Wielkie przebudzenie futbolu na Podkarpaciu. "Ludzie tutaj mają wyjątkowe cechy"

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: piłkarze Stali Mielec
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: piłkarze Stali Mielec

Kilkanaście lat temu z klubów na Podkarpaciu biła bieda. Dziś jest tu pełno nowych stadionów i inwestorów. - Wciąż udowadniamy, że jesteśmy partnerami, nie prowincją - mówi Tomasz Poręba, europoseł, który stoi za sukcesami Stali Mielec.

Bramka Jonathana de Amo w 97. minucie meczu z Lechem w Poznaniu dała wygraną Stali Mielec i przedłużyła nadzieję drużyny na utrzymanie się w PKO Ekstraklasie. Ma ona wymiar symboliczny. Po wielu latach posuchy ludziom z Podkarpacia potrzebny jest sukces.

W listopadzie 1995 roku na stadion Stali Mielec zawitał łódzki Widzew. Trener z Łodzi, Franciszek Smuda, został rzucony śnieżką przez jednego z kibiców. Zaczął odgrażać mu palcem i krzyknął: "Ty, maliny byś tu sadził!". Nie minęło wiele lat, a miejscowym kibicom nie pozostało nic poza "sadzeniem malin".

Mielec nie wykorzystał pozycji

- Na początku lat 90. mieliśmy jeszcze przez kilka lat Stalową Wolę w Ekstraklasie czy epizod Siarki Tarnobrzeg. Gdzieś od połowy tej dekady nastąpiła równia pochyła. Transformacja początkowo nie sprzyjała temu regionowi, w którym przedsiębiorstwa musiały się przebranżowić w swojej produkcji. Jeżeli ktoś pracował na WSK w Rzeszowie, to mu potrącano z poborów składkę na klub zakładowy. To były tysiące ludzi. Komuna padła, rynki zbytu także, pracowników ubyło i dotacji zabrakło. Sport się załamał. Trzeba było sprywatyzować nierentowne przedsiębiorstwa, na co zgodziły się nawet związki zawodowe. Dopiero w 2003 r. powołano Dolinę Lotniczą - przypomina socjolog Krzysztof Prendecki.

ZOBACZ WIDEO: Jacek Magiera szczerze o sytuacji Konrada Poprawy. "Nie może mieć żadnych wątpliwości"

- Mielec nie wykorzystał swojej pozycji z lat 70. i nie wychował sobie kibica w regionie. Na Podkarpaciu pojawiło się w latach 80. wiele niezłych klubów. Efekt był taki, że nie było jednego dominującego, jak Legia, Lech czy Wisła, który miałby całe rzesze kibiców. Proszę spojrzeć: Wisłoka Dębica, Iglopol Dębica, Stal Mielec, Stal Rzeszów, Resovia, Siarka Tarnobrzeg, Stal Stalowa Wola, Karpaty Krosno. Wiele solidnych klubów, ale nie było ośrodka, który miałby łatwość pozyskania sponsora czy stabilną dużą grupę kibiców. Kiedy przyszedł kryzys, było to bardzo widoczne. Wszyscy polecieli solidarnie w dół w hierarchii - mówi Leszek Śledziona, historyk piłki nożnej, autor książek o polskim futbolu.

Niedługo minie 20 lat od momentu, gdy Podkarpacie spadło na dno. Wśród regionów państw Unii Europejskiej (w tym przyszłych) region był na szarym końcu, jeśli chodzi o sytuację gospodarczą i zatrudnienie. To pociągnęło za sobą sport. Trudno w to uwierzyć, patrząc dziś na sytuację w regionie. Podkarpacie ma swoją drużynę w Ekstraklasie, w I i w II lidze. Ale to nie wszystko. W regionie działa jedna z najlepszych akademii młodzieżowych w kraju - Beniaminek Profbud Krosno, a także kilka mniejszych ośrodków. Dokonuje się tu prawdziwa piłkarska rewolucja.

