Z jednego z warszawskich bloków karetka zabrała starszą, sparaliżowaną kobietę. Wraz z nią był syn. Wokół kręciło się kilku postawnych mężczyzn. Był to ostatni akt sporu między niepłacącym od miesięcy czynszu lokatorem i byłym reprezentantem Polski, Tomaszem Kiełbowiczem.
Piłkarz myślał, że jego kłopoty się skończyły. Wtedy na profilu facebookowym post zamieścił znany działacz społeczny Piotr Ikonowicz: "W dniu 6 stycznia doszło na Ursynowie do nielegalnej eksmisji niepełnosprawnej pani Ewy z synem. Obecnie mieszkają w hostelu, ale wkrótce skończą się im pieniądze i będzie bieda. Właścicielem mieszkania jest niejaki Tomasz Kiełbowicz. Synowi grożono śmiercią, pobito, a także grozili, że wyrzucą meble przez okno".
- Czy naprawdę były piłkarz kadry narodowej i Legii, jak się domyślam całkiem dobrze sytuowany finansowo, musiał wyrzucić na bruk sparaliżowaną starszą panią? - pyta Ikonowicz. Sam piłkarz nie chce wypowiadać się na ten temat. Odsyła do adwokata. Jednocześnie dostajemy telefony ze wsparciem dla byłego gracza Legii Warszawa, koledzy i znajomi przekonują, że to człowiek o dobrej opinii. Jak zatem doszło do tego, że w środku zimy dwoje ludzi ląduje na ulicy z jego mieszkania?
ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat
Odbijanie mieszkania
W maju 2020 roku Piotr wynajął mieszkanie od Tomasza Kiełbowicza. Zapłacił za rok z góry, wpłacił też kaucję. Łącznie, jak mówi, 27 300 złotych. Po dwunastu miesiącach przedłużył wynajem o rok. Za pierwszy miesiąc zapłacił, potem przestał.
- Nie miałem dochodów, poprosiłem o możliwość uregulowania zaległości w późniejszym terminie - opowiada nam Piotr. Dostaje miesięcznie ok. 600 złotych z opieki społecznej za opiekę nad chorą matką. Teoretycznie mógłby pójść do pracy, ale wtedy musiałby wynająć profesjonalną opiekę, której koszt szacuje na ok. 3000 złotych miesięcznie. Znalazł się więc w pułapce. Jednocześnie nie płacił za kolejne 7 miesięcy. I do tego momentu wersje obu stron są zbieżne.
W grudniu były piłkarz Legii Warszawa i reprezentacji Polski poprosił mężczyznę o opuszczenie mieszkania. Ten odmówił. - Nie miał gdzie pójść - tłumaczy Piotr Ikonowicz. - Opiekuje się starszą matką. Gdyby poszli do przytułku, zostaliby rozdzieleni. Mężczyzna był przekonany, że w końcu się odkuje i spłaci zadłużenie.
Kiełbowicz zgłosił się do prywatnego detektywa, który miał ustalić stan faktyczny. Ten z kolei skontaktował się z firmą ochroniarską "Goliat" z Radomia. Próba "odbicia" mieszkania trwała trzy tygodnie. W końcu ochroniarze weszli do mieszkania.
Weszli i zamieszkali z lokatorami
Grzegorz Kwiecień, prawnik reprezentujący byłego piłkarza, zaznacza, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem: - Nie ma tu mowy o żadnej firmie działającej na pograniczu prawa, nikt nie wynajął żadnych czyścicieli kamienic. Nie było żadnych działań typu odcinanie wody czy prądu.
Piotr Ikonowicz uważa jednak, że granice zostały przekroczone. Według niego najemca został zastraszony. Tak to opisuje były już najemca: - Dobijali się do drzwi, więc otworzyłem i spytałem, o co chodzi. Miałem umowę, więc uznałem, że nic mi nie grozi. Przedstawiciele firmy weszli do środka. Było ich około dziesięciu. Potem powiadomili mnie, że zostaną w mieszkaniu - relacjonuje Piotr.
Grzegorz Kwiecień tak wyjaśnia to zachowanie ochroniarzy: - Mieli jedynie zabezpieczyć mieszkanie przed dalszą dewastacją. Gdy dwa lata temu ten pan wynajmował mieszkanie, było na wysokim poziomie. Teraz jest w katastrofalnym stanie, nadaje się do generalnego remontu. Wewnątrz czuć było fetor.
Na potwierdzenie pokazuje zdjęcia sprzed wynajmu i z ostatniego okresu. Faktycznie, lokal jest bardzo zaniedbany.
- Nie ma mowy o żadnej eksmisji - podkreśla Kwiecień. - Do tego ma prawo jedynie komornik. Gdyby lokator nadal chciał mieszkać w tym mieszkaniu, nic byśmy nie mogli poradzić - zaznacza.
"Wyzywano mnie od pedałów"
Ochroniarze zostali w mieszkaniu na noc. Piotr mówi, że ani on, ani matka nie zmrużyli oka. Byli przerażeni. Przekonuje, że trudno odczuwać choć minimalny komfort, kiedy w pokoju siedzi cały czas z tobą kilku dużych, postawnych, nieznanych ci facetów. W czwartek, w Święto Trzech Króli, wyprowadzili się z mieszkania.
Tomasz Kiełbowicz zapewnia, że lokator wyprowadził się dobrowolnie i dostał pieniądze na transport medyczny, wynajem magazynu na meble oraz hotel. Piotr twierdzi, że obiecano mu pieniądze na hotel na 10 dni, ale przedstawiciel firmy ochroniarskiej zapłacił tylko za jeden dzień. I że o dobrowolnej wyprowadzce nie ma mowy.
- Wyzywano mnie od pedałów. Facet, który nadzorował akcję, twierdził, że będę rucha… w du…. Byli bardzo agresywni. Zostałem uderzony dwa razy, grożono mi wywiezieniem do Lasu Kabackiego. Powiedzieli, że stamtąd nie wrócę. Moja sparaliżowana mama płakała. Baliśmy się - opowiada.
Przedstawiciel Kiełbowicza zapewnia, że nie było żadnego zastraszenia. Dodaje, że pan Piotr nie po raz pierwszy jest zamieszany w podobną sytuację.
- Policjanci (przyjeżdżali na miejsce kilka razy ale nie podjęli interwencji - red.) powiedzieli nam, że ten pan jest znany z tego, że wynajmuje mieszkania i z czasem przestaje płacić. W międzyczasie sprowadza tam swoją matkę, która stanowi dla niego zabezpieczenie - twierdzi adwokat Grzegorz Kwiecień, ale nie potwierdza, czy weryfikował te informacje.
W komentarzach pod postem Ikonowicza sugerowano, że pan Piotr sprowadził matkę w grudniu, tuż przed wyrzuceniem. Jednak według dokumentów z opieki społecznej nie jest to prawda. Mieszkanie regularnie było wizytowane i chora na stwardnienie rozsiane pani Ewa normalnie w nim zamieszkiwała. Ikonowicz: - Pojawiło się sporo różnych zarzutów wobec wynajmującego, to jest stara metoda tego typu firm prowadzących nielegalne eksmisje, by obrzydzić ofiarę.
Piłkarz ofiarą. Lokator chce sądu
Pan Piotr przyznaje, że miał już wcześniej podobną sytuację, gdy nie był w stanie zapłacić za wynajmowane mieszkanie. Zaznacza, że było tak tylko raz.
Kiełbowicz i jego adwokat przekonują, że ofiarą jest jednak były piłkarz. - Pan Tomasz jest jedyną faktyczną ofiarą tej sytuacji. Zdecydował się wynająć mieszkanie, ponieważ lokator sprawiał wrażenie wypłacalnego. Gdy powstały długi, mój klient zaoferował, że odpuści wszelkie zobowiązania, jeśli lokator dobrowolnie się wyprowadzi. I dotrzymał słowa - mówi Kwiecień.
Piotr Ikonowicz zaznacza, że działanie firmy wynajętej przez Kiełbowicza wykracza daleko poza jakiekolwiek normy. - Okres pandemiczny chroni najemców, dlatego takich nielegalnych, wymuszonych eksmisji jest znacznie więcej - twierdzi.
Pytamy Ikonowicza, co jednak ma zrobić wynajmujący, który ponosi koszty? - Nie popieramy niepłacenia za mieszkanie - to najważniejsze. Ale jeśli już do tego dojdzie, są inne sposoby działania, niż wprowadzanie lokatorom do mieszkania osiłków. Wynajmujący musi iść do sądu. Teraz sądy elektroniczne działają sprawnie. To kwestia 4-5 miesięcy. Należy starać się o wyrok eksmisji wraz z przydzieleniem lokalu socjalnego. Gminy, po wyroku, szybko znajdują takie lokale, zwłaszcza dla sparaliżowanej osoby. Jeśli nie, to gmina musi wypłacać właścicielowi mieszkania odszkodowanie w wysokości wolnorynkowego czynszu - tłumaczy Ikonowicz.
We wtorek Ikonowicz rozmawiał z Kiełbowiczem, próbował prowadzić mediacje, ale bezskutecznie. Były piłkarz uznał, że sprawa jest zakończona. Były najemca rozważa możliwość skierowania sprawy do sądu, za wymuszenie wyprowadzki.