To były burzliwe dni dla właściciela Liverpoolu, Johna W. Henry'ego. Najpierw amerykański miliarder przyłączył klub z Anfield do Superligi, a następnie musiał zmierzyć się ze wszędobylską krytyką. I nie chodzi w tej chwili tylko o głosy sprzeciwu ze strony kibiców. Znamienne dla całej sytuacji było zdanie Juergena Kloppa oraz jego podopiecznych. Wśród nich na próżno szukać kogokolwiek, kto decyzję Henry'ego skwitowałby szczerymi brawami.
W efekcie właściciel The Reds zabrał się za gaszenie pożaru, który sam wywołał. W tej chwili Liverpool nie jest już członkiem Superligi, a sam Henry w oficjalnym wystąpieniu przeprosił kibiców zespołu za udział w przedsięwzięciu.
Czy to wystarczy do natychmiastowego zasklepienia różnic między stronami? Jamie Carragher uważa, że taka ewentualność to abstrakcja nie tylko teraz, ale także w długoterminowej perspektywie. Były gracz 19-krotnych mistrzów Anglii liczy po cichu, że zaistniały kryzysy doprowadzi do fundamentalnych zmian w strukturach właścicielskich Liverpoolu.
ZOBACZ WIDEO: "FIFA i UEFA mają nabitą broń". Michał Listkiewicz mówi, jak działacze będą chcieli powstrzymać Superligę
- Ludzie nigdy mu tego nie zapomną. Oczywiście, John W. Henry nie zostawi tak po prostu klubu, ale zważywszy na całe zamieszanie związane z Superligą, nie widzę przyszłości z nim u steru - twierdzi na łamach Sky Sports 43-latek. - Najlepsze, co może w tej chwili zrobić, to znaleźć kupca. Uważam, że będzie mu bardzo ciężko utrzymać zdrową relację z kibicami Liverpoolu i dalej rozwijać klub - dodaje po chwili 38-krotny reprezentant Anglii.
Liverpool to nie jedyny klub, który bardzo szybko odpuścił pomysł realizacji Superligi. Oprócz The Reds w projekcie nie ma już żadnego angielskiego klubu, a także Atletico Madryt oraz Interu Mediolan. Komunikaty w sprawie rozgrywek wydały również AC Milan i Juventus.
Czytaj także: Superliga. "Kluby popełniły duży błąd". Szef UEFA zabrał głos po decyzji Anglików
Czytaj także: Na taką reakcję czekali kibice Liverpool FC. "Przepraszam wszystkich"