Zachowanie miejscowych kibiców podczas meczu Albania - Polska w Tiranie pozostawiało wiele do życzenia. Ci po bramce Karola Świderskiego zaczęli rzucać w podopiecznych Paulo Sousy różnymi przedmiotami. Albańska federacja została więc ukarana przez FIFA (więcej TUTAJ).
Wydawało się, że tym samym światowa federacja rozstrzygnęła całą sprawę. Jednak w poniedziałek karę otrzymał także PZPN. Zdaniem Jakuba Kwiatkowskiego po raporcie delegata można było przewidzieć taką decyzję.
- Wiedzieliśmy, że jest wszczęte postępowanie dyscyplinarne względem federacji. Komisja dyscyplinarna FIFA w takich sytuacjach zawsze bazuje na raporcie delegata. Raport delegata był bardzo szczegółowy i dokładnie opisywał wszystkie zajścia na trybunach, które miały miejsce - stwierdził rzecznik Polskiego Związku Piłki Nożnej w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Oryginalna akcja zespołu Piotra Zielińskiego
- Nie tylko te, na których my się skupialiśmy, czyli zachowaniu albańskich kibiców, bo ono było najbardziej jaskrawe. Ale także naszych kibiców, którzy też troszeczkę narozrabiali i to jest wszystko opisane w tym raporcie. Tej kary można się było spodziewać - dodał.
Polscy kibice złamali jeden z podpunktów "Disciplinary Code". Ten akurat dotyczył rzucania przedmiotów i aktów niszczenia stadionu. - Mowa tu o artykule szesnastym. W raporcie delegata jest napisane, że nasi kibice rzucali też różnymi przedmiotami w kibiców albańskich, w tym między innymi krzesełkami - przyznał Kwiatkowski.
To oznacza, że PZPN musi zapłacić 50 tysięcy franków szwajcarskich. Co więcej, fani Biało-Czerwonych otrzymali zakaz wyjazdowy na mecz eliminacji mistrzostw świata z Andorą, który odbędzie się 12 listopada.
Na odwołanie Polski Związek Piłki Nożnej ma dziesięć dni. Można jedynie walczyć o zmniejszenie kary finansowej. - Według regulaminu dyscyplinarnego nawet nasze odwołanie nie zmieni kary zakazu wyjazdu. Gdybyśmy się ewentualnie odwołali, to ta kara finansowa mogłaby być zmniejszona lub wycofana. Ale to jeszcze za wcześnie w tym momencie. Mamy dziesięć dni na złożenie odwołania. Zanalizujemy sytuację - podsumował rzecznik.
Zobacz też:
Zapadła ostateczna decyzja w sprawie Michniewicza
Karuzela Mioduskiego. Nowy trener co 277 dni