsnąć i odwrócić losy meczu. Drużynę pobudziła do walki świetna Meline Nocandy, która w krótkim odstępie zdobyła trzy bramki i zaliczyła tyle samo asyst.
Francja poprawiła się także w elemencie, z którego słynie - czyli w defensywie. Gospodynie zeszły do szatni z trzybramkowym zapasem przed drugą połową, a po zmianie stron utrzymywały się na prowadzeniu. Węgierki jednak naciskały, a szczególnie Csenge Kuczora i Viktoria Gyori-Lukacs (21:22 w 48').
ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką". Zawodnicy i zawodniczki już po ślubowaniu. Humory dopisywały
Francuzki nie pozwalały sobie na dłuższe przestoje i regularnie gasiły zapędy rywalek (25:28 w 55'). W ważnych momentach odpowiedzialność rzutową brały na siebie Orlane Kanor oraz Estelle Nze Minko i niewielki "pożar" w szeregach miejscowych został ugaszony. Pierwsze punkty na igrzyskach olimpijskich 2024 w Paryżu powędrowały na konto podopiecznych Oliviera Krumbholza.
***
Pierwszego dnia rywalizacji szczypiornistek na deser czekało na nas hitowe starcie pomiędzy Norwegią i Szwecją. Spotkanie zapowiadało się pasjonująco. Z jednej strony mieliśmy norweskiego hegemona, który marzy o godnym pożegnaniu kończącej karierę Stine Oftedal i odzyskaniu olimpijskiego złota, a z drugiej głodną sukcesów drużynę Trzech Koron, dla której to piąte igrzyska z rzędu.
Szwedki otarły się w Tokio o medal i zajęły ostatecznie czwarte miejsce. Tej edycji nie chciałyby już kończyć z tak wielkim niedosytem i pragną stanąć na podium. Dla takich zawodniczek jak Jamina Roberts, Nathalie Hagman i Linn Blohm to najpewniej ostatnie IO, dlatego motywacja jest podwójna.
Pierwsza połowa miała bardzo wyrównany przebieg i trudno było wyrokować, na czyje konto powędrują premierowe punkty. W końcówce skromny dystans wypracowały sobie Trzy Korony (13:15 w 25'), ale Norweżki - grające w czwartek bez kontuzjowanej Henny Reistad - zaliczyły świetny finisz, zdobywając cztery bramki z rzędu.
Na początku drugiej połowy brązowe medalistki olimpijskie podwyższyły prowadzenie po trafieniach Nory Mork (19:15 w 37'), ale w miarę upływu czasu przewaga zaczęła topnieć. Na wielkie brawa zasługiwała szwedzka bramkarka Johanna Bundsen, która w całym meczu zaliczyła aż osiemnaście skutecznych interwencji!
W ofensywie odpaliła Nathalie Hagman i na kwadrans przed końcem na tablicy wyników mieliśmy już remis. Chwilę później świetny fragment zaliczyła także Emma Lindqvist (25:27 w 53') i Norweżki były w małych tarapatach. Faworytki odrobiły straty, ale o ostatnich pięciu minutach wolałyby zapomnieć. Zdobyły tylko jedną bramkę, a Szwecja - pięć. I zaczęły IO 2024 w Paryżu od porażki.
Więcej wkrótce.
Faza grupowa Paryż 2024:
Grupa A:
Norwegia - Szwecja 28:32 (17:15)
Najwięcej bramek: dla Norweżek - Nora Mork i Stine Oftedal 7; dla Szwedek - Nathalie Hagman 8, Nina Koppang 7
Grupa B:
Węgry - Francja 28:31 (12:15)
Najwięcej bramek: dla Węgierek - Csenge Kuczora 8, Viktoria Gyori-Lukacs 5; dla Francuzek - Estelle Nze Minko 6, Pauletta Foppa 5
---> To będzie turniej niespodzianek? Hiszpanki i Niemki już dostały zimny prysznic
---> W tej dyscyplinie zabraknie Polaków. Będą jednak polskie akcenty w Paryżu