Kilka lat temu Lukas Podolski obiecał, że karierę zakończy w Górniku Zabrze i słowa dotrzymał. "Poldi" podpisał kontrakt ze śląskim klubem i z miejsca został ulubieńcem kibiców. Władze Górnika przekazały, że po pozyskaniu Podolskiego rekordowe obroty odnotował klubowy sklep.
Z Podolskim w Zabrzu związane są duże nadzieje. Sztab szkoleniowy liczy, że rady i wskazówki udzielane przez byłego reprezentanta Niemiec pomogą w rozwoju młodych piłkarzy. Z kolei działacze wierzą, że Górnik włączy się do walki o czołowe lokaty w PKO Ekstraklasie.
Kamil Kosowski jest zdania, że w normalnych warunkach Górnikowi nie udałoby się nakłonić do gry mistrza świata. Nie jest on przekonany, że zabrzanie od razu po tym transferze dołączą do ligowej czołówki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kobiety nie strzelają pięknych goli? Po tym nagraniu zmienisz zdanie
"Przekornie powiem, że Górnicy mogą nas zaskoczyć, ale na minus. Obecność Podolskiego znacznie podnosi wymagania i związaną z tym presję. A gdy ta jest za duża, to w grze pojawia się nerwowość" - przekazał w felietonie dla "Przeglądu Sportowego".
Były reprezentant Polski przypomniał też osobę Richmonda Boakye, który do Górnika trafił w zeszłym sezonie. Miał bogate CV, w Zabrzu był gwiazdą, ale rundę wiosenną zakończył bez żadnego trafienia i był jednym z największych rozczarowań.
"W poprzednim sezonie mieliśmy w Zabrzu inną gwiazdę - Richmonda Boakye, ale o jego obecności kibice Górnika chcą jak najszybciej zapomnieć. Oby pobyt Poldiego okazał się z kategorii tych niezapomnianych" - dodał Kosowski.
Czytaj także:
Gorące lato dla polskich piłkarzy. Wielu szuka nowych klubów
Henrik Ojamaa: Chcemy ograć Legię. Taki wynik przewiduję w dwumeczu