Były szkoleniowiec m.in. Lecha Poznań i Zagłębia Lubin, a ostatnio Arki Gdynia uważa, że po polskiej reprezentacji można się w środę spodziewać wszystkiego. Czesław Michniewicz twierdzi, że wszystko zależy od tego, w jakiej kondycji znajdują się podopieczni Leo Beenhakkera. - Możemy się spodziewać jednym słowem wszystkiego. Może być taka reakcja zespołu, że nasi zawodnicy czują się na tyle mocni, że wyjdą na boisko i zagrają koncertowe spotkanie, tak często bywa po takich wpadkach jak w sobotę. Jeśli są z kolei w podłej kondycji psycho-fizycznej, mam tu na myśli motorykę i psychikę to może być różnie. Taka reakcja jest trudna do przewidzenia - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Michniewicz.
Mistrz Polski z 2007 roku ostrzega przed lekceważeniem Słowenii. Michniewicz dostrzega w zespole Matjaża Keka kilka indywidualności, które mogą dać się we znaki Polakom w środowy wieczór. Zwraca jednak uwagę, że od czasu udziału w Mistrzostwach Europy w Belgii i Holandii oraz Mistrzostwach Świata w Korei Południowej i Japonii, słoweński futbol przestał się rozwijać. - Słowenia to jest taki zespół, który w przeciwieństwie do Polski nie był faworytem tej grupy. Oni nie grali na trzech dużych imprezach w ostatnim czasie. Kiedyś potrafili chociażby wyeliminować Ukrainę w barażach. Od tego czasu nic wielkiego się u nich nie działo. Nie mniej jednak, Słowenia ma kilka indywidualności w drużynie - uważa szkoleniowiec.
Słowenia to zespół, który jeszcze w tych eliminacjach nie przegrał na własnym boisku. Dlatego Michniewicz liczy na błysk geniuszu któregoś z polskich piłkarzy, który pomógłby przełamać Słoweńców. Trener największe nadzieje wiąże z Ludoviciem Obraniakiem oraz Euzebiuszem Smolarkiem, który mecz z Irlandią Północną rozpoczął na ławce rezerwowych, jednak po przerwie zmienił wspomnianego Obraniaka. - Liczę na Obraniaka oraz na Smolarka, którzy nie są może w optymalnej formie, jednak jakiś przebłysk geniuszu może sprawić, że strzelimy bramkę i zespół będzie zupełnie inaczej wyglądać - zauważa były szkoleniowiec Arki - Ważne żebyśmy to my pierwsi strzelili bramkę. Nie możemy czekać na to, aż Słoweńcy trafią i dopiero wtedy my, rzucimy się na nich a oni spokojnie będą nas kontrować - przestrzega w rozmowie z naszym portalem Michniewicz.
Michniewicz przyznaje, że zewsząd krytykowane ustawienie reprezentacji Polski, nie jest aż takim błędem Beenhakkera jak się wydaje. Szkoleniowiec zwraca uwagę na to, że to nie ustawienie, lecz piłkarze grają na boisku i tylko i wyłącznie od ich umiejętności, zależy to, czy dobrze zaprezentują się w danym spotkaniu. - To jest tylko dla kibiców istotne, czy gra się jednym napastnikiem, czy dwoma. Dla większości trenerów nie jest to czynnik, który decyduje o sukcesie w meczu. Wiele zespołów gra jednym napastnikiem, chociażby Liverpool, w którym w ataku gra sam Fernando Torres, wspierany przez Stevena Gerrarda, który również umie sporo bramek strzelać. Także to nie ilość zawodników a jakość decyduje o wyniku - zauważa trener nazywany "polskim Mourinho".
Michniewicz przyznaje, że Robert Lewandowski oraz Paweł Brożek nie znajdują się obecnie w optymalnej dyspozycji, jednak zapewnia, że obaj snajperzy nie zapomnieli jak strzela się bramki. - Na chwilę obecną innych nie ma i to jest problem Beenhakkera i jego ewentualnego następcy za jakiś czas, że jakiegoś wielkiego wyboru wśród napastników w Polsce nie ma. Lewandowski w dwumeczu z Brugge nie błyszczał. Brożek od początku sezonu nie jest tym piłkarzem z zeszłego sezonu, gdzie praktycznie bawił się na boisku i strzelał bramki kiedy chciał i jak chciał. Teraz strzelanie bramek przychodzi mu znacznie trudniej. Obaj nie są w najwyższej formie, jednak strzelać nadal potrafią i tutaj jedna akcja może diametralnie odmienić postawę drużyny - mówi szkoleniowiec portalowi SportoweFakty.pl.
Po fatalnie wyglądającej kontuzji Marcina Wasilewskiego, do jedenastki biało-czerwonych wskoczył w jego miejsce Paweł Golański. Defensor bukaresztańskiej Steauy zagrał z Irlandią Północną co najmniej poprawnie. Michniewicz zwraca uwagę na to, że Golański musi przede wszystkim bronić dostępu do własnej bramki, wówczas o jego występ możemy być spokojni. - Hołduję zasadzie, że obrońca jest od tego żeby bronić i to jest jego najważniejsze zadanie. Często słychać komentarze, że obrońca musi włączać się do akcji ofensywnych. Obrońca musi się jednak skupiać przede wszystkim na tym, żeby przeciwnik nie stwarzał sobie sytuacji. Widzimy jak się skończyło ostatnio włączenie do akcji ofensywnej Krzynówka, po którym straciliśmy bramkę. Jeśli Golański będzie skuteczny w obronie i od czasu do czasu przeprowadzi akcję ofensywną, to powinniśmy się z tego cieszyć. Proporcje są takie: 70 % obrona, 30 % atak. Jeśli zachowa te proporcja, zagra dobre spotkanie - zapewnia Michniewicz.
W sobotę, kolejne spotkanie z orzełkiem na piersi, rozegrał Jacek Krzynówek. Michniewicz nie ma wątpliwości, że jego miejsce w wyjściowej jedenastce na Słowenię, powinien zająć Seweryn Gancarczyk. - Krzynówek gra od początku kadencji Beenhakkera. Grał także za kadencji poprzednich szkoleniowców. Gancarczyk za to, był na Mistrzostwach Świata za kadencji Pawła Janasa, później wypadł z reprezentacji i nie zagrał żadnego meczu. Przykład Lecha Poznań, w którym Gancarczyk nie zagrał ani jednego spotkania w okresie przygotowawczym a później był najlepszym zawodnikiem Kolejorza w dwumeczu z FC Brugge, pokazuje, że doświadczony piłkarz świetnie sobie poradzi na takiej pozycji jak lewa obrona, na której jest mniej zadań, bowiem piłkarzom na tej pozycji pomagają pomocnicy oraz stoperzy. Uważam, że taki piłkarz jak Gancarczyk na pewno sobie poradzi. Kwestia w tym czy Beenhakker na niego postawi - zastanawia się Michniewicz.