Dariusz Kubicki (trener Wisły Płock): Po ostatnich dwóch meczach zakończonych porażką, przyjechaliśmy tutaj po jakąś zdobycz punktową. Można powiedzieć, że remis nie krzywdzi chyba żadnej z drużyn, ale to my prowadziliśmy 1:0 i brakło nam siedmiu minut, aby ten wynik dowieźć do końca spotkania. Dlatego też mam żal szczególnie do dwóch moich zawodników, których nie chcę wymieniać z nazwisk, bo jakby w prezencie podarowali przeciwnikowi tę bramkę. Można powiedzieć, że drużyna KSZO stworzyła sporo zamieszania pod naszym polem karnym, jednak jakichś klarownych sytuacji sobie nie przypominam. Czasami nie można meczu wygrać, więc trzeba go zremisować, a po dwóch porażkach i punkt jest dobry.
Sławomir Jarczyk (obrońca, kapitan Wisły Płock): Był to ciężki mecz i tym bardziej mamy niedosyt, bo prowadziliśmy 0:1 i mogliśmy ten wynik dowieźć. Jednak również KSZO miał swoje sytuacje, ale mimo wszystko uważam, że mogliśmy to wybronić. Błąd indywidualny zaważył, że przegraliśmy w powietrzu z Marcinem Folcem i straciliśmy bramkę na 1:1. Ale wiadomo, w jakiej sytuacji byliśmy przed tym spotkaniem. Przegraliśmy trzy spotkania z rzędu i bardzo liczyliśmy tutaj na punkty. Jeżeli nie da się wygrać, to trzeba zremisować i to dziś zrobiliśmy.
Robert Kasperczyk (trener KSZO Ostrowiec Św.): Zaczęliśmy dosyć fajnie ten mecz. Pierwsza połowa, pierwsze pół godziny widoczna była nasza przewaga, stworzyliśmy kilka sytuacji, oddaliśmy kilka dobrych uderzeń na bramkę przeciwnika. Wydawało się, że jeśli taki animusz zostanie podtrzymany, to coś wpadnie. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że nie gramy z frajerami, tylko z zawodnikami, którzy mają za sobą przeszłość ligową. Niektórzy moi zawodnicy mogą się dużo nauczyć, przykładowo od takiego Majewskiego, który ma prawie z 300 meczów i widać jak szanuje piłkę i nie odda jej byle komu. Widać było, że u nas szwankowała troszkę gra w środku pola. Dzisiaj mecze wygrywa się właśnie środkiem. Jeśli skrzydłowi i środkowi popełniają błędy, nie potrafią utrzymać piłki, nie potrafią złapać arytmii grania, zmienić ciężaru gry, to później są niechlujne podania. Patrząc z perspektywy całego meczu i kiedy w drugiej połowie przeciwnik po zdobyciu bramki mądrze się cofał, na prawdę bardzo się z tego wyniku cieszę. Na drugą połowę wyszliśmy jacyś ospali, już w akcji przed utratą bramki, Wisła miała niemalże 100% sytuację. Może nie brzmi to najlepiej, kiedy u siebie się remisuje, ale z takim przeciwnikiem i w takiej sytuacji, kiedy przegrywaliśmy, kolejna piękna bramka Marcina Folca bardzo cieszy.
Radosław Kardas (obrońca KSZO): Zdecydowanie, znowu straciliśmy dwa punkty. Mieliśmy ten mecz wygrać, szwankowały nam jednak wrzutki, gra bokami. Zabrakło większej ilości dokładnych wrzutek, bo gdyby takie były, to moglibyśmy ten mecz wygrać, bo z przebiegu gry, byliśmy zespołem jednak lepszym. Rozgrywamy teraz mecze co trzy dni i kiedyś to zmęczenie musi wyjść. Brakuje nam może trochę mocy na początku, ale staramy się z minuty na minutę rozkręcać i wytrzymać trudy spotkania przez 90 minut. Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Wisła była zespołem cofniętym. My staraliśmy się grać swoje, ale uderzaliśmy głową w mur, bo nic nam dzisiaj nie wychodziło.
Marcin Folc (napastnik KSZO): Z każdej bramki trzeba się cieszyć. Żeby zdobyć zwycięską bramkę, trzeba było najpierw strzelić na remis. Szkoda, że nie zdobyliśmy zwycięskiej bramki, bo w tej drugiej połowie przeważaliśmy, a Wisła ograniczała się tylko do kontrataków. Dlatego też mecz wyglądał tak jak wyglądał i nie było to jakieś porywające widowisko. Trzeba było dążyć do wyrównania i korzystnego dla nas rezultatu, jaki osiągnęliśmy, bo z tego jednego punktu też trzeba się cieszyć. Po strzelonej bramce podbiegłem do żony Iwony i synka Dawida. Jednak tego gola chciałbym zadedykować mojej mamie. Ostatnio gol był dla taty, który miał urodziny, więc dziś bramka jest dla mamy.