Torus Wybrzeże trzecią siłą ligi? Gdańszczanie odprawili z kwitkiem kandydata do medalu

WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: zawodnicy Torus Wybrzeże Gdańsk
WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: zawodnicy Torus Wybrzeże Gdańsk

Torus Wybrzeże Gdańsk w tym sezonie dokonuje niemożliwego. Tym razem zespół prowadzony przez Mariusza Jurkiewicza i Jakuba Bonisławskiego pokonał KS Azoty Puławy 30:25. Gdańszczanie po czterech meczach mają komplet zwycięstw.

Do sobotniego meczu Torus Wybrzeże Gdańsk przystępowało po trzech zwycięstwach z rzędu, natomiast Azoty musiały przełknąć gorycz porażki po meczu z Gwardią Opole. Od samego początku gospodarze grali bardzo nerwowo w ataku i wykorzystali to szczypiorniści z Puław, którzy po bramce Borisa  Zivkovicia wyszli na prowadzenie 2:0.

W Torus Wybrzeżu grał jednak doskonały w tym sezonie Miłosz Wałach. Bramkarz, który przed tym spotkaniem miał średnią obron na poziomie 44,4 proc. znów prezentował się doskonale i po serii jego obron, po wykorzystanej kontrze przez Mateusza Kosmalę w 8. minucie Torus Wybrzeże wyszło na prowadzenie.

Gdańszczanie mogli nawet objąć wyższe prowadzenie, jednak w bramce Azotów solidnie prezentował się Wojciech Borucki. Dużą różnicę zrobiło wejście Jakuba Będzikowskiego w końcówce pierwszej połowy, który w krótkim czasie rzucił trzy bramki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?

Przed przerwą, po celnym rzucie Damiana Woźniaka, Torus Wybrzeże wyszło na "rekordowe" w tym niezwykle wyrównanym starciu prowadzenie 13:11. Tuż przed syreną jednak rzuty Kacpra Adamskiego oraz Marka Marciniaka zadecydowały o remisie po 30. minucie.

W drugiej połowie to Azoty potrafiły wykorzystać opieszałość w grze rywala i po udanym kontrataku wykończonym przez Piotra Jarosiewicza, goście po sześciu minutach prowadzili 18:16. Zawodnicy z Puław w krótkim czasie złapali jednak dwie dwuminutowe kary, a nakręceni gdańszczanie to wykorzystali. Po tym, jak dwa razy z rzędu po odbiorach w defensywie trafiał Mateusz Jachlewski, kwadrans przed końcem to gospodarze mieli dwie bramki zapasu.

Azoty grając w przewadze szybko doprowadziły jednak do wyrównania i na 9 minut przed końcową syreną o czas poprosił Mariusz Jurkiewicz. Przyniosło to skutek, bo ze stanu 24:24, po dwóch kolejnych skutecznych rzutach i bramce Będzikowskiego, było 26:24. Goście popełnili błąd w ataku i Jakub Powarzyński na trzy minuty przed końcem podwyższył na 27:24.

Goście mieli pięć minut na odrobienie strat, ale gdańszczanie byli na fali i wychodziło im praktycznie wszystko, a Azoty popełniały katastrofalne błędy i przewaga gdańszczan rosła. Gdy minutę przed końcem trafił Nejc Zmavc, było już 29:24 i stało się jasne, że gdańszczanie tego meczu nie przegrają. Ostatecznie zwyciężyli 30:25 i mają na swoim koncie cztery zwycięstwa.

Torus Wybrzeże Gdańsk - KS Azoty Puławy 30:25 (13:13)

Torus Wybrzeże: Wałach, Poźniak - Będzikowski 7, Kosmala 6, Jachlewski 4, Powarzyński 4, Stępień 3, Pieczonka 2, Milicević 2, Woźniak 1, Zmavc 1, Papaj, Papina, Davidović,
Karne: 2/2.
Kary: 10 min. (Powarzyński 4 min., Jachlewski, Milicević, Zmavc - po 2 min.).

KS Azoty: Borucki - Burzak 6, Zivkovic 3, Jarosiewicz 3, Kowalczyk 3, Fedeńczak 2, Valles 2, Marciniak 2, Adamski 1, Przybylski 1, Janikowski 1, Antolak.
Karne: 1/2.
Kary: 6 min. (Janikowski 4 min., Antolak 2 min.).

Źródło artykułu: