Środowy towarzyski mecz z Finlandią (godz. 20:45) będzie szansą dla zmienników. Takich jak Damian Kądzior. Piłkarz regularnie przyjeżdża na zgrupowania kadry odkąd trenerem jest Jerzy Brzęczek, jednak dotąd wystąpił w czterech meczach (łącznie około 90 minut). Zawsze wnosił na boisko coś pozytywnego. Potrafił rozpocząć akcję z przodu, stworzyć sytuacje czy strzelić gola - jak w swoim ostatnim spotkaniu w kadrze z Izraelem w eliminacjach Euro 2020. Po bramce na 4:0 cieszył się jak dziecko. To też pokazało, jak mocno docenia, że jest częścią zespołu.
- Długo jeżdżę na reprezentację, ale konkurencja też jest duża. Wielu chłopaków aspiruje do gry. Ja mogę mieć swoje plany i oczekiwania, musi się to jeszcze pokryć ze spojrzeniem selekcjonera. Na pewno mocno walczę o możliwość występów i fajnie byłoby dostać kolejną szansę - mówi nam Damian Kądzior.
Przed zawodnikiem otwierają się nowe możliwości. Piotr Zieliński, gracz nie do ruszenia w reprezentacji, jest zarażony koronawirusem i nie przyjechał do kraju z Włoch. Zwolniło się zatem miejsce na boisku, które odpowiada Kądziorowi. - Trenerzy wiedzą, że najlepsze liczby daję, występując z boku boiska. Nie jestem jednak typowym skrzydłowym, lubię zejść do środka. Z kolei na "10" mam duży wpływ na grę zespołu. Dobrze czuję się na obu pozycjach - mówi zawodnik.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Tomaszewski zachwycony nagrodami Lewandowskiego. "To jeden z najszczęśliwszych dni polskiego futbolu"
Poszedł za marzeniami
Potwierdzają to jego liczby z Dinama Zagrzeb. W poprzednim sezonie miał 10 goli i 10 asyst w 30 meczach. Dwa lata wcześniej 6 i 11 w 28 spotkaniach. Dzięki temu Kądzior gra dziś w Eibar, klubie z La Liga. Jest jedynym Polakiem w hiszpańskiej ekstraklasie, trafił tam w tym okienku transferowym.
Latem Kądzior miał propozycje z Eibar, PAOK-u i z Turcji. - Mogłem wybrać super pieniądze, ale postawiłem na ambicje i pojechałem spełniać marzenia - opowiada. - Na ekskluzywny kontrakt jeszcze przyjdzie czas, a mecze z Barceloną czy Realem Madryt zostaną mi do końca życia. Jestem kibicem Realu od dziecka. Wychowałem się na drużynie Ronaldo, Zidane'a, później podziwiałem drugiego Ronaldo, który do dziś jest moim idolem. Kilka razy byłem na ich meczach na Santiago Bernabeu. Z dziewczyną, obecnie żoną, odwiedzaliśmy moją siostrę, która mieszka w Madrycie. Widzieliśmy Real z trybun w spotkaniach Ligi Mistrzów. Teraz będę mógł wrócić na ten stadion w trochę innej roli i bardzo się cieszę. Doceniam, że jestem jedynym piłkarzem z Polski, który ma okazję gry w La Liga - komentuje zawodnik.
Piłkarz na razie poznaje drużynę. Są problemy komunikacyjne, bo tylko dwóch zawodników mówi w języku angielskim. Kądzior uczy się hiszpańskiego. Zapisał się na lