Trzy porażki, trzy remisy i jedna wygrana. Tak wygląda bilans Jagiellonii Białystok po pierwszych meczach rundy wiosennej. Ekipa Piotra Nowaka ma problem z wygrywaniem i nie potrafi utrzymać skupienia przez cały mecz.
Udowodniło to także ostatnie starcie przed przerwą na kadrę. Jagiellonia przegrała w Poznaniu 0:3 po bramkach Mikaela Ishaka, Joao Amarala i Dawida Kownackiego. Choć do przerwy goście skutecznie się bronili, to po przerwie dali się zaskoczyć przeciwnikom.
- Cieszyliśmy się w przerwie, że z naszej strony mecz wyglądał nieźle i nie pozwalaliśmy Lechowi stwarzać sytuacji - przyznaje kapitan Taras Romanczuk.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski w końcu wygra Złotą Piłkę?! "I tu pojawia się problem"
Zawodnikowi trudniej wytłumaczyć, co zawiodło w drugiej połowie. - Dostaliśmy gonga. Nasza mentalność pokazuje, że przy wyniku 0:1 trudno nam podnieść głowy. Mieliśmy już podobne mecze, w których po stracie bramki padliśmy mentalnie. Przeciwnik nas zdominował. Byliśmy chłopcami do bicia - żałuje pomocnik.
Po rozczarowującym początku wiosny Jagiellonia spadła na 14. miejsce w tabeli. Maleje też jej przewaga nad strefą spadkową. Po starciu z Lechem wynosi sześć punktów.
- Bardzo słabo zaczęliśmy rundę. Lech dwa razy trafił do pustej bramki. Nie przypominam sobie, kiedy sami ostatni raz stworzyliśmy podobną sytuację. Powinniśmy zdać sobie sprawę, że gramy o utrzymanie i nie mamy dużego wyboru zawodników - przyznaje Romanczuk.
Po chwili kapitan odniósł się też do sytuacji związaną z kadrą w zespole.
- Jakie mogę mieć pretensje do Oliwiera Wojciechowskiego i Miłosza Matysika? - mówi o nastoletnich kolegach z zespołu. - Wprowadzają się do zespołu i zasuwają na boisku. My, doświadczeni zawodnicy, powinniśmy brać odpowiedzialność na siebie. Nie robimy tego od trzech lat.
- Mentalnie jesteśmy słabi. Lech nas zabiegał i stworzył więcej sytuacji - podsumowuje Romanczuk.
Kolejny mecz po przerwie reprezentacyjnej Jagiellonia rozegra trzeciego kwietnia. Wtedy drużyna Piotra Nowaka zagra u siebie z Zagłębiem Lubin.
Trzy gole i debiut Tomasza Kędziory. Udany jubileusz Lecha Poznań
Trener Jagiellonii bezradny po porażce. "Różnica miejsc była widoczna"