- Pierwszy raz byłem w obcym kraju, musiałem ze wszystkim radzić sobie sam i, jak sięgam wspomnieniami, nie było to proste. Ale zawsze powtarzam, że niczego nie żałuję i cieszę się, że dostałem taką szansę w życiu - wspomina w rozmowie z Newonce Sport.
Lato 2016 roku to był czas Bartosza Kapustki. Udany sezon w Cracovii, miejsce w reprezentacji Polski i oczarowanie kibiców podczas mistrzostw Europy. Gdy wkrótce ogłoszono jego transfer do Premier League i to do aktualnego mistrza Anglii (za 5,5 mln euro!), wydawało się że 19-latek złapał Pana Boga za nogi.
Dziś pomocnik wciąż jest zawodnikiem bardzo młodym, jednak doświadczonym przez życie mocniej niż niejeden 30-latek. A pobyt w Leicester City, choć pełen rozczarowań, traktuje dziś jak potrzebne doświadczenie. Żałuje tylko jednego - że w czwartek nie wystąpi przeciwko "Lisom" w barwach Legii Warszawa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się stało?! Po trzech sekundach prowadzili 1:0
Nie tak to miało wyglądać
Cztery lata, trzy występy, żadnego w Premier League. Dla Bartosza Kapustki liczby są bezlitosne - napisać, że jego kariera w barwach Leicester City mogła potoczyć się lepiej, to nie napisać nic. Choć tuż po transferze pojawiały się głosy, że 19-latek wskakuje do zbyt głębokiej wody, jemu trudno się dziwić, że skorzystał z takiej szansy.
Zaryzykował, ale szampana nie było. Pierwszy sezon? Na debiut w Pucharze Anglii musiał czekać pół roku. W drugim klub wypożyczył go do SC Freiburg, gdzie występów uzbierało się dziewięć. Trzeci rok? Kolejne wypożyczenie, tym razem do belgijskiego drugoligowca z Leuven.
To był czas, w którym wielu zwątpiło, że zawodnik, który podczas Euro 2016 zachwycił Gary'ego Linekera, wróci na wysoki poziom. Plus pobytu w Belgii był taki, że wreszcie zaczął regularnie grać. Stał się też liderem reprezentacji Polski do lat 21. I gdy Biało-Czerwonym udało się sensacyjnie awansować na Młodzieżowe Mistrzostwa Europy, los brutalnie z niego zadrwił.
Zerwanie więzadeł krzyżowych zabrało Kapustce szansę na udział w turnieju, a także na pokazanie się i udowodnienie, że wciąż jest piłkarzem o wysokich umiejętnościach.
Powrót do formy i wielki pech
- Bardzo dobrze wyglądał na treningach. Był doskonały i imponujący, żeby być uczciwym. Ciężko pracował, aby wrócić do gry. Jest utalentowany technicznie, bystry i ciągnie go do strzelania bramek - mówił wiosną 2020 roku Brendan Rodgers. Po takich słowach wydawało się, że gra w Leicester City wreszcie będzie tylko kwestią czasu.
Znów jednak skończyło się na słowach, więc Kapustka podjął decyzję o odejściu. I latem ubiegłego roku podpisał kontrakt z Legią Warszawa. Była to znakomita decyzja dla obu stron - mistrz Polski zyskał klasowego pomocnika, a on odbudował swoją formę. Na dodatek ponownie spotkał się z Czesławem Michniewiczem, który nigdy nie ukrywał, że jest fanem jego umiejętności.
Kapustka był jednym z najważniejszym zawodników Legii w ostatnim sezonie, który drużyna zakończyła na pierwszym miejscu w tabeli. Wiosną eksperci wręcz domagali się od Paulo Sousy jego powrotu do reprezentacji Polski. Portugalczyk miał jednak inne plany.
Początek obecnego sezonu miał imponujący, jednak po raz kolejny dopadł go pech. W meczu II rundy eliminacji do Ligi Mistrzów z Florą Tallin Kapustka strzelił pięknego gola, by zaledwie kilkanaście sekund później doznać poważnej kontuzji kolana. I kolejne pół roku z głowy.
Utracone marzenie
W rozmowie z Newonce Sport nie ukrywa, że gdy dowiedział się o rywalach Legii w fazie grupowej Ligi Europy, w oczach pojawiła się łza.
- Od razu dotarło do mnie, że nie będę mógł wziąć w tym udziału, a po cichu o tym marzyłem. Pojechać na Leicester z innym klubem, zagrać na King Power Stadium, pokazać się. To mogło się wydarzyć, gdyby nie uraz, dlatego ciężko coś takiego przetrawić. To były trudne momenty - ujawnia.
Trudne momenty bez Kapustki przeżywa też Legia. Brak ruchliwego i błyskotliwego pomocnika jest w grze mistrza Polski aż nadto widoczny. W siedmiu ligowych spotkaniach Wojskowi przegrali aż cztery razy, lepiej im za to idzie w Europie.
Zwycięstwo nad Spartakiem w Moskwie otworzyło przed klubem drzwi do kontynuowania pucharowej przygody także wiosną. Punkty na własnym boisku z Leicester City byłyby dla Legii nieocenione.
Mecze grupy C Ligi Europy: Legia Warszawa - Leicester City i SSC Napoli - Spartak Moskwa rozpoczną się o godz. 18:45.
Reprezentant Polski zachwyca we Francji! Czytaj więcej--->>>