Andrij Szewczenko i Adam Nawałka - oni byli największymi konkurentami byłego trenera Legii Warszawa w walce o posadę selekcjonera reprezentacji Polski. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, bo prezes PZPN nie miał zamiaru słuchać podszeptów, ani ulegać wpływom z zewnątrz. A te były niemałe, zwłaszcza z obozu Nawałki, który ma w środowisku sporo zwolenników.
Zatrudnienie Czesława Michniewicza, choć ta kandydatura zaraz po ucieczce Paulo Sousy wydawała się całkiem uzasadniona, było jak wyjęcie królika z kapelusza. Sternik futbolowej centrali zagrał na nosie wszystkim, ale podjął racjonalną i dobrą decyzję. Wybrał kandydata, który w obecnej, specyficznej sytuacji daje największe szanse, że trudna misja uratowania mundialu się powiedzie.
Na tapecie jest teraz przede wszystkim 711 połączeń, jakie Michniewicz odbył z Ryszardem F., ps. "Fryzjer", który trząsł korupcją w polskiej piłce. Na konferencji prasowej przedstawiającej nowego selekcjonera szeroko poruszano ten temat, co wywołało niemałą awanturę. Można mieć oczywiście wątpliwości natury etycznej, lecz wyciąganie ich w takim momencie jest pozbawione sensu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Krychowiak załatwił brata w parterze. Musiał odklepać!
Mówimy o wydarzeniach sprzed kilkunastu lat, procesie, w którym skazano mnóstwo piłkarzy, sędziów, działaczy i trenerów, a Michniewiczowi nie postawiono zarzutów. W świetle polskiego prawa, trudno więc wytaczać przeciwko 51-latkowi ciężkie działa.
Cezary Kulesza był w trudnej sytuacji. Po żenującej dezercji Paulo Sousy, który najpierw spartaczył końcówkę eliminacji, a potem z gracją słonia w składzie porcelany uciekł do Brazylii, trzeba było znaleźć człowieka, który ogarnie bałagan w kadrze i da największą szansę na uratowanie naszych marzeń o mistrzostwach świata.
Jeśli spojrzymy na sprawę od tej strony, trudno się nie zgodzić, że akurat Michniewicz do takiej misji się nadaje. Końcówka jego kadencji w Legii Warszawa była beznadziejna, ale zdążył wprowadzić mistrza Polski do fazy grupowej Ligi Europy, a wcześniej z bardzo dobrym skutkiem prowadził kadrę U-21, która pod jego wodzą po raz pierwszy od 1994 roku awansowała do turnieju finałowego mistrzostw Europy. Najpierw pokonał w barażach Portugalię, potem tak przygotował drużynę, że ta, choć ostatecznie nie wyszła z grupy, pokonała Belgię i Włochy.
Właśnie na tym turnieju Michniewicz pokazał cechę, która wkrótce może się okazać bezcenna - doskonale zdiagnozował możliwości i ograniczenia swoich piłkarzy i przygotował tak skuteczną taktykę, że nawet najmocniejsi rywale byli bezradni. Podczas barażowego półfinału w Moskwie powtórka będzie na wagę złota.
Umiejętności Michniewicza nie mają ani Szewczenko, ani Nawałka. Ukrainiec w ogóle nie zna naszej reprezentacji i musiałby się jej uczyć, a to wszystko bez choćby jednego meczu kontrolnego i w ciągu nieco ponad miesiąca. Powierzanie mu kadry w takim momencie byłoby nieodpowiedzialne.
Nawałka był lepszym kandydatem od Szewczenki, ale pchanie go na stanowisko jako rzekomo jedynego słusznego wyboru zakrawało na absurd. Wszyscy, którzy żyją wspomnieniami z Euro 2016 (choć żadnego kosmicznego sukcesu tam nie osiągnęliśmy), powinni pamiętać, że w takim samym stopniu odpowiada on za klęskę na mundialu w Rosji.
Nawałka tuż przed turniejem zaczął kombinacje z ustawieniem i sam ukręcił na siebie bata. A potem był jeszcze kuriozalny okres jego pracy w Lechu, gdzie skompromitował się na całej linii. W Poznaniu do dziś pamięta się go głównie z zabawnych anegdot - jak choćby tej, że wysłał Bogdana Zająca na pomiar szatni w Gliwicach, czy aby na pewno jest regulaminowa, by potem przegrać z Piastem 0:4. Na Górnym Śląsku śmiali się, że Nawałka zadbał o wszystko poza wynikiem.
Mitem jest też twierdzenie, że 65-latek ma doskonałą znajomość reprezentacji. Miał ją, ale kilka lat temu. W ostatnim meczu pod jego wodzą, którym było mundialowe starcie z Japonią (1:0), grali m. in. Łukasz Fabiański, Artur Jędrzejczyk, Kamil Grosicki, Łukasz Teodorczyk, Rafał Kurzawa i Sławomir Peszko, których dziś w kadrze już nie ma. Zespół zmienił się w sposób znaczący i doświadczenie Nawałki z poprzedniej kadencji na niewiele by się zdało.
Cezaremu Kuleszy nie udało się wybrać selekcjonera szybko i sprawnie, w pewnym momencie proces ten wyglądał wręcz groteskowo, ale sprowadzanie zatrudnienia Michniewicza do wątpliwości etycznych jest małostkowe i pozbawione sensu, a przede wszystkim przysłania to, co teraz najważniejsze - awans na mundial.
Być może prezes PZPN postawił na niewłaściwego konia (o tym się dopiero przekonamy), lecz jeśli weźmiemy pod uwagę okoliczności, doprawdy trudno mu dziś zarzucać brak logiki i wyczucia.
Czytaj także:
Czesław Michniewicz nowym selekcjonerem. Grzegorz Lato komentuje
Lubański tak komentuje kontakty Michniewicza z szefem piłkarskiej mafii