O tym, że kibice potrafią wyprowadzić z równowagi piłkarza przeciwnej drużyny wiadomo od dawna. Mogliśmy się o tym przekonać ponownie podczas niedzielnego meczu belgijskiej ekstraklasy pomiędzy Standardem Liege a Anderlechtem. Fani gospodarzy przez całe spotkanie prowokowali piłkarza "Fiołków" Stevena Defoura. Pomocnik bronił barw Standardu przez pięć sezonów. Był jego kapitanem i poprowadził zespół ze wschodniej Belgii do dwóch tytułów mistrzowskich. Z Liege powędrował w 2011 roku do FC Porto. Tam spędził trzy lata i powrócił do ojczyzny, tyle że do odwiecznego rywala z Brukseli. Jeszcze przed rozpoczęciem meczu kibice gospodarzy powitali "zdrajcę" wielką sektorówką, na której było widać uciętą głowę Defoura i napis "czerwony lub martwy". W drugiej połowie, gdy na murawie leżał kontuzjowany zawodnik Standardu, belgijski pomocnik mocno wykopał piłkę w kierunku kibiców gospodarzy. Sędzia potraktował to jako niesportowe zachowanie, pokazał piłkarzowi drugą żółtą kartkę i wyrzucił go z boiska. 26-letni Belg na pewno nie będzie dobrze wspominał tego spotkania. Tym bardziej, że jego obecny klub przegrał 0:2.