Polacy postawili się faworytowi. Węgrzy zaskoczeni

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Arkadiusz Moryto
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Arkadiusz Moryto

Polacy przegrali swoje pierwsze spotkanie w Segedynie z Węgrami 27:31. Po 30 minutach Biało-Czerwoni prowadzili, ale po zmianie stron nie potrafili zamienić sytuacji stuprocentowych w bramki. Wstydu nie było, ale wynik mógł być zdecydowanie lepszy.

W tym artykule dowiesz się o:

Aż 20 zawodników zabrał ze sobą do Segedyna trener Marcin Lijewski po tygodniowym zgrupowaniu w Szczyrku. Wśród nich zabrakło lidera lewego rozegrania Szymona Sićki (wykluczyła go kontuzja). Nieobecnym okazał się także Damian Przytuła, który wypadł ze składu jeszcze w trakcie treningów.

Zaskoczeń było więcej i to już w pierwszej siódemce. W roli prawego rozgrywającego wystąpił Arkadiusz Moryto (wcześniej w tej roli świetnie sprawdzał się inny prawoskrzydłowy - Michał Daszek). Po początkowej grze bramka za bramkę inicjatywę przejęli reprezentanci Polski. Dobra postawa w defensywie pozwoliła wyjść nam na prowadzenie 7:4. Niestety, nie potrafiliśmy utrzymać dobrej dyspozycji przez pełne 30 minut. Graliśmy falami.

Po zmianie stron Biało-Czerwoni mieli już trochę więcej problemów z bramkarzem Madziarów. Niewykorzystanych, stuprocentowych sytuacji było zdecydowanie za dużo. Z drugiej jednak strony zarówno Ariel Pietrasik, jak i Dawid Dawydzik trafiali po prostu w Rolanda Miklera. Niemniej, gospodarze nie potrafili przełożyć niemocy Polaków na swoją korzyść.

ZOBACZ WIDEO: Dzień z mistrzem. Bartłomiej Marszałek: To wtedy poczułem, że kocham ten sport

Na nieco ponad 12 minut przed końcową syreną ekipa dowodzona z ławki przez Lijewskiego wpadła w największe w tym meczu tarapaty. Na własne życzenie. Zupełnie niezrozumiałe było podanie naszego środkowego rozgrywającego na lewą flankę. Wyczuł to Mate Lekai. Przejął piłkę i ruszył do kontry. Bez większego trudu podwyższył prowadzenie do 25:21. Warto dodać, że graliśmy wtedy w przewadze liczebnej.

Biało-Czerwoni naprawdę mieli czego żałować, zwłaszcza Pietrasik. Gdyby trafił w światło bramki w 58. minucie wynik brzmiałby już tylko 28:27. Ostatecznie na doprowadzenie choćby do remisu zabrakło czasu.

Pierwszy mecz towarzyski na Węgrzech (Segedyn):

Węgry - Polska 31:27 (14:15)

Węgry: Ando, Mikler - Sipos, Boka, B. Krakovszki 2, Ligetvari, Z. Krakovszki 2, Mathe 3, Fazekas 2, Rodriguez, Banhidi 7, Szollosi, Szita 3, Ancsin 3, Bodo 3, Rosta 4, Lekai 3, Hanusz.

Polska: Wałach, Skrzyniarz - Daszek 7, Jędraszczyk, Olejniczak 2, Komarzewski, Walczak, Bis, Paterek 2, Pietrasik 7, Ossowski, Wiaderny, Moryto 1, Gębala 3, Działakiewicz, Dawydzik 3, Gajek, Czapliński 2.

Bramki i składy źródło: zprp.pl.

Czytaj więcej:
--> Koszmar w Koszalinie. Czegoś takiego nie dało się przewidzieć
--> Otrząsnęły się po nokaucie

Komentarze (1)
avatar
czwarty4
5.11.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przykro to pisać, ale dzisiejszego meczu nie dało się oglądać. Oczy bolały i ciężko o optymizm na przyszłość. Niestety, ale nawet gdyby sam Claude Onesta przyszedł prowadzić naszą reprezentację Czytaj całość