Ostatni mecz Artur Boruc rozegrał 13 lutego. Wtedy w 72. minucie wyleciał z boiska za uderzenie rywala i został zawieszony przez Komisję Ligi na trzy mecze. Od tamtej pory bramkarz nie wrócił składu Legii.
- Trochę irytuje mnie to, że cały czas muszę odpowiadać na te pytania, kiedy zespół seryjnie wygrywa. Posiadam lepszą pamięć niż kibice, którzy mają ją od wieczora do rana - mówił wprost trener Aleksandar Vuković po sobotnim meczu z Lechią (2:1).
Serb przyznaje wprost, że zachowanie w meczu z Wartą było kluczowe dla sytuacji Boruca. - Jeśli się nie mylę, to Boruc zaczął tę rundę jako bramkarz numer jeden. A potem był mecz z Wartą Poznań. I to, że ktoś uznał tamto zachowanie za poprawne, nie znaczy, że ja je uznaję. I nie znaczy, że jak inny golkiper, który dostał szansę w najtrudniejszym momencie w historii klubu, bronił dobrze, to ma stracić miejsce - tłumaczył Vuković.
ZOBACZ WIDEO: Magia Stadionu Śląskiego. "Kuzyn Stadionu Narodowego"
W kolejnych meczach Boruca zastępował Cezary Miszta. Zdaniem trenera, 21-latek zdał trudny egzamin.
- W tamtej chwili zostaliśmy z dwoma młodymi chłopakami. Na szczęście, jeden z nich dał radę, a miał prawa nie dać i wtedy byłaby pewnie wina Vukovicia - wyjaśnił trener Legii.
W sobotę Vuković musiał postawić na innego bramkarza. Kontuzjowanego Misztę zastąpił ściągnięty zimą Austriak Richard Strebinger.
Trener nie skreśla jednak Boruca, któremu w czerwcu kończy się kontakt z Legią. - Nie będę sadzał Artura na ławce tylko dlatego, że jest legendą klubu, bo nie uważam, że to dobre zarówno dla niego jak i dla drużyny. Wtedy, gdy będzie potrzebny drużynie, to mam nadzieję, że nam pomoże i wtedy będzie bronił - mówi serbski szkoleniowiec.
Iga Świątek doceniona przy Łazienkowskiej. Zasłużyła na owacje
Bayern cierpiał, ale pokazał klasę po przerwie. Lewandowski nie błyszczał