Gazeta zarzuca Zbigniewowi Bońkowi obejście ustawy o sporcie. Brat prezesa zeznawał w sądzie

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Łukasz Trzaskowski / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek
WP SportoweFakty / Łukasz Trzaskowski / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek
zdjęcie autora artykułu

Firma Mikrotel od około 20 lat świadczy usługi na rzecz PZPN. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że należy ona do rodzonego brata obecnego prezesa związku. Wielu szczegółów dowiedzieliśmy się podczas trwającego w Warszawie procesu sądowego.

W sądzie okręgowym w Warszawie trwają procesy w sprawie, które Zbigniew Boniek, prezes PZPN, wytoczył dziennikarzowi Piotrowi Nisztorowi oraz "Gazecie Polskiej Codziennie". Wszystko przez serię publikacji sugerujących m.in. jego związki ze służbami komunistycznymi i nieprawidłowości w PZPN. To dwa procesy, które toczą się równolegle przed tym samym sędzią, Rafałem Wagnerem. Chodzi o to, żeby nie przesłuchiwać dwukrotnie tych samych świadków. Jednym z elementów postępowania jest sprawa firmy Mikrotel, która należy do brata Bońka - Romualda. Udziały posiada w niej także Marcin Boniek, bratanek prezesa PZPN. Firma Mikrotel na zlecenie firmy SportFive odpowiada m.in. za obrandowanie meczów reprezentacji Polski oraz meczów I i II ligi. Tymczasem według ustawy o sporcie "członek zarządu polskiego związku sportowego nie może być osobą najbliższą (…) dla osoby prowadzącej działalność gospodarczą polegającą na świadczeniu na rzecz polskiego związku sportowego usług, dostaw lub robót budowlanych, w tym usług sponsoringu finansowego lub rzeczowego".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjrzyj się dokładnie, co on zrobił! Fantastyczny gol piłkarza-amatora

Romuald Boniek w rozumieniu ustaw spełnia definicję osoby najbliższej. Co ciekawe, wcześniej, w okresie od sierpnia 2017 do września 2018 firma współpracowała z PZPN bezpośrednio, a potem już wykonywała zlecenia SportFive. Podczas rozprawy adwokaci reprezentujący "Gazetę Polską Codziennie", Hubert Kubik oraz Stanisław Sawicki, starali się wykazać złamanie ustawy o sporcie. Oto fragmenty przesłuchania Romualda Bońka, starszego brata prezesa PZPN, który miał prawo odmówić składania zeznań, ale z niego nie skorzystał. Z zeznań dowiadujemy się, że w marcu 2001 roku Romuald Boniek przejął od brata udziały w firmie Mikrotel. Starszy z braci wcześniej obsługiwał różne imprezy żużlowe, koszykarskie i siatkarskie. PRAWNICY GAZETY: Jak doszło do zawarcia umowy z tą spółką? Romuald Boniek: Inicjatorem umowy była spółka, która zwróciła się do mnie, czy nie chciałbym pomóc w organizowaniu imprez. Skąd tak potężna spółka (SportFive - międzynarodowa korporacja - przyp. red.) mogła wiedzieć o pańskiej działalności? - Nie wiem, nie mam takiej wiedzy. Gdzie jest zarejestrowana pańska spółka? - W Bydgoszczy. A spółka SportFive? - Nie mam takiej wiedzy. A gdzie pan jeździł na spotkania zawrzeć umowę? - Umowę zawieraliśmy internetowo. W 2001 roku internetowo? - Tak. A nie jeździł pan na jakieś spotkania do swojego klienta? - Nie, wszystkie sprawy załatwialiśmy telefonicznie. A widział się pan z panem Andrzejem Placzyńskim (szef firmy SportFive - przyp. red)?   - Tak, wiele razy, przy okazji różnych imprez sportowych. (…) Nie było żadnej pisemnej umowy? - Pojawiła się na początku 2002 roku. A pan składał jaką ofertę firmie SportFive? Udokumentował pan jakoś swoje doświadczenie? - Nie pamiętam, jak to było konkretnie. (…) Jakiego obszaru dotyczyła ta współpraca? - Piłki nożnej. Głównie reprezentacji Polski (również młodzieżowe reprezentacje - przyp. red.). Kto w latach 2001-2002 był odpowiedzialny w PZPN za marketing? - Nie mam takiej wiedzy. A czy wie pan, co pana brat robił w latach 2001-2002? - Nie pamiętam. A pan rozmawia w ogóle z bratem czy nie? - Tak, bardzo często. I nie miał pan żadnego kontaktu z nim na przestrzeni lat 2001-2002? - Mamy kontakty bardzo często, nie rozmawiamy o każdej pracy. Czyli rozumiem, że mediów też pan nie czytał, które donosiły, że pański brat jest wiceprezesem PZPN do spraw marketingu?  - Nie pamiętam. Podczas procesu adwokaci reprezentujący dziennikarza Nisztora zauważyli, że na przestrzeni lat firma zmieniła się ze spółki przynoszącej straty w dochodowy biznes. W 2009 roku miała ok. 10 tysięcy złotych straty, a od 2012 roku już tylko zyski. Po kolei: 2012 - 40 tysięcy złotych, 2013 - 92 tys., 2014 - 88 tys., 2015 - 72 tys., 2016 - 135 tys., 2017 - 147 tys. i w 2018 - 268 tysięcy złotych. Romuald Boniek tłumaczył, że zupełnie inna była wtedy i dziś sytuacja na rynku: - Zmieniła się ilość imprez, zmieniła się mentalność firm i telewizji, która transmitowała coraz więcej meczów. Miałem więcej pracy w obsłudze imprez – zaznaczył. Również reprezentujący Bońka mecenasi Maciej Ślusarek i Katarzyna Lejman z kancelarii LSW (Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy) podtrzymywali ten wątek. PRAWNICY BOŃKA: Czy liczba eventów zwiększyła się, zmniejszyła czy pozostała na podobnym poziomie? Romuald Boniek: Zwiększyła się i to kilkukrotnie. Na początku robiliśmy trzy mecze w miesiącu, teraz robimy piętnaście. Wcześniej tylko reprezentacje, a teraz ligi, 1, 2, Centralną Ligę Juniorów, Ekstraligę kobiet. Ze wszystkiego są transmisje telewizyjne. Widoczność banerów, możliwość reklamy w telewizji uświadomili sobie reklamodawcy, którzy chcą się wystawiać. Odkąd Zbigniew Boniek jest prezesem PZPN, dochody pana spółki wzrosły? - Tak, wzrosły, ale raczej z ilości imprez, a nie z tego, że brat jest prezesem PZPN Czy stawki wynagrodzenia w tej umowie od 2012 zwiększyły się? - Nie. Zmniejszyły się.

W sprawie zeznawał również Marcin Boniek, syn Romualda, ale jak przyznał, nie ma zielonego pojęcia na temat działalności spółki Mikrotel, od 10 lat nie sprawdzał niczego związanego ze spółką, a udziałowcem jest "przez zasiedzenie". Wcześniej jeździł na mecze i rozstawiał banery na stadionach.

Z kolei Maciej Sawicki, sekretarz generalny PZPN, zaznacza, że po objęciu rządów Zbigniew Boniek z ekipą pozmieniali umowy w związku. - Kiedy pojawiłem się w PZPN jesienią 2012 roku, zrobiliśmy restrukturyzację wszystkich kontraktów, jakie zastaliśmy w związku. Zastaliśmy umowę z firmą SportFive i ta umowa nam się bardzo nie podobała. Ja uczestniczyłem w renegocjacji tej umowy. Prowadziliśmy bardzo burzliwe negocjacje. Prowadziłem je ja, wspierał mnie prezes Boniek i prawnicy. Pozmienialiśmy tę umowę na dużo bardziej korzystną - mówił Sawicki. Według jego zeznań szef firmy SportFive, Andrzej Placzyński, był z tego faktu bardzo niezadowolony. W tamtym okresie na pewno stosunki między Placzyńskim i Bońkiem bardzo się ochłodziły, symboliczne było m.in. to, że Placzyński nie dostawał miejsca w loży honorowej podczas meczów reprezentacji. Z czasem PZPN i SportFive wróciły do dobrych układów. Według Sawickiego PZPN nie mógł narzucić firmie wykonawcy. PRAWNICY BOŃKA: Czy PZPN ingeruje w umowy? Maciej Sawicki, sekretarz generalny PZPN: Nie, Lagardere (w spółce ze SportFive - przyp. red.) jest osobnym podmiotem. My nie możemy ingerować. Natomiast na pewno, gdyby podpisali umowę z firmą wątpliwej reputacji, jako PZPN byśmy pewnie wyrazili sprzeciw. Najważniejszą rzeczą, jeśli chodzi o związek, jest wiarygodność. My odmieniliśmy wizerunek i bardzo mocno o to dbamy. Ciekawe, że stoi to w sprzeczności z tym, co mówi sam Zbigniew Boniek. Prezes PZPN w wywiadzie z Szymonem Jadczakiem w portalu TVN24 wprost potwierdził, że firma Lagardere jest drogą obejścia ustawy: "W 2017 roku widocznie ludzie PZPN doszli do wniosku, że możemy sami mieć umowę z Mikrotelem, nie potrzebujemy pośrednictwa Sportfive/Lagardere. Ale w 2018 roku zmieniła się ustawa o sporcie. Członkowie zarządu nie mogli prowadzić interesów z rodziną i wróciliśmy do pośrednictwa Sportfive/Lagardere. I do dziś, jak pan zobaczy w telewizji mecz na przykład Centralnej Ligi Juniorów albo Pucharu Polski, to stelaże i bandy reklamowe rozstawia tam Mikrotel". Sprawa Mikrotel to najciekawszy element wielowątkowej sprawy Zbigniewa Bońka z Piotrem Nisztorem i GPC. Oprócz tego toczone są jeszcze sprawy Polskiego Związku Piłki Nożnej przeciwko "Gazecie Polskiej" i druga przeciwko "Gazecie Polskiej Codziennie". Maciej Sawicki, sekretarz związku, zaznaczył, że PZPN musi dbać o wizerunek, bo to jedna z najcenniejszych jego wartości.

Źródło artykułu: