Przedmeczowe statystyki przemawiały na korzyść żółto-biało-niebieskich. Z dziesięciu dotychczasowych starć kielczanie wygrali aż osiem, ostatni raz Węgrzy pokonali mistrzów Polski siedem lat temu. Nikt jednak nie spodziewał się, że gospodarze już od pierwszych minut całkowicie zdominują pojedynek ze szczypiornistami z Szeged.
Pick to nie jest przypadkowa drużyna, nie da się zdobyć mistrzostwa Węgier fuksem. Chociaż w tegorocznych rozgrywkach Madziarzy zgromadzili zaledwie dwa punkty w sześciu kolejkach, czwartkowe spotkanie zapowiadało się niezwykle emocjonująco.
Kielczanie wszystkie nadzieje przyjezdnych stłumili jednak w zarodku. Zaczęło się od szybkiego prowadzenia 3:0. Już od startu świetnie między słupkami spisywał się Andreas Wolff (w pierwszej połowie między innymi obronił dwa rzuty karne), a atak żółto-biało-niebieskich funkcjonował jak dobrze naoliwiona maszyna. Goście byli totalnie pogubieni, nie radzili sobie w ofensywie, popełniali bardzo dużo błędów, ale przede wszystkim byli nieskuteczni.
Juan Carlos Pastor zareagował błyskawicznie i już w 8. minucie poprosił o czas dla swojej ekipy. Na niewiele się to jednak zdało, kielczanie zdobywali bramki seriami, a Węgrzy każde trafienie musieli wymęczyć. Hiszpański szkoleniowiec szybko musiał ponownie interweniować - po kwadransie gry i fantastycznej bramce Arkadiusza Moryty na tablicy wyników było już 13:4.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro 2016 znowu na trybunach
Kolejna przerwa też nie dała efektu, gospodarze byli już mocno rozpędzeni i natychmiast powiększyli swoje prowadzenie do dziesięciu trafień.
W końcówce pierwszej części meczu gracze z Szeged robili wszystko, by zminimalizować straty - udało im się jednak zmniejszyć je o zaledwie dwa oczka. Mistrzowie Polski bez większych problemów kontrolowali wydarzenia na boisku.
Druga połowa była zdecydowanie bardziej wyrównana, wypracowana wcześniej przewaga pozwalała jednak kielczanom na duży spokój. Trener Tałant Dujszebajew ustawił grę pod dwa koła, i ten schemat dobrze funkcjonował.
W ostatnim kwadransie w szeregi Łomży Industrii wkradło się jednak spore rozluźnienie - nie trzeba było wiele czasu, by prowadzenie zespołu z województwa świętokrzyskiego z jedenastu bramek stopniało do czterech. Węgrzy nabrali wiatru w żagle, między słupkami przebudził się Alilović i na parkiecie zrobiło się nerwowo.
Dujszebajew szybko jednak ustawił swoich graczy i Węgrom kropki nad "i" nie udało się postawić. Kielczanie wygrali, a w końcówce pierwszą bramkę w Lidze Mistrzów przed własnymi kibicami rzucił Szymon Wiaderny.
Łomża Industria Kielce - Pick Szeged 37:30 (22:14)
Łomża Industria: Wolff, Kornecki - Wiaderny 2, Sićko 7, Gębala, D. Dujshebaev 3, Karacić 1, Thrastarson 1, Olejniczak 2, A. Dujshebaev 4, Remili 4, Moryto 7, Karalek 4, Tournat 2.
Pick Szeged: Alilović, Krivokapić - Tonnesen 2, Bodo, Martins 5, Radivojević 5, Szita 1, Gaber 3, Sostarić 1, Garciandia 5, Bombac 1, Rosta 3, Mackovsek 1, Blonz 3.
Czytaj także:
Grupowe rywalki Polek w świetnych nastrojach przed ME 2022
Rywalki Polek osłabione. Doświadczona Niemka opuści ME 2022