W poniedziałek Łukasz Zwoliński był bliski tego, by strzelić drugą bramkę w swoim drugim meczu w sezonie. - Nie popełniają błędów ci, co nie próbują. Oficjalnie mogę przeprosić Macieja Gajosa, bo taką piłkę trzeba wykorzystać. Najważniejsze, że drużyna wygrała, a nie że Zwoliński strzelił bramkę lub nie - powiedział piłkarz Lechii Gdańsk.
Napastnik wypowiedział się też o swoich celach. - Jestem przeambitnym chłopakiem i chcę, by Lechia była jak najwyżej w tabeli. Przede wszystkim chcę kończyć mecze z trzema punktami. Gdybym wykorzystał sytuację, to nie wiem czy nie skończyłoby się to na 3:0 lub 4:0 - zauważył Łukasz Zwoliński po meczu z Wisłą Płock.
Piłkarze Lechii wygrali pomimo kontuzji. - Mimo paru urazów, zaczynamy budować małą twierdzę i dowieźliśmy zwycięstwo do końca. W ubiegłym sezonie straciliśmy wiele punktów w końcówkach. Trzeba wyciągać wnioski, bo w tej lidze nie ma słabych drużyn. Gra się o pełną pulę. To był pierwszy mecz przy kibicach i zakończyliśmy go zwycięstwem - podkreślił.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to się nie mieści w głowie! Zobacz, co ten Polak potrafi
Dla napastnika najważniejsze jest to, że szuka go piłka. - Cieszę się z tego, że dochodzę do sytuacji. Nie wiem jak bym się czuł, gdybym był ciągle za obrońcami. Trzeba dołożyć do tego skuteczność, a o to się nie martwię - przyznał Zwoliński.
- Napastnik zawsze jest pazerny i ja jestem głodny bramek. Chcę strzelać ich jak najwięcej. Fizycznie jestem przygotowany do sezonu i czuję się dobrze. Grunt, że jestem zdrowy, bo w ubiegłym sezonie miałem dwie kontuzje mechaniczne, których nie mogłem uniknąć. One mnie wyhamowały, czuję że dochodzę do sytuacji. Z braku skuteczności nie robię problemu, bo znam swoje umiejętności i kolejne bramki są kwestią czasu - podsumował piłkarz Lechii Gdańsk.
Czytaj także:
Trener Wisły nie traci optymizmu
Lechia czerpie inspirację z Euro 2020