Gdy po 29 minutach Radunia Stężyca prowadziła z Elaną Toruń 3:0 (po golach Sebastiana Dei, Filipa Burkhardta i Pawła Wojowskiego), zanosiło się na łatwe zwycięstwo lidera III ligi (grupa 2).
Na kwadrans przed końcem gospodarze stracili Sebastiana Murawskiego, który zobaczył drugą żółtą kartkę. Później musieli grać w "dziewiątkę" (po wykorzystaniu limitu zmian i kontuzji jednego z zawodników Raduni). Jednak w 90. minucie nadal mieli trzy gole zapasu.
Sędzia Łukasz Chodnicki doliczył do drugiej połowy sześć minut i... stało się coś nieprawdopodobnego! Elana ruszyła do odrabiania strat. W 92. minucie rzut karny wykonywał Hubert Antkowiak. Jego uderzenie obronił Kacper Czajkowski, ale przy dobitce Antkowiaka był bezradny.
Minutę później było już tylko 3:2, po trafieniu Sebastiana Raka. Gdy rozpoczęła się siódma dodatkowa minuta, czerwoną kartkę obejrzał Dawid Cempa (za dwie żółte, obie już po upływie regulaminowego czasu gry) i Radunia pozostała w zaledwie ośmioosobowym składzie.
Torunianie przeprowadzili jeszcze jedną akcję. Efekt? Wrzutka w pole karne i... zagranie ręką Michała Czekaja, a w konsekwencji drugi rzut karny dla Elany. Tym razem do piłki podszedł Łukasz Furtak, któremu noga nie zadrżała. W ósmej doliczonej minucie wyrównał, a zaraz po tym arbiter zagwizdał po raz ostatni.
- Mając 3:0, nie powinniśmy w żadnym wypadku tego zremisować, ale niestety tak się wydarzyło. Nie jest to na razie dla mnie zrozumiała sytuacja - skomentował szalony mecz Sebastian Letniowski, trener Raduni Stężyca, w Radiu Gdańsk.
Radunia w niesamowitych okolicznościach wypuściła z rąk prowadzenie i dwa punkty, ale nadal otwiera tabelę grupy 2 trzeciej ligi. Ma cztery punkty przewagi nad Świtem Skolwin, a do zakończenia sezonu pozostało jeszcze 10 kolejek.
Zobacz szaloną końcówkę meczu w Stężycy
Czytaj także: Szalony mecz Legii Warszawa w Lidze Mistrzów. Minęły już cztery lata (wideo)
Czytaj także: PKO Ekstraklasa: trenerzy w szoku po kuriozalnym meczu Warty Poznań z Rakowem Częstochowa
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Strzela jak "nowy Messi"