- Ostatni dzień był najgorszym. Córka czuła się naprawdę źle - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty Daniel Wasiak, ojciec Arianki.
Dziewczynka, u której zdiagnozowano guza pnia mózgu o IV stopniu złośliwości, cały czas przebywa w szpitalu. Rodzice przypuszczają, że złe samopoczucie może wiązać się z infekcją złapaną przez dziewczynkę. W jej stanie każda choroba, nawet najmniejsza, przebiega znacznie ciężej.
W dodatku 11-miesięczna dziewczynka przeszłą kolejną operację. Zanim trafi do Stanów Zjednoczonych polscy lekarze starają się poprawiać stan dziecka.
"Ariance od ponad miesiąca towarzyszy tylko ból i strach. Płacze całymi dniami i nocami. W ogóle nie śpi. My już opadamy z sił. Zbiórka i szansa na leczenie w Stanach to nasza jedyna nadzieja. Lekarze w USA dalej mogą uratować nasze dziecko" - piszą na specjalnie założonym profilu facebookowym rodzice.
Objawy miały minąć po pierwszym dniu
Trzy dni gorączki. Potem wymioty. To miał być wirus. Jak każdy inny. Ale niespełna roczna dziewczynka już wtedy walczyła o życie. Choć jeszcze nikt nie zdawał sobie z tego sprawy.
Arianka ma 10 miesięcy. Jest radosnym bobasem, oczkiem w głowie Gracjany i Daniela Wasiaków z Warszawy. Pewnego dnia zaczyna gorączkować. Żadna nowość.
Ale gorączka utrzymuje się trzeci dzień. Dochodzi wysypka. Potem dwa dni względnego spokoju. Gorączka spada.
Zaczynają się wymioty. Dziewczynka zwraca posiłek. Jeden, drugi, trzeci. To czas na konsultację z lekarzem. Szczególnie, że przy wymiotach Arianka jest apatyczna, przewrażliwiona.
Rodzice dzwonią na nocne poradnie pediatryczne. Słyszą, że to wirus. Może przejdzie. Mają czekać.
Ale czekać nie potrafią. Wzywają lekarza. Lekarz bada córkę. Wstępna diagnoza jest podobna, jak ta telefoniczna z poradni. Mają czekać jeden dzień. Powinno być lepiej.
Ale wystarczy kilka godzin, aby stan dziewczynki się pogorszył. Jest noc. Rodzice muszą interweniować.
Telefon na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Porada - należy podawać dziecku wodę w mililitrach. Co 15 minut.
Efekty? Żadnych.
Mała wymiotuje wodą. Albo tylko ma odruch wymiotny, bo już nie ma czego zwracać. Jest niezwykle słaba. Rodzice mówią, że przelewa się przez ręce.
Desperacja. Rodzice, już w dzień, jadą do podwarszawskiego szpitala, w którym nie trzeba czekać w długiej kolejce do przyjęcia. Lekarze przyjmują Ariankę na oddział.
Po dwóch dniach czuje się lepiej. Znów się uśmiecha, je, raczkuje. Wyniki krwi i moczu nie wzbudzają niepokoju. Dziewczynka jest zdrowa.
Mijają kolejne dwa dni. I wszystko zaczyna się od początku. Gorączka, wymioty, rozdrażnienie, apatia.
Rodzice jadą z dzieckiem do prywatnego lekarza. Mają szczęście. Oprócz specjalizacji z pediatrii ukończył też neurologię. Tam Gracjana i Daniel dowiadują się, że natychmiast muszą zrobić przezciemiączkowe USG głowy. Na wszelki wypadek też USG jamy brzusznej. Skierowanie "na cito".
Znów są na SOR-ze. Przedstawiają sytuację lekarzom. Ci szybko wykonują USG. I już podczas pierwszego badania widać przyczynę problemów. Guz pnia mózgu. Jak okaże się po kolejnym badaniu - czwartego stopnia złośliwości.
To było 11 listopada. Tego dnia zaczęła się walka o życie Arianki.
85 proc. szans
W Polsce żaden z uznanych neurochirurgów nie chciał podjąć się operacji. Ale nagle pojawiła się szansa. I to większa niż ktokolwiek przypuszczał.
Dzięki fundacji "Zobacz mnie" już na drugi dzień po diagnozie zorganizowano telekonferencję, na której lekarze z St. Louis przedstawili plan leczenia dziewczynki. Dają nawet 85 proc. szans na powodzenie terapii.
Problem tkwi w kwocie, którą trzeba zapłacić. To 9 mln zł!
Na pomoc ruszyli celebryci, którzy udostępniają post z akcją pomocy dla Arianki. Zrobiły to m.in. Anna Lewandowska, Julia Wieniawa i Barbara Kurdej-Szatan.
Specjalny apel nagrał Andrzej Grabowski:
Do pomocy ruszył też świat sportu. Na licytacjach można kupić m.in. rękawice Joanny Jędrzejczyk z autografem i koszulkę z podpisami reprezentacji Polski w tenisie. Dwie swoje koszulki z podpisami przekazał Robert Lewandowski.
Ariankę wspomogła także para prezydencka. Przedmiotem licytacji jest gustownie zapakowana biżuteria: naszyjnik z bursztynem i spinki do mankietów oraz dedykacja od darczyńców dla osoby, która wylicytuje przedmioty.
Czas na zebranie całości kwoty jest do końca roku.