Ivan Nadein na co dzień jest prezesem ukraińskiego klubu piłkarskiego Veres. Jego dom znajduje się w miejscowości Irpień, która przez długi czas była pod okupacją rosyjskich żołnierzy. Tam także dochodziło do strasznych zbrodni.
Ukraiński działacz opowiedział w mediach, że Rosjanie na pewien czas zajęli jego posiadłość. Przebywali w niej przez około 10 dni. Po odejściu zostawili nieruchomość w strasznym stanie, ale to nie to jest w tym wszystkim najstraszniejsze.
Okazuje się, że u Nadeina doszło do zbrodni. Ofiarami zostali ochroniarze, którzy mieli pilnować jego domu.
- Zabili ich strzałami w tył głowy. Zostali rozstrzelani jak więźniowie. W moim domu doszło do zbrodni wojennej. To trudne emocjonalnie. Rosjanie zostawili też po sobie trzy pułapki. Jeden duży pocisk artyleryjski przymocowali do drzwi wejściowych. W środku były też dwa granaty - opowiada.
Prezes ukraińskiego klubu dodał, że pewnego dnia Rosjanie uciekli. Zostawili swoje ubrania, broń, czy kamizelki kuloodporne. Widocznie opuszczali dom w popłochu. Nie zapomnieli jednak go splądrować.
Wielki kryzys humanitarny w ukraińskim mieście. Ogromna pomoc tenisistki >>
Nie żyje ukraińska legenda >>