Górnik Łęczna wyszedł na boisko w Mielcu ospały i zdekoncentrowany, co wcześnie zostało ukarane dwoma strzałami do jego bramki. Fabian Piasecki ustawił się w odpowiednim miejscu pola karnego i przymierzył w kierunku dalszego narożnika w bramce Macieja Gostomskiego. Mateusz Mak ustalił wynik już w 14. minucie strąceniem piłki po wrzutce Krystiana Getingera z rzutu wolnego.
- Plan na ten mecz wyglądał tak jak nasza gra w drugiej połowie. Chcieliśmy grać agresywnym pressingiem na połowie Stali i wykorzystywać nasz system w ofensywie. Pierwsza część to żart oraz kompromitacja. Nie było nas na boisku, nie realizowaliśmy założeń. Brakowało wiary i koncentracji przy pierwszym golu. Zapłaciliśmy wysoką cenę za takie dziadostwo - mówi na konferencji Kamil Kiereś, trener Górnika.
- W przerwie nawiązałem do walorów męskości. Tchórz się schowa, a mężczyzna postara się walczyć i zmienić oblicze meczu. W drugiej połowie możemy żałować braku skuteczności, ponieważ było sporo szans na strzelenie gola. Stal zagrała defensywnie i popełniała błędy, ale nie potrafiliśmy jej za to ukarać. Jestem zawiedziony, ponieważ było nas stać na godne zaprezentowanie i zapunktowanie - dodaje szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cudowne uderzenie z rzutu wolnego. Nie uwierzysz, kto strzelał
Stal Mielec dzięki zasłużonemu zwycięstwu oddaliła się od zamykającego tabelę Górnika Łęczna. Szczególnie w pierwszej połowie górowała nad przeciwnikiem. Później potrafiła generalnie zarządzać wydarzeniami na boisku nawet po stracie Mateusza Żyry. Obrońca zobaczył drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę.
- Przed przerwą reprezentacyjną zdobycie trzech punktów było priorytetem. Zagrały dwa zespoły z dołu tabeli i na szczęście to nie my płaczemy po ostatnim gwizdku. Mecz ułożył nam się idealnie i nic nie wskazywało na kłopoty. Górnik co prawda zaatakował, ale utrzymaliśmy wynik. Musimy teraz pracować nad systematycznością w punktowaniu - mówi Adam Majewski, szkoleniowiec Stali.
- Nie przełożyliśmy do końca planu na drugą połowę na boisko. Wiedzieliśmy, że Górnik zaatakuje i będzie wykonywać dużo penetrujących podań prostopadłych. Wycofaliśmy się za głęboko i zabrakło utrzymania się przy piłce. Zawodnicy za wszelką cenę nie chcieli stracić bramki po przerwie i to udało się - dodaje Majewski.
Czytaj także: Dzień Kamilów w Szczecinie. Pogoń pokazała rozmach na oczach Grosickiego
Czytaj także: Kamil Grosicki z planem powrotu do reprezentacji. "Chcę pokazać, że 'turbo' jest nadal mocne"