Przypomnijmy - w sobotę WP SportoweFakty jako pierwsze poinformowały, że podczas sprawdzania siedziby Polskiego Związku Piłki Nożnej firma zajmująca się wykrywaniem podsłuchów odkryła podejrzane urządzenie w gabinecie prezesa Cezarego Kuleszy. Odkrycia dokonano w obudowie grzejnika pod oknem wychodzącym na ulicę Bitwy Warszawskiej. Władze PZPN zgłosiły sprawę policji, która zabezpieczyła odkryty sprzęt. Zgłoszono też powiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Za używanie nielegalnych podsłuchów grozi do dwóch lat więzienia.
Jaki sprzęt zamontowano w gabinecie Cezarego Kuleszy? Zebrane przez dziennikarzy Sportowych Faktów informacje oraz zdjęcia urządzenia przekazaliśmy policjantom, detektywom i ludziom zajmującym się na co dzień urządzeniami szpiegowskimi. Oto nasze ustalenia.
Podsłuch u Cezarego Kuleszy wykryto, skanując częstotliwości radiowe emitowane w jego gabinecie. W ten sposób trafiono na nadajnik pracujący na częstotliwości 418 Mhz.
ZOBACZ WIDEO: Polski Związek Piłki Nożnej z nowymi pomysłami? "Przedstawimy je panu premierowi"
- To proste, żeby nie powiedzieć, prymitywne nadajniki, działające ze stabilizacją kwarcową, stąd ich popularna nazwa: "kwarcówka" - mówi pierwszy z naszych rozmówców, detektyw korzystający w pracy z podobnych urządzeń. - Dźwięk jest nadawany drogą radiową. Teraz bardziej popularne są nowocześniejsze nadajniki wyposażone w kartę SIM, nadające z pomocą technologii GSM. Ale trzeba przyznać, że nadajnik radiowy ma tę przewagę nad GSM, że zagłuszarka sygnału nie działa na nadawany drogą radiową sygnał. Czasem prostackie rozwiązania są skuteczniejsze - zauważa nasz rozmówca.
Urządzenie znalezione u prezesa PZPN miało wystającą krótką antenę, przełącznik on/off, było zasilane trzema bateriami AA. - Przy takiej konfiguracji sprzętu nie ma mowy o zdalnym włączeniu i wyłączaniu nadajnika, który musi pracować w trybie ciągłym. To oznacza, że jego maksymalny czas pracy to ok. miesiąc - uważa nasz kolejny rozmówca, zajmujący się na co dzień sprzedażą takich urządzeń.
Zasięg, z którego można było odbierać dźwięki nagrane w gabinecie prezesa PZPN, nasi rozmówcy oceniają na od 200 do 1500 metrów. - Ale to nie oznacza, że ktoś musiał siedzieć z odbiornikiem w tej odległości, żeby słyszeć, co się dzieje w podsłuchiwanym miejscu. Wystarczy, że w okolicy, na zewnątrz lub wewnątrz budynku, umieszczono dyktafon podłączony do odbiornika i z niego zgrywano to, co udało się zarejestrować - mówi kolejny z naszych ekspertów.
Wszyscy nasi rozmówcy podkreślają, że namierzenie odbiorcy nagrań będzie praktycznie niemożliwe. - Jeśli w nadajniku nie było karty SIM, a wszystko na to wskazuje, nie ma szans ustalić dokąd był przesyłany sygnał - mówi jeden z naszych rozmówców.
Wszyscy eksperci zwracają uwagę, że urządzenie znalezione u Kuleszy to amatorska zabawka. - Zwykła, gówniana "radiówka". Do kupienia w internecie za parę stów. Na pewno czymś takim nie posługują się służby. To znaczy na pewno nie posługują się tym profesjonalne służby - mówi nam jeden z detektywów.
Dlatego nasi rozmówcy wykluczają plotki, które zaczęły krążyć w środowisku działaczy, że sprzęt podsłuchowy mógł być "pozostałością" po wizycie agentów CBA we wrześniu 2020 r. Agenci zabezpieczyli wtedy dowody w sprawie śledztwa dotyczącego afery melioracyjnej w regionalnym związku piłkarskim na Pomorzu Zachodnim.
Na amatorskie pochodzenie sprzętu z gabinetu Cezarego Kuleszy wskazują też inne dowody. Podobne urządzenie znaleźliśmy na stronie jednego ze sklepów ze sprzętem szpiegowskim za 169,99 złotych. - Nie znam dokładnej konfiguracji zabezpieczonego urządzenia, ale w naszym sklepie taki nadajnik z zasięgiem kilkaset metrów, zasilany w trzy baterie AA i z odbiornikiem możemy zaoferować już za kilkaset złotych. Nadajnik z zasięgiem do 1500 metrów, odbiornikiem i dyktafonem może kosztować do 2 tysięcy złotych - informuje nas sprzedawca tego typu urządzeń.
Szymon Jadczak szymon.jadczak@grupawp.pl
Czytaj także:
Szykuje się gigantyczna afera. W PZPN odkryto aktywny podsłuch
PZPN poinformował, kto znalazł podsłuch w ich siedzibie