- Przyjechałem do Mielca w 1995 roku. Była tu monokultura przemysłowa. Był jeden zakład, w którym koncentrowało się życie miasta. Gdy zakład upadł, nagle 20 tysięcy ludzi znalazło się na bruku. Po jakimś czasie powstała strefa ekonomiczna, ale początkowo był bardzo ciężki okres. Bezrobocie, potężny ciężar psychiczny. Na tym ucierpiał oczywiście sport. Widziałem, jak klub się rozpadał. Zawsze marzyłem o tym, żeby to odbudować. Wiele lat później, gdy pojawiły się możliwości, Stal poszła mocno do przodu - mówi Tomasz Poręba, europoseł Prawa i Sprawiedliwości, jeden z głównych architektów zmian na Podkarpaciu.

- Świat zapomniał o Podkarpaciu i ludzie tu sami się urządzili, całkiem dobrze. A teraz inwestują, między innymi w sport, chcą coś dać od siebie - mówi Michał Wlaźlik, dyrektor sportowy Stali Rzeszów.

- Dzieci z Podkarpacia zawsze miały talent. Trzeba było tylko stworzyć im warunki - zauważa Grzegorz Raus, założyciel Beniaminka Krosno. Miejscowi wierzą, że cechy ich charakteru w zestawieniu z możliwościami infrastrukturalnymi spowodują wielki skok.

- Sam pochodzę z małej miejscowości, więc wiem, że tacy ludzie często muszą pokazać charakter, determinację, żeby wyrwać się z prowincji. Na Podkarpaciu jest wiele takich miejsc. I te osoby w ostatecznym rozrachunku pokazują więcej ambicji. Są bardziej zmotywowane - uważa Tomasz Poręba.

Wielki skok

Ostatnia dekada to wielki skok tutejszego futbolu. Gdzieniegdzie wciąż jeszcze widać pomniki tej zapaści, takie jak stadion Resovii, który Poręba nazywa wstydem i wyrzutem sumienia lokalnych elit. Niedługo prawdopodobnie zniknie, a na jego miejsce powstanie Podkarpackie Centrum Lekkiej Atletyki.

Ta rewolucja, której świadkami jesteśmy, dokonuje się w kilku miejscach. Trudno powiedzieć, na ile są ze sobą powiązane. Po latach posuchy pojawili się pierwsi rewolucjoniści, w Krośnie.

- Wierzyliśmy, że można działać jak na Zachodzie - mówi Grzegorz Raus, prezes Beniaminka Krosno. Zaczynał z kolegami na boiskach osiedlowych. Wszędzie działały stare układy, nikt nie chciał dopuścić nowych do stołu. Byli jednak mocno zdeterminowani. Działali inaczej.

- W tamtych czasach nasze dzieci jeździły na mecz z Cracovią i przez tydzień miały problemy z zaśnięciem, to było dla nich takie wielkie wydarzenie. Teraz jadą w dowolne miejsce w Polsce i rywalizują jak równy z równym - mówi Raus. Dziś kilkudziesięciu zawodników z Beniaminka gra w najlepszych akademiach w Polsce, w tym w Lubinie, Warszawie czy Poznaniu. - Można powiedzieć, że Beniaminek pobudził do działania inne kluby, powstało wiele fajnych akademii młodzieżowych.

Infrastruktura jest tu bardzo ważna. - Żeby to można było zacząć budować, należało też zbudować podstawy infrastrukturalne. Stąd cała naprzód jeśli chodzi o budowę stadionów, hal sportowych - mówi Tomasz Poręba, który od lat walczy, z bardzo dobrym skutkiem, o poprawę infrastruktury sportowej. W ostatnich latach powstało centrum badmintona w Przemyślu, obiekty rehabilitacyjno-sportowe w Sanoku, efektowny stadion w Stalowej Woli, w Mielcu za rok powstanie wielofunkcyjna hala sportowa dla kilku tysięcy widzów, projekt wart 130 milionów złotych, wspomniane Centrum Lekkiej Atletyki w Rzeszowie i w końcu centrum narciarstwa w Bieszczadach.

Do tego dochodzi wiele prywatnych inicjatyw. W Sanoku miejscowy biznesmen Jerzy Domaradzki wybudował kilka boisk, w Krośnie ma powstać elegancki kompleks Beniaminek Center, w Przemyślu powstała Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Maciej Makarowski, właściciel salonów meblowych oraz sklepów ze sprzętem RTV AGD, zainwestował w nią 8 milionów złotych, a teraz rozbudowuje infrastrukturę. Na wrzesień będzie miał prawie komplet uczniów.

Rzeszów rzuca wyzwanie Polsce

W końcu jest Stal Rzeszów. Miejscowy biznesmen, potentat w branży światłowodów, nie ukrywa, że ma ogromne ambicje. Dziś budżet klubu to ok 12 milionów złotych rocznie. Większość pochłania akademia. Stal Rzeszów chce ściągać i wychowywać przyszłe gwiazdy futbolu. Na razie klub jest w II lidze, ale jest jasne, ze przy tej skali inwestycji długo tu nie zabawi.

- Chcielibyśmy awansować do Ekstraklasy w ciągu trzech, czterech lat. Na pewno marzą się nam puchary i stałe miejsce w czołówce polskiej piłki, ale nie spieszymy się. To może być kwestia 10-12 lat. Chcemy też mieć liczącą się w Europie akademię. Czy to śmiałe plany? Gdy kilkanaście lat temu rozkręcaliśmy firmę, byliśmy kilka tysięcy razy mniejsi od potentatów na europejskim rynku. Dziś jesteśmy kilka razy mniejsi, współpracujemy z nimi, mamy najwyższej klasy technologię. Dlaczego ten model ma nie zadziałać w piłce? Dziś jesteśmy kilkaset razy mniejsi niż Barcelona, mamy więc lepszą pozycję startową niż miała moja firma - przekonuje właściciel Stali Rzeszów, Rafał Kalisz.

Dziś Stal już staje się atrakcyjnym miejscem dla młodych zawodników z całej Polski. Jest w czołówce klasyfikacji Pro Junior System, która pokazuje, ile minut zagrali w drużynie młodzi zawodnicy. To znaczy, że klub daje szansę młodzieży. Przy okazji Stal gra ofensywną, agresywną piłkę, co sprawia, że łatwo się tu dobrze pokazać.

- Dajemy sygnał piłkarzom z całej Polski, że warto tu przyjść, rozwinąć się. Gra w Stali znacznie zwiększa szansę wejścia do piłki profesjonalnej. Już teraz przyjeżdżają do nas zawodnicy choćby z Warszawy. Dzięki rozwojowi infrastruktury kraj bardzo się skrócił, wyjazd do Rzeszowa nie jest jakąś wycieczką w nieznane. To jest bardzo dobra ścieżka kariery - mówi Michał Wlaźlik, dyrektor Stali.

- Nie będziemy rywalizowali z Legią Warszawa o najdroższych zawodników, ale możemy sprzedawać Legii dobrze przygotowanych piłkarzy za dobre pieniądze. Mamy naprawdę możliwości, by liczyć się w Polsce - dodaje.

W Rzeszowie nie ukrywają, że chcą być centralnym klubem regionu. - Chcemy, żeby wraz ze Stalą Rzeszów odrodziło się też Podkarpacie. Nasza idea to partnerstwo w regionie. Chcemy się dzielić, żeby wszyscy zyskali. Tak działam w biznesie i wiem, że na dłuższą metę to daje dużo lepsze efekty - mówi Kalisz. - Tak jak w biznesie, tak w sporcie interesuje mnie budowanie czegoś trwałego, dlatego szukamy najlepszych ludzi. Nie wszyscy są z Podkarpacia, ale większość. To dla nas dość istotne.

Na razie jednak Stal musi pokonać lokalnego konkurenta, Resovię. Również ten klub mocno postawił na szkolenie. Oba kluby korzystają z nowatorskich systemów szkolenia. W Stali działa Mateusz Maciejewski, związany z programem Deductor, w Resovii jeden z założycieli programu Football Lab, Mariusz Paszkowski.

- Jest tu dobry klimat do zmian, ludzie chcą się pokazać, chcą wyrwać się z piłkarskiej "Polski B" i pokazać się jako równorzędni partnerzy - mówi Paszkowski, którego program stosuje wiele klubów z poziomu centralnego.

Sport ciągnie region

Tomasz Poręba uważa, że inwestowanie w sport, to klucz dla rozwoju regionu. - Mieszkam w Brukseli od blisko 20 lat i mam lub miałem sporo różnych kontaktów w Anderlechcie, Brugge, byłym już RWD Molenbeek czy Standardzie Liege. Staram się tam co jakiś czas zapraszać młodzież i trenerów z Mielca i Podkarpacia. Cieszę się też z trenerskich staży, które udało mi się dla nich zorganizować w Chelsea czy Bayernie Monachium. Mam przekonanie, że to jest ten kierunek. Konsekwentne inwestowanie w wiedzę i doświadczenie. To kiedyś zaprocentuje. Niesamowite było też doświadczenie z meczów 3., 4. ligi angielskiej, tam społeczność, biznes, intelektualna elita miasta spotykają się ze sobą przed meczem, rozmawiają, budują relacje. Tworzą się pozytywne emocje, które potem przekładają się na sukces zarówno biznesowy jak i sportowy. Ja tak widzę budowanie sportu i piłki nożnej na Podkarpaciu. Trzeba zbudować pewną tożsamość wokół klubów - uważa Poręba.

Podaje przykład Tarnobrzega. - To było kiedyś miasto wojewódzkie. Straciło status i natychmiast przełożyło się to na mentalność, brak poczucia pewności siebie, kompleksy. I teraz co tych ludzi ciągnie do góry? Sport. Udało się uratować tarnobrzeski ping-pong, ściągnąć spółkę Enea, poważnego sponsora. Zespół zdobył mistrza Europy, idzie po kolejny 30. tytuł mistrza Polski. Na trybunach pojawiły się tysiące ludzi, jest duma, identyfikacja z klubem, sukcesem, co to też przekłada się na sukces miasta - zauważa europoseł.

Intuicja intuicją, ale w przeszłości publikowano badania, według których sukces sportowy w weekend powoduje zwiększoną wydajność w zakładach pracy. Niemcy przekonują, że swój cud gospodarczy z lat 50. i 60. zawdzięczają w znacznym stopniu wygranemu mundialowi z 1954 roku.

- Sukces klubu powoduje wzrost optymizmu, poprawę relacji międzyludzkich, przekłada się na mniejszą skalę różnych problemów w mieście. Tak to funkcjonuje na Zachodzie i to staram się robić od lat na Podkarpaciu - mówi europoseł. - Następnym krokiem, po rozwoju infrastruktury drogowej i kolejowej, jest sport. Trzeba zbudować poczucie lokalnej dumy i tożsamości. Ludzie przez te projekty muszą czuć więcej pewności siebie. Brak tej pewności, kompleksy, hamują nasz rozwój. Często nie potrafimy wykorzystać naszego potencjału. Ta wiara musi się z czegoś wziąć, a sukces sportowy daje kapitalne, pozytywne emocje.

Już teraz wiadomo, że na Podkarpacie przeniesie się część wyścigu Tour de Pologne. Zdjęcia i migawki mają pokazać Podkarpacie jako nowoczesny i turystyczny region.

Starsi mieszkańcy Rzeszowa pamiętają Puchar Polski zdobyty w 1975 roku i mecze w europejskich pucharach ze Skeid Oslo czy Wrexham. W Mielcu dwukrotnie świętowano tytuł mistrza Polski, drużyna pięciokrotnie reprezentowała Polskę w europejskich pucharach, na tutejszy stadion przyjechał Real Madryt. Klub wydał na świat króla strzelców mistrzostw świata, Grzegorza Latę. Koszulkę Stali zakładali Henryk Kasperczak, Jan Domarski, Andrzej Szarmach i wielu innych kadrowiczów. Po latach posuchy mieszkańcy Podkarpacia mają prawo marzyć, że dobre czasy jeszcze nadejdą. I to wkrótce.

Czytaj także: Stal się nie żegna. Zaskoczenie w Mielcu
Czytaj także: Stal Mielec uciekła spod topora. Włodzimierz Gąsior: Wydawało się, że "spuścili" nas z ligi

Źródło artykułu: