Kuriozum w meczu Polek. Nie uwierzysz, co stało się w spotkaniu z Japonią

PAP / Marcin Bielecki / Reprezentacja Polski w mistrzostwach świata 2023
PAP / Marcin Bielecki / Reprezentacja Polski w mistrzostwach świata 2023

Przed meczem Niemcy - Polska (33:17) prowadząca studio w Viaplay dziennikarka Justyna Kostyra poruszyła kuriozalną sytuację, do której doszło podczas spotkania Polek z Japonkami. Kompletnie zszokowała tym ekspertów.

Rozkręca się rywalizacja na MŚ w piłce ręcznej kobiet 2023. We wtorek, 5 grudnia zostaną rozegrane ostatnie mecze rundy wstępnej. Tą ma już za sobą reprezentacja Polski kobiet.

Biało-Czerwone rozpoczęły zmagania w Skandynawii od zwycięstwa z Irankami (35:15). W kolejnym spotkaniu stoczyły zacięty bój z Japonkami. Na tablicy wyników wielokrotnie obserwowaliśmy remis, jednak w końcówce górą były nasze szczypiornistki (32:30).

W ostatnim meczu podopieczne Arne Senstada przegrały jednak z Niemkami aż 17:33. To oznacza, że do kolejnej fazy przystąpimy z dwoma punktami zdobytymi za zwycięstwo nad zespołem z Azji.

ZOBACZ WIDEO: Internauci poruszeni. Tak golfistka ubrała się do symulatora

Podczas studia w Viaplay przed meczem Niemcy - Polska poruszono kuriozalną sytuacją z poprzedniego spotkania naszych szczypiornistek z Japonkami. O wszystkim opowiedziała prowadząca Justyna Kostyra.

- Te czasy są pokazywane na telebimie, w hali. Reprezentantki Polski już przyznały, że w meczu z Japonią kilka rzeczy z niego przechwyciły i były przygotowane na kolejną akcję. Jest to bardzo ciekawe, czy wszystkie reprezentacje to wychwyciły, bo wiemy już, że dziś kamerę ktoś podczas czasu będzie zasłaniał, żeby nie było tego widać na telebimie - opowiedziała dziennikarka na temat przerw w meczach.

Swoimi słowami wywołała szok wśród ekspertów. Wszyscy byli kompletnie zaskoczeni, że doszło do takiej sytuacji. Wcześniej nie mieli z nią do czynienia.

- Jestem bardzo zaskoczona - wyznała Joanna Obrusiewicz, była piłkarka ręczna.

- Nie spodziewałem się tego. Przyznam się szczerze, że pierwszy raz o czymś takim słyszę. Chyba nie do końca jest to fair play, bo to dziwna sytuacja. (...) Może być tak, że ktoś siedzi przed telewizorem czy tabletem i na słuchawce mówi trenerowi czy asystentowi trenera drużyny przeciwnej, co dana drużyna zagra. To takie niejednoznaczne - to z kolei słowa Roberta Lisa, byłego szczypiornisty, a obecnie trenera KS Azoty Puławy.

- Było kilku trenerów, którzy zwracali uwagę na to, że te czasy nie powinny być tak eksponowane. Byli zawodnicy, których strofowano za to, że zasłaniają tablicę taktyczną czy też odsuwają mikrofon. To jest ciekawostka, która myślę, że pociągnie za sobą jakieś konsekwencje czy inne rozwiązania w tym zakresie. Niewątpliwie jest to atrakcyjne dla kibica, niemniej jednak takie sytuacje, że podgląd do tego ma drużyna przeciwna nie powinny się zdarzać. (...) Sytuacja raczej nie pozostanie bez echa - tak ocenił tę sytuację - były piłkarz ręczny, a teraz trener Zepter KPR Legionowa Marcin Smolarczyk.

Przeczytaj także:
Co za spektakl w wykonaniu Polek! Biało-Czerwone znów zwycięskie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty