Michał Kaniowski (trener AZS): Trzeba było się dzisiaj naprawdę dużo namęczyć, wykazać sporą ilość cierpliwości i nie dolewać oliwy do ognia w sytuacji kiedy były dramatycznie. Rywale grali dużo w elemencie zwodu nie mogliśmy sobie z tym poradzić. W drugiej części gry wychodziły im takie zaskakujące rzuty, a u nas nie było komu rzucić. Nasza obrona była słaba, ten element w ogóle nie funkcjonował. W drugiej części gry zupełnie przemeblowałem naszą defensywę. Nasza gra opiera się na obrotowych, tutaj wykorzystaliśmy wszystko, jednak zabrakło rzutów z drugiej linii.
Paweł Rusek (trener Ostrovii): Nie byliśmy faworytem tego meczu. Tydzień temu straciliśmy punkty z Kościerzyną, trzeba było szukać oczek gdzie indziej. Przyjechaliśmy do Gorzowa zmotywowani i jak było widać prowadziliśmy wyrównaną walkę. Niekonsekwentnie zagraliśmy w końcówce spotkania, a dostaliśmy szanse w postaci dwóch kar dla rywali. Uważam, że w całym meczu walczyliśmy i pokazaliśmy dobrą piłkę ręczną. Nie poradziliśmy sobie w środku obrony z pozycją obrotowego.
Filip Kliszczyk (AZS): Sami się zaskoczyliśmy słabą gra w obronie i ataku. Wiadomo, że nikt nam pola do popisu nie odda tylko dlatego, że spadliśmy z ekstraklasy. Postawili nam ciężkie warunki. Cieszymy się z dwóch punktów. Wiemy jednak, że przed nami dużo ciężkiej pracy by kolejne mecze wygrywać mniejszym nakładem sił. Solidna gra w obronie pozwala wyprowadzać kontrataki. Dzisiaj tego nie było i dlatego męczyliśmy się z rywalem, który nie oddał meczu bez walki.
Piotr Kierzek (Ostrovia): Przyjemnie wrócić do miejsca, w którym kiedyś grałem. Spędziłem w Gorzowie pięć lat i dzisiaj chciałem pokazać się z jak najlepszej strony. Szkoda tego wyniku, była dzisiaj szansa aby wygrać to spotkanie. Wiedzieliśmy, że gorzowianie grają dużo piłek na koło. To jest ich wielki atut. Walczymy w każdym meczu i chyba było widać to na boisku.