Mistrzowie Polski wywiązali się z roli faworyta. We wtorek wygrali 1:0 z Florą Tallinn w Estonii. Jedyną bramkę zdobył Rafael Lopes, który także przed tygodniem wpisał się na listę strzelców.
W drugiej odsłonie Artur Boruc skapitulował, jednak sędzia główny dopatrzył się spalonego. Kilkadziesiąt sekund później wspomniany Lopes zapewnił zwycięstwo Legii Warszawa.
- Już ktoś w szatni mówił, że prawdopodobnie nie było spalonego, ale nie ma co mówić, sędzia tak to zobaczył. Straciliśmy bramkę w łatwy sposób i to na pewno boli. Przegraliśmy długą piłkę i dośrodkowanie, gdzie nie byliśmy przygotowani do tego. Trzeba powiedzieć, że Legia na pewno była mocniejsza w dwumeczu, ale też mieliśmy swoje szanse i tego szkoda - Konstantin Vassiljev zabrał głos na antenie TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kto bogatemu zabroni? Tak spędza wakacje Cristiano Ronaldo
Były piłkarz Piasta i Jagiellonii odczuwał niedosyt. - Na pewno możemy mówić o tym, że ta sytuacja miała wpływ, ale to nie powinno tak być, trzeba grać dalej. Nic już nie mogliśmy zmienić, powinniśmy być dalej skoncentrowani i nie dopuścić do tego. Legia strzeliła pierwszą bramkę, to utrudniło nam zadanie - oznajmił.
- Myślę, że nasze występy na pewno nie były złe, ale żeby wygrać przeciwko takiemu przeciwnikowi jak Legia, to trzeba wykorzystywać sytuacje. W pierwszej połowie mieliśmy dwie lub trzy sytuacje, powinniśmy to strzelić - dodał 36-letni Vassijlev.
Ostatecznie to Legia awansowała do trzeciej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Podopieczni Czesława Michniewicza zmierzą się z Dinamem Zagrzeb.
Czytaj także:
"Jesteśmy profesjonalistami. Mierzymy jak najwyżej". Legia nie chce spocząć na laurach
"Mecz niewykorzystanych okazji". Estońskie media o wygranej Legii