To będzie trzeci mecz za kadencji Paulo Sousy. Po starciu z Węgrami w Budapeszcie i Andorą w Warszawie Biało-Czerwoni mają się wybrać na Wembley, aby w grupowym hicie eliminacji mistrzostw świata 2022 zmierzyć się z Anglią.
W ostatnich dniach dyskutuje się jednak o tym, czy mecz w tym miejscu ma sens. A wszystko przez to, że po powrocie (niektórzy) polscy piłkarze mogą być zmuszeni do kwarantanny. O ile w ogóle kluby puszczą ich na to spotkanie.
Problem dotyczy przede wszystkim graczy z Bundesligi, ale w PZPN chcą mieć absolutną pewność, że "nagle" tym samym tropem nie pójdą na przykład kluby Serie A. We Włoszech, podobnie jak w Niemczech, po powrocie z Anglii też jest obowiązek kwarantanny. I choć istnieje możliwość zwolnienia z niej zawodowych sportowców, to PZPN nie chce tu jakichś nieprzyjemnych niespodzianek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzał, rykoszet i... przepiękny gol. Ale miał farta!
Pisma do UEFA i FIFA już poszły
W związku z niepewną sytuacją przedstawiciele związku wysłali już kilka pism, są w kontakcie z UEFA i FIFA i starają się mieć maksymalną jasność, czym może dla naszych kadrowiczów skutkować rozegranie meczu na Wembley.
Teoretycznie tych kłopotów można by uniknąć na dwa sposoby: pierwszy to przeniesienie meczu na neutralny teren (jak na przykład w przypadku meczów Ligi Mistrzów między RB Lipsk a Liverpoolem). To jednak nie jest takie proste. W ciemno można zakładać, że Anglicy broniliby się przed takim rozwiązaniem rękami i nogami. A sytuacja jest trudniejsza niż w podanym wyżej przykładzie z prostego powodu: w przypadku Lipska cała drużyna musiałaby po powrocie iść na kwarantannę, a jeśli chodzi o kadrę, chodzi najprawdopodobniej tylko o kilka przypadków. A że to kluczowi gracze, niestety nie ma znaczenia.
"Nie zrezygnujemy z kibiców"
Drugie wyjście, o jakim w teorii można by myśleć, to zamiana gospodarza. Gdyby pierwszy mecz rozegrano w Polsce, to nikt nie miałby problemów z kwarantanną. WP SportoweFakty sprawdziły, czy za kulisami toczą się jakiekolwiek rozmowy w tej sprawie.
- Nie, nie ma takich rozmów. Anglicy chcą grać u siebie, a my nie zamierzamy rezygnować z atutu grania przed naszą publicznością w rewanżu. Nie interesuje nas zamiana gospodarza - słyszymy od jednej z najważniejszych osób w PZPN. - Jest nadzieja, że jesienią sytuacja będzie już opanowana, a taki mecz na pewno zapełniłby stadion. Czy to Śląski, czy Narodowy. Absolutnie nie zrezygnujemy z atutu grania z dwunastym graczem, czyli kibicem - zapewniono nas w PZPN.
Taki mecz może dać 8-10 milionów
Jesień może być decydująca, jeśli chodzi o walkę o awans na mundial, i atut gry u siebie, prawdopodobnie z kibicami, jest faktycznie nie do przecenienia. Z Anglią mamy zagrać u siebie 8 września w środę o 20.45. To najtrudniejszy mecz końcówki eliminacji. Potem zagramy jeszcze na własnym terenie z San Marino i z Albanią na wyjeździe. Bitwa z Anglią faktycznie może być więc decydująca.
I jeszcze jedno, może nie najważniejsze, ale mimo wszystko istotne: taki mecz, zakładając że zostanie rozegrany z kibicami, to przychód rzędu 8-10 milionów złotych. Na pandemii stracił każdy, PZPN również. I choć to nie jest decydujący czynnik, to również ma pewne znaczenie w tej sprawie.
Oby znieśli restrykcje
Jak już wspominaliśmy, problem z udziałem (kilku) naszych reprezentantów może jeszcze rozwiązać się sam. Wystarczy tylko (i aż), żeby Niemcy zdjęli restrykcje związane z obowiązkową kwarantanną po powrocie do ich kraju z Anglii. Na razie obowiązują one do 17 marca.
Natomiast w tej kwestii ważne wyjaśnienie: to, że kadra wróci z Anglii czarterem do Polski, a następnie Lewandowski czy Piątek udadzą się do Niemiec z terenu naszego kraju, a nie prosto z Londynu, w żaden sposób nie chroni ich przed kwarantanną.
Niemieckie przepisy stanowią, że na kwarantannę musi się udać każdy, kto w ciągu ostatnich dziesięciu dni przebywał na terenie Anglii. Miejmy jednak nadzieję, że ten przepis 1 kwietnia będzie już tylko wspomnieniem.
Zobacz także: Polscy kibice już chcą wrócić na stadiony. Ważne słowa rzecznika rządu
Zobacz także: Szczęsny i Juve zawiedli legendę. Klątwa trwa