Jared Borgetti to drugi strzelec w historii reprezentacji Meksyku. Zdobył dla naszych grupowych rywali aż 46 goli, tylko słynny Javier "Chicharito" Hernandez ma tych trafień więcej (52). Borgetti jest też trzecim strzelcem w historii ligi meksykańskiej (252 gole).
Ten słynący ze świetnej gry głową napastnik dwa razy grał w finałach mistrzostw świata (2002 i 2006), a wybiera się również do Kataru, bo od lat pracuje jako komentator stacji ESPN.
Jak Borgetti ocenia grupę, w której zagrają Meksyk i Polska? Czy faktycznie jest tu zdecydowany faworyt? Czego oczekują meksykańscy kibice od swojej drużyny w Katarze?
ZOBACZ WIDEO: Ostatnia szansa "pokolenia Lewandowskiego". Liderzy zdawali sobie z tego sprawę
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Argentyna, Meksyk, Polska, Arabia Saudyjska. Kto wyjdzie z tej grupy?
Jared Borgetti, drugi strzelec w historii kadry Meksyku, uczestnik MŚ 2002 i 2006: Myślę, że w każdym z krajów tej grupy opinie są takie same. Ze względu na historię i dokonania na mundialu faworytem numer jeden jest bez żadnych wątpliwości Argentyna. I wydaje mi się, że awansuje z pierwszego miejsca.
O drugą pozycję powalczą Meksyk i Polska. Arabia Saudyjska skończy na ostatnim miejscu. Wprawdzie nie można jej lekceważyć, na mundialu tego typu zespoły są w stanie sprawić niespodziankę, a Arabia robi postępy, ale przez niespodziankę rozumiem bardziej urwanie komuś punktu, niż włączenie się do walki o wyjście z grupy.
W Polsce uważa się tak samo, to znaczy, że walka o drugie miejsce rozegra się między naszymi zespołami. Tu stawia pan tak pół na pół, czy któryś z zespołów ma większe szanse?
Wydaje mi się, że siła tych zespołów jest bardzo zbliżona. W sumie chyba mógłbym powiedzieć, że to 50 na 50, ale macie jednak Lewandowskiego. A takiego gracza nie ma ani Meksyk, ani zdecydowana większość reprezentacji. Ze względu na jego osobę kilka procent więcej można więc przyznać Polsce. To Lewandowski robi tu różnicę.
Bo reszta, jak mówiłem, jest na zbliżonym poziomie. Nie tylko obecna siła tych drużyn, ale na przykład historia gry na mundialu. Z jednej strony Meksyk grywał na mistrzostwach świata częściej niż Polska, ale to wynika też z tego, że my w swojej strefie jesteśmy dominatorami. A Polska drogę na mistrzostwa ma jednak trudniejszą. Z drugiej to Polska dochodziła dalej na mundialu niż Meksyk.
Wspomniał pan Lewandowskiego. Czy pan albo meksykański kibic zna innych polskich piłkarzy?
Szczerze? Nie. W tym momencie potrafię wymienić tylko Lewandowskiego. Ale myślę, że w drugą stronę zadziałoby to podobnie. Przeciętny polski kibic też nie wymieniłby zbyt wielu reprezentantów Meksyku.
Mówił pan, że mało która kadra ma takiego piłkarza. A ktoś w kadrze Meksyku ma choćby zbliżone znaczenie dla reprezentacji jak Lewandowski dla Polski?
Aż tak to nie. Myślę, że pewnego rodzaju minusem jest to, że nie mamy obecnie piłkarzy grających w największych klubach świata. Owszem, nie brakuje graczy z klubów europejskich. Herrera gra w Atletico Madryt, Lozano w Napoli, Corona w Sevilli, Jimenez w Wolverhampton, Alvarez w Ajaksie, ale w większości nie są to kluby z absolutnego światowego topu.
To co można uznać za największą siłę waszej reprezentacji?
To, że dobrze gramy jako zespół. Że na mistrzostwach świata potrafimy nieźle grać, bo przecież bardzo często wychodzimy z grupy. Na ostatnim mundialu w Rosji pokonaliśmy na przykład Niemców. Nasi piłkarze nigdy nie przestają biegać, co utrudnia rywalowi funkcjonowanie. Jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie, mamy dobrą technikę, taktycznie też wiemy o co chodzi…
A największa bolączka tego zespołu?
Stojąca piłka. To właśnie ze stałych fragmentów gry tracimy dużo bramek. Za dużo.
Czytałem, że to właśnie po stałych fragmentach gry tracicie 29 proc. goli…
Tak i jeśli tego nie poprawimy, to Polska może nam zrobić krzywdę, choćby właśnie ze stałych fragmentów. Wystarczy porównać potencjał wzrostu naszych i waszych piłkarzy. Meksykanie są z reguły jedną z najniższych drużyn na mundialu, zazwyczaj nasz piłkarz ma poniżej 180 cm i zdecydowanie poniżej 80 kg. Dlatego musimy to nadrabiać ruchliwością i innymi atutami.
Co meksykański kibic uzna ze sukces reprezentacji na mundialu w Katarze?
Pięć meczów. Meksykański fan uzna, że było dobrze tylko wtedy, gdy nasza kadra co najmniej pięć razy wyjdzie w Katarze na boisko. Wynika to z tego, że na wielu poprzednich mundialach wychodziliśmy z grupy, ale odpadaliśmy w 1/8. Czyli po spotkaniu numer cztery. Jest apetyt, żeby w końcu zrobić coś więcej. Tym bardziej że mamy taką grupę, z której naprawdę można wyjść.
Natomiast osobiście patrzę na to trochę inaczej. Bardziej niż to, ile meczów zagramy, interesuje mnie to, w jakim stylu. Zdecydowanie wolę zasłużony awans, taki nie pozostawiający wątpliwości, kto był lepszy, niż prześlizgnięcie się na przykład dlatego, że rywal grał w osłabieniu.
Dwa razy uczestniczył pan w mundialu. Który lepiej pan wspomina?
Ten pierwszy, w 2002 roku, bo strzeliłem wtedy dwa gole. Choć w lepszej formie byłem cztery lata później. Miałem już duże doświadczenie, ale niestety w pierwszym meczu odniosłem kontuzję… Wróciłem dopiero na mecz z Argentyną, w 1/8, który przegraliśmy.
To właśnie w 2002 roku zdobył pan bramkę, która uważana jest za jedną z najpiękniejszych strzelonych głową w historii mundialu. To było w meczu z Włochami (1:1), pilnował pana Maldini, a w bramce rywali stał Buffon. Ten strzał był faktycznie niesamowity…
Wszystko mi się w tamtym momencie dobrze zgrało. I nie było w tym szczęścia, właśnie tak to chciałem zrobić. A jeśli już, to szczęściu też trzeba pomóc. I ja to zrobiłem. Czasem pojawiały się opinie, że tak naprawdę nie uderzałem, a podawałem na dalszy słupek. To nieprawda. To był strzał.
To był najważniejszy gol w karierze?
Pewnie taki, który kibice pamiętają najlepiej. Jeśli strzelasz taką bramkę w takim meczu, na mundialu, to zostajesz zapamiętany. Ale… Dla napastnika to nie jest takie oczywiste, że ten najbardziej "znany" gol jest równocześnie najważniejszy.
Czasem bywa tak, że mocno się liczy bramka w mniej eksponowanym meczu. Ale akurat strzeliłeś ją, mając na przykład trudny czas poza boiskiem, albo nie mogłeś trafić przez wiele spotkań. Zdarza się, że napastnika budują też takie "ciche" gole. O których wadze tylko on wie…
Wracając jeszcze na chwilę do Lewandowskiego. Polscy kibice byli bardzo rozczarowani, że to Messi a nie Robert dostał Złotą Piłkę. A pan jak widzi ostatni werdykt?
Na Messiego nie możemy patrzeć tylko przez pryzmat goli. Bo to przecież nie jest typowa "dziewiątka". Messi samą obecnością daje mnóstwo partnerom z drużyny, tu nie chodzi jedynie o strzeleckie statystyki. Natomiast rozumiem wątpliwości co do ostatniego wyboru. Gdyby to Lewandowskiemu przyznano Złotą Piłkę, to przecież mało kto by protestował. Osobiście też oddałbym głos na niego.
Był pan pierwszym Meksykaninem, który zagrał w lidze angielskiej. Ale ten pobyt w Boltonie był średnio udany. Spędził pan tam tylko rok, strzelił w lidze dwa gole w 19 spotkaniach.
To prawda. Dołożyłem jeszcze kilka bramek w innych rozgrywkach, choćby w Pucharze UEFA. Tyle że ja trafiłem do Boltonu już w wieku 32 lat. Zatem bardzo późno, zwłaszcza na tak trudną ligę jak angielska. Nie musiałem wtedy już nikomu nic udowadniać. Większość kariery miałem za sobą. A i tak uważam ją za bardzo udaną.
Zdobywałem mistrzostwo Meksyku, koronę króla strzelców strzelców ligi meksykańskiej, jestem trzecim strzelcem w historii tych rozgrywek. Grałem w mistrzostwach świata, Copa America, Copa de Oro, Copa Libertadores. Jestem drugim strzelcem w historii meksykańskiej kadry. Trochę się tego uzbierało.
Od lat pracuje pan dla telewizji ESPN. Wybiera się pan do Kataru?
Byłem w tej roli na mundialu w 2014 i 2018. Mam też nadzieję pojechać do Kataru, choć podobno krucho tam z miejscami noclegowymi. Ale może dla naszej ekipy coś się znajdzie (śmiech).
Prowadził w Buczy piłkarski klub. Teraz mówi nam o bestialstwie Rosjan
Oligarcha Orbana wciąż nie do ruszenia