Wisła Płock zdjęła z siebie klątwę. Miała jednak sporo szczęścia

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: zawodnik Warty Poznań Jan Grzesik (z lewej) i Radosław Cielemęcki (z prawej) z Wisły Płock
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: zawodnik Warty Poznań Jan Grzesik (z lewej) i Radosław Cielemęcki (z prawej) z Wisły Płock

Wyjazdy dla Wisły Płock były przekleństwem. Nie potrafiła wygrać na terenie rywala od kilku miesięcy. Jednak w starciu z Wartą Poznań dopisało jej szczęście i triumfowała 2:1.

Starcie z Wisłą Płock wydawało się idealne na debiut trenerski dla 31-letniego Dawida Szulczka. "Nafciarze" to jedyny zespół w lidze, który nie zapunktował na wyjazdach. Do tego Warta mogła odnieść drugie zwycięstwo z rzędu i złapać falę na najbliższe tygodnie. Przebieg prawie całej pierwszej połowy podpowiadał, że to będzie sobota "Zielonych". Nadawali tempo gry, częściej byli pod bramką rywala. Niepewnie na przedpolu pracował Krzysztof Kamiński, źle odbijał piłkę, ale gospodarze nie mogli tego wykorzystać.

Najlepszą sytuację dla Warty miał w końcówce pierwszej części Michał Kopczyński. Świetnie nabiegł na piłkę wrzucaną z rzutu rożnego, uderzył głową, ale instynktownie obronił to na linii bramkowej Kamiński. Chwilę później to niemrawo grająca Wisła objęła prowadzenie. Piotr Tomasik sprytnie zagrał w pole karne, a inteligencją boiskową popisał się Radosław Cielemęcki. Nie uderzał na siłę, tylko technicznie, czym zaskoczył bramkarza i dał gola do szatni.

Warta jest najsłabszym zespołem u siebie w tym sezonie PKO Ekstraklasy, daje się zaskakiwać i traci bramki mimo niezłej gry, co stało się tuż przed przerwą. W drugiej części musiała bardziej zaatakować, wyjść wyżej, otworzyć się. Brakowało jednak dobrego dogrania w pole karne. Z łatwością dawał się wyłączać sporo biegający Jason Papeau, przez co lewe skrzydło Warty istniało tylko na papierze. Wisła nie musiała szarżować w swoich akcjach. Wystarczyło szybko odciąć przestrzeń do rozegrania i od razu miała kontrolę nad akcjami Warty.

Gospodarze mieli jedną niezłą akcję, po której Mateusz Kuzimski trafił w słupek. Sami jednak stracili naprawdę kuriozalnego gola. Adrian Lis, wybijając piłkę, trafił w naciskającego Kristiana Vallo. Ten przytomnie dograł do Łukasza Sekulskiego, który wtoczył futbolówkę do pustej bramki. "Zieloni" nie pierwszy raz w tym sezonie sprowokowali sytuację bramkową dla rywala.

Warta goniła przynajmniej za jednym golem. Ten mógł dać w końcówce Kuzimski, ale jego lob wylądował za bramką Wisły. Płocczanie starali się przerywać akcje "Zielonych" za wszelką cenę, często faulowali. Nie zachowali jednak czystego konta. Damian Rasak strącił dośrodkowanie Łukasza Trałki do własnej siatki i zanotował trafienie samobójcze.

Warta nie zdążyła wywalczyć remisu. Wisła triumfowała 2:1 i wygrała pierwsze wyjazdowe spotkanie od siedmiu miesięcy. Warta pozostanie w strefie spadkowej.

Warta Poznań - Wisła Płock 1:2 (0:1)
0:1 - Radosław Cielemęcki 45+2'
0:2 - Łukasz Sekulski 64'
1:2 - Damian Rasak (sam.) 90+3'

Warta: Adrian Lis - Jan Grzesik, Dawid Szymonowicz, Robert Ivanov, Jakub Kiełb (71' Mateusz Czyżycki) - Łukasz Trałka, Michał Kopczyński (71' Mateusz Kupczak) - Milan Corryn (57' Mario Rodriguez), Szymon Czyż (71' Konrad Matuszewski), Jason Papeau - Mateusz Kuzimski.

Wisła: Krzysztof Kamiński - Jakub Rzeźniczak, Dusan Lagator, Damian Michalski - Kristian Vallo (77' Damian Zbozień), Dominik Furman (65' Damian Warchoł), Filip Lesniak (57' Damian Rasak), Piotr Tomasik - Mateusz Szwoch, Radosław Cielemęcki (77' Dawid Krzyżański, Łukasz Sekulski (65' Marko Kolar).

Żółte kartki: Kupczak (Warta), Sekulski, Furman, Kolar, Rzeźniczak, Krzyżański (Wisła).

Sędzia: Damian Kos.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: grał im na nosie, ale miał pecha. Ochroniarz był jak... gepard!

Źródło artykułu: