Oligarcha Orbana wciąż nie do ruszenia. Rządzi węgierskim sportem i gospodarką

Getty Images / VI Images  / Na zdjęciu od lewej: Viktor Orban i Sandor Csany
Getty Images / VI Images / Na zdjęciu od lewej: Viktor Orban i Sandor Csany

Publicznie wymieniał uściski z Władimirem Putinem, a o swoich zażyłych relacjach z władcą Rosji nie wstydzi się przypominać nawet w trakcie wojny w Ukrainie. Sandor Csanyi jest jedną z osób, które najbardziej skorzystają na reelekcji Fideszu.

Csanyi od lat jest jedną z najbogatszych i najbardziej wpływowych osób na Węgrzech. W 2021 roku jego majątek był szacowany na nieco ponad miliard euro, co dało mu drugie miejsce w rankingu na najbogatszego człowieka jego kraju. To jednak nie koniec, bo 69-latek został także uznany drugą najbardziej wpływową osobą, oczywiście tuż za premierem Wiktorem Orbanem.

Obaj często zresztą spotykają się w loży VIP prowincjonalnego klubu piłkarskiego Puskas Academy, który dzięki swoim potężnym patronom zajmuje obecnie drugie miejsce w rozgrywkach ligi węgierskiej i wciąż ma szansę na grę w eliminacjach Ligi Mistrzów.

Kasjer Orbana

Reelekcja Orbana i Fideszu to gwarancja, że interesy Csanyi będą szły znakomicie, a miliarder wciąż będzie rozdawał karty na Węgrzech. Od jego decyzji zależą losy nie tylko węgierskiej gospodarki, ale także... tamtejszego sportu. To właśnie za pośrednictwem sterowanego przez niego związku piłkarskiego płyną ogromne pieniądze, które później trafiają do piłkarskich szkółek w całym kraju.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski wytrzymał presję przy rzucie karnym. "Odwróciłem głowę"

Piłka nożna to oczko w głowie premiera Orbana i dlatego misję odbudowy tej dyscypliny i nawiązania do wspaniałych sukcesów reprezentacji z lat 50. wyznaczył byłemu skarbnikowi Fideszu.

Obecnie drugi najbogatszy człowiek na Węgrzech jest prezesem zarządu i dyrektorem generalnym Grupy OTP, giganta bankowości w Europie Środkowo-Wschodniej, a także udziałowcem i członkiem zarządu potentata paliwowego MOL oraz właścicielem spółki Bonafarm wytwarzającej produkty rolno-spożywcze na 27 tysiącach hektarach ziemi.

Nie mniejsze wpływy na szczytach władzy w Budapeszcie, zawdzięcza swojemu zaangażowaniu w szefowanie węgierskiej federacji piłkarskiej oraz roli wiceprzewodniczącego FIFA i UEFA, czyli organizacji które mają w ostatnim czasie ogromny problem z jednoznacznym odcięciem się od zbrodniczej polityki Rosji i Władimira Putina. Csanyi znakomicie zresztą zna się z władcą Rosji - być może nawet lepiej niż sam Orban, bo Putin i Csanyi przez lata wspólnie piastowali najwyższe funkcje w światowej federacji judo. Węgier zresztą do dziś jest tam wiceprezydentem i mimo usunięcia Putina z funkcji honorowego szefa federacji, nigdy nie zdecydował się na osobiste potępienie jego działań. W mediach do dziś jest zresztą mnóstwo nagrań z ich przyjacielskiego przywitania podczas niedawnych mistrzostw świata w Rosji.

- Osobiście znam się z Putinem i mam z nim mnóstwo fotografii, ale nie jestem w stanie przewidzieć konsekwencji wojny. Wierzę, że nie jest w gestii w Ukrainy czy Rosji, by przedłużać ten konflikt. Zaangażowanie tak dużych armii oznacza gigantyczne koszty - przyznał w jedynym jak do tej pory komentarzu odnośnie napaści Rosji na Ukrainę.

Był socjalistą, a teraz jest narodowcem

Trzeba jednak przyznać, że Csanyi nie jest typowym przykładem węgierskiego oligarchy, który wszystko co ma, zawdzięcza swojemu wysoko postawionemu opiekunowi. Taką drogę przeszedł na Węgrzech choćby najbogatszy obecnie człowiek w tym kraju, czyli Lorinc Meszaros. Choć trudno w to uwierzyć, to przyjaciel Orbana z drużyny piłkarskiej, w chwili dojścia do władzy Fideszu w 2010 roku miał małą firmę, zajmującą się przyłączami gazowymi, w której zatrudniał kilku pracowników i osiągał raptem 20 tysięcy euro dochodu rocznie. Rok później był już burmistrzem rodzinnego miasta premiera - Felcsut, a dziś jest właścicielem dużego banku, koncernu mediowego oraz kilku innych spółek, których wartość jest wyceniana w sumie na 1,3 mld euro.

W przeciwieństwie do niego, Csanyi zbudował swoje finansowe imperium dzięki umiejętnemu lawirowaniu pomiędzy kolejnymi rządzącymi ugrupowaniami. W zawiązaniu przyjaźni z Orbanem nie przeszkodził mu fakt, że przez lata robił znakomite interesy z socjalistami, a z ramienia tej partii przez cztery lata był dyrektorem departamentu w ministerstwie rolnictwa.

W czasie przemian ustrojowych w Europie, postanowił zmienić branżę i przeniósł się do bankowości, gdzie jego kariera błyskawicznie zaczęła nabierać rozpędu. Bank OTP szybko stał się liderem w regionie, a po prywatyzacji banku i nabyciu części udziałów, Csanyi zaczął stawać się coraz bogatszym człowiekiem.

Dziś bank obsługuje klientów w dziewięciu europejskich krajach, w tym w Ukrainie i Rosji, a zbrojna agresja Rosjan, nie sprawiła, by ktokolwiek z najwyższych władz OTP zaczął rozważać wycofanie się z robienia interesów w tym kraju.

Miliarder jest być może jedyną osobą na Węgrzech, która może przekonać Orbana do zmiany decyzji. Było tak kilka lat temu, gdy premier zapowiadał ostrą reformę podatkową, która miała mocno uderzyć w sektor bankowy. Csanyi spowodował, że regulacje prawne zostały rozproszone także na inne instytucje, a podatek ustanowiono na znacznie niższym poziomie niż pierwotnie zapowiadano.

O tym, jak dużo znaczy każdy jego ruch można było przekonać się kilka lat temu, gdy niespodziewanie podczas dyskusji na temat pomocy frankowiczom, szef giganta bankowego poinformował o sprzedaży swoich udziałów w banku OTP. Eksperci i konsumenci od razu odczytali to jako zapowiedź wielkiego kryzysu, a w ciągu tygodnia wycena giganta bankowego spadła o 30 procent. Dopiero później okazało się, że Csanyi mówił prawdę tłumacząc, że ponad 30 mln euro, uzyskane ze sprzedaży swoich udziałów, przeznaczy na zakup dodatkowych ubojni i rozwój spółki Bonafarm.

Wybudowali sobie stadion i stworzyli giganta

Gdy w 2016 roku piłkarska reprezentacja tego kraju po raz pierwszy od 30 lat awansowała na dużą międzynarodową imprezę, Csanyi był prezesem piłkarskiej federacji już od sześciu lat. W przeciwieństwie do systemu wyborów prezesa choćby w PZPN, na Węgrzech o obsadzie tego stanowiska decyduje premier, a Orban nie wahał się ani chwili i przydzielił to stanowisko miliarderowi, a w pakiecie dał mu ogromną swobodę w działaniu i wielkie pieniądze do podziału.

W przeciwieństwie do polskiego modelu, na Węgrzech to właśnie federacja przydziela klubom rządowe pieniądze, rozpisuje konkursy na dotacje i decyduje, w którym mieście powstanie stadion współfinansowany z państwowych pieniędzy. Jednym z pierwszych beneficjentów reformy Orbana i Csanyi'ego został klub z... rodzinnej miejscowości premiera Węgier. W liczącej mniej niż dwa tysiące mieszkańców wiosce Felcsut powstał przepiękny obiekt, który dzięki efektownym kolumnom, wyglądem bardziej niż stadion piłkarski przypomina katedrę.

Budowa obiektu pochłonęła 12 mln euro i choć stadion może pomieścić niecałe cztery tysiące widzów, to sektor VIP dla Orbana i całej jego świty jest rozbudowany do blisko 500 miejsc. Przed obiektem wybudowano pomnik Ferenca Puskasa, a na parkingu swoje stałe miejsca mają Orban, Csanyi i choćby wspominany wcześniej najbogatszy człowiek Węgier, Meszaros.

Do dziś na Węgrzech mówi się otwarcie, że to właśnie podczas spotkań Puskas Akademii najłatwiej przedostać się do Orbana i jego najbliższego otoczenia. Warto także dodać, że zewnętrzne ściany stadionu niemalże dotykają murów rodzinnego domu obecnego premiera Węgier.

Stadion Felcsut /  Fot. Laszlo Szirtesi/Getty Images
Stadion Felcsut / Fot. Laszlo Szirtesi/Getty Images

Marzą o wielkim sukcesie

Po wybudowaniu stadionu władze piłkarskiej federacji oczywiście nie zaprzestały pomagać założonej szkółce piłkarskiej i przeznaczyły dla niej dotację wynoszącą kolejne 10 mln euro. Klub szybko stał się jednym z czołowych zespołów ligi węgierskiej i wychował już wielu reprezentantów Węgier.

Orban i Csanyi mogą mówić o naprawdę gigantycznym sukcesie, bo od momentu ich dojścia do władzy na Węgrzech wybudowano już ponad 32 nowoczesne stadiony, z czego większość dzięki wsparciu rządowego programu o wartości 2,5 mld euro. Choć rząd wielokrotnie był oskarżany o marnowanie wielkich pieniędzy, które powinny zostać przeznaczone na edukację lub służbę zdrowia, nigdy nie wycofał się z gigantycznego wspierania sportu.

- Orban stworzył system, w którym mecze piłkarskie stają się jedynym wydarzeniem, podczas których w jednym miejscu można spotkać wszystkie najbardziej wpływowe osoby w kraju. Decyzje o wielkich projektach i złożonych planach infrastrukturalnych są podejmowane podczas meczów w strefie VIP. Nawet jeśli ktoś nienawidzi piłki, po prostu musi na nią chodzić - przyznał w rozmowie z "Guardianem", Gyula Mucsi z Transparency International.

Choć w ostatnich latach Węgrzy awansowali na dwie mistrzowskie imprezy, a na stadionie w Budapeszcie rozgrywano cztery mecze EURO 2020, to do pełni szczęścia wciąż brakuje spektakularnego sukcesu reprezentacji. Można być jednak pewnym, że politykom nie zabraknie determinacji, by poprawić wyniki kadry.

Czytaj więcej:
Polacy zagrają z hitowym rywalem?
Bomby spadły na ośrodek Szachtara