Kapitan Lechii Gdańsk zdobył w PKO Ekstraklasie już 88 bramek - 22 więcej od drugiego na liście obcokrajowców Miroslava Radovicia. Udało mu się wyśrubować rekord, choć w polskiej lidze zadebiutował stosunkowo późno, bo dopiero jako 30-latek. Nim w 2014 roku trafił do naszego kraju, występował w Portugalii, Hiszpanii, Szkocji i... Iranie.
Z tego ostatniego kraju wyjechał po traumatycznym przeżyciu. W sierpniu 2012 roku, jako zawodnik klubu Traktor Sazi Tebriz, znalazł się w samym epicentrum trzęsienia ziemi, które nawiedziło północno-zachodni Iran. W jego wyniku śmierć poniosło 306 osób, a 3037 zostało rannych. Więcej TUTAJ.
- To było najgorsze 45 sekund mojego życia. Myślałem, że to koniec. Potem wychodziłem na spacer i bałem się wrócić do domu. Przez dwa miesiące nie mogłem normalnie spać - wspomina 36-latek. W Polsce za to Portugalczyk odnalazł swoje miejsce na ziemi, chce bić kolejne rekordy i osiąść tu na stałe po zakończeniu kariery.
ZOBACZ WIDEO: Paulo Sousa idealnie przygotowany. "Cytował papieża i dziękował za każde pytanie"
Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Jako 26-latek zdecydował się pan na transfer do Iranu. To nie jest wymarzony kierunek dla Portugalczyka…
Flavio Paixao, piłkarz Lechii Gdańsk: Poszedłem do Iranu, bo zaoferowano mi tam bardzo dobre pieniądze. Nie będę tego ukrywał. Kierowałem się tylko tym, nie było wielu innych argumentów. Iran to trudny kraj do życia, ale zaoferowano mi świetny kontrakt. Gdy tam przyjechałem, zobaczyłem, jak się tam funkcjonuje. Było bardzo ciężko.
Co było najtrudniejsze?
W Iranie liczą się przede wszystkim zasady i według nich trzeba żyć. Przez cały czas czułem się kontrolowany przez obce osoby, do tego klub zabrał mi paszport i nie mogłem jechać do domu. Byłem z dala od rodziny, zabrano mi wolność i był to dla mnie niesamowicie ciężki czas. Miałem pieniądze, ale nie miałem nawet możliwości ich wydawania. Możesz dobrze zarabiać, ale gdy nie poprawia to jakości twojego życia, to nie jest to do niczego potrzebne. Miałem poranny trening, później siedziałem w domu. Nie dało się iść do restauracji czy do kina. To inny świat. Czułem, że wpadam w depresję. Do tego prawie zginąłem w trzęsieniu ziemi.
W trzęsieniu ziemi?
Miałem bardzo dużo szczęścia, że ostatecznie nic mi się nie stało. Byłem w domu z dwójką przyjaciół i nagle cały budynek zaczął trząść się na prawo i lewo. Mówi się, że jak jest trzęsienie ziemi, to trzeba się gdzieś schować, ale to trzęsienie ziemi miało 6,4 stopnia w skali Richtera. Siedziałem na sofie i nie miałem nawet jak z niej wstać. To było najgorsze 45 sekund mojego życia. Myślałem, że to koniec i miałem bardzo negatywne myśli, podobnie jak moi dwaj koledzy. Od razu spanikowaliśmy, a do tego czuliśmy bezradność.
Wasz budynek przetrwał?
Na szczęście tak, mury jakoś przetrwały, jednak wskutek trzęsienia ziemi w Tebrizie zginęło ponad 300 osób. Byłem w samym epicentrum - widziałem ludzi, którzy stracili swoje rodziny, domy i nie mieli nic do jedzenia. Cieszę się, że dalej jestem na tym świecie.
Pomagał pan pokrzywdzonym przez trzęsienie ziemi?
Jeździliśmy do sklepów zapakowanymi po brzegi samochodami i kupowaliśmy najbardziej potrzebne artykuły, by pomóc poszkodowanym. Następnie przez całe popołudnia pomagaliśmy tym ludziom. Straszne były też wstrząsy wtórne. Mieszkałem na pierwszym piętrze i mieliśmy ciągle otwarte okno, byliśmy gotowi od razu wyskoczyć przez nie na ulicę. Czasami wychodziłem na spacer i bałem się wrócić do domu. Przez dwa miesiące nie mogłem normalnie spać.
Piłka zeszła na drugi plan?
Było bardzo ciężko, do tego ciągle myślałem o swojej rodzinie. Grałem w Iranie dla pieniędzy, prawie umarłem, a moja rodzina była wtedy w Portugalii i się o mnie martwiła. Gdybym w tamtym momencie nie był mocny psychicznie, mógłbym się załamać. Mimo wszystko było bardzo ciężko. Jak skończył się mój kontrakt, miałem inną ofertę z tego kraju, również za bardzo duże pieniądze, ale nie było mowy o pozostaniu w Iranie. Życie jest ważniejsze niż pieniądze.
To wtedy przyjechał pan do Polski. Zakładał pan, że zostanie tu na tyle lat?
Podpisując kontrakt, nigdy nie wiesz, co będzie jutro. Ja nie podejrzewałem, że zostanę w Polsce tyle lat i poznam tu Dominikę, osobę, która zmieniła moje życie i zostanie moją żoną. Ja w Polsce już osiągnąłem dużo, a cały czas mam apetyt na więcej. Mam jeszcze rok kontraktu z Lechią Gdańsk. W ostatnich tygodniach rozmawiałem z kolegą z zespołu, Kristersem Tobersem, i przypomniałem sobie, że jak miałem 30 lat, to myślałem, że za pięć lat skończę karierę. Teraz mam 36 lat i czuję, że mogę grać do czterdziestych urodzin. Pracuję dziś na maksa, mam życie, o jakim marzyłem, wspaniałą narzeczoną, mieszkam w Gdańsku, jednym z najpiękniejszych miast w Europie, gram w Lechii, jednej z najlepszych drużyn w Polsce i piszę tu własną historię.
Jest pan już najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii Ekstraklasy. Jakie ma pan jeszcze cele?
To bardzo dobre pytanie. Każdego dnia musisz być gotowy do pracy. Ja sam chcę grać jak najdłużej się da i cały czas chcę być jak najlepszy, żeby zdobyć z Lechią mistrzostwo Polski. Mieliśmy już Puchar Polski, Superpuchar Polski, ale ja chcę zwyciężyć z tą drużyną w Ekstraklasie. Myślę o zespole i to on jest dla mnie najważniejszy.
A cele indywidualne?
Zdobyłem 88 bramek w lidze i chcę dobić do 100 goli - wówczas dopiszę kolejny rozdział w historii polskiej ligi i to dla mnie duża sprawa. To też mnie motywuje. Każdego dnia wstaję rano i chcę być najlepszy, tak będzie do końca mojej kariery.
Czy chce pan osiąść w Polsce na stałe?
Jest plan, by pozostać w Polsce, w Gdańsku, ale to plan na teraz. Widzimy wszyscy, jaki mamy świat. Teraz nawet na chwilę nie mogę pojechać do Portugalii.
Poza piłką nożną zajmuje się pan też biznesem. Czy pandemia mocno panu utrudniła interesy?
Działam w branży nieruchomości. Na pewno rynek apartamentów wakacyjnych wygląda obecnie inaczej. W Portugalii tylko przez kilka miesięcy miałem obłożenie ze strony turystów. Z drugiej strony działam też w wynajmie długoterminowym i tutaj problemów nie ma. Czekamy na lepsze czasy, by można było się rozwijać również na tym polu.
Po zakończeniu kariery zostanie pan przy piłce czy skupi się na biznesie?
Na sto procent dalej będę inwestował w nieruchomości, a co z piłką nożną? Zobaczymy. Na pewno chcę mieć czas na rodzinę, bo od 19. roku życia mieszkam poza Portugalią, potrzebuję czasu dla rodziców, dla Dominiki. Na pewno nie chcę być trenerem. Liczę na to, że gdzieś w piłce się odnajdę, będę mógł w jakiś sposób pomóc młodzieży, bo w Polsce są bardzo dobre warunki dla rozwoju młodych piłkarzy, muszą oni jednak pracować nad przygotowaniem mentalnym nie zapominając przy tym o odpowiednim rozwoju piłkarskim.
Napisał pan też książkę o motywacji. Czego potrzeba, by przestawić umysł tak, by dążyć do celu i by każdy dzień był nowym wyzwaniem?
W mojej ocenie najtrudniejszy moment w życiu jest wtedy, gdy osiągniesz sukces, a cały czas chcesz więcej. Trzeba pracować jeszcze mocniej, by zrealizować kolejne cele. Należy stawiać sobie poprzeczkę jak najwyżej. Tylko wtedy można mieć ambicje i motywacje, by ją osiągnąć. Ja chcę wygrać ligę z Lechią i to mnie motywuje. Każdego dnia pracuję, by zdobyć mistrzostwo.
Skąd w ogóle pomysł na książkę?
To pomysł Dominiki, mojej narzeczonej. Ona wie, jak mocny jestem mentalnie i zna mój sposób myślenia jak nikt inny. Namówiła mnie, żebym podzielił się wiedzą i pomógł w ten sposób większemu gronu osób w całej Polsce. Na początku byłem sceptycznie nastawiony, ale finalnie wyszła super książka. Opinie są niesamowite, a ja jestem szczęśliwy, że mogę pomagać ludziom. Dostawałem wiadomości od czytelników w różnym wieku - nastolatków, 30-latków czy 60-latków, którzy pisali, że to, co napisałem, bardzo im pomogło. To bardzo fajne, że ludzie tak reagują na tę książkę.
W Lechii współpracujecie z psychologiem Pawłem Habratem. Jak wyglądają wasze rozmowy?
Wiele rozmawiamy na temat dyscypliny, mentalności, sposobu myślenia, a także omawiamy różne problemy młodych piłkarzy. Paweł pomaga wielu osobom. My pracujemy z nim w Lechii. To bardzo dobry fachowiec, który potrafi dać narzędzia do odpowiedniego rozwoju mentalnego. Paweł też czerpie dużo od piłkarzy, ja mogę dużo uczyć się od niego, ale i on ode mnie.
Czy miał pan tę świadomość też na początku kariery?
To tak nie działa, żeby od razu wiedzieć, czym jest prawdziwa motywacja i ambicja. Do tego trzeba doświadczenia, a także odpowiedniego sposobu myślenia. Sam podejmujesz decyzje, co chcesz robić i wszystko zależy od twojego nastawienia. To od twojej głowy zależy, co w życiu osiągniesz.
Jest pan Portugalczykiem, więc nie mogę nie zapytać: czy pana rodak Paulo Sousa sprawdzi się w roli selekcjonera reprezentacji Polski?
Jak najbardziej, dlaczego nie? Ten trener ma doświadczenie z pracy w dobrych klubach w Europie, do tego odnosił bardzo duże sukcesy. Według mnie zmieni się trochę styl gry kadry Polski. Jestem bardzo szczęśliwy, że on tutaj jest. Polska ma dobrych piłkarzy, którzy grają w świetnych europejskich drużynach. Reprezentacja może dużo osiągnąć z tym szkoleniowcem.
Czytaj także:
Kacper Kozłowski opowiedział o powołaniu
Lukas Podolski zagra w PKO Ekstraklasie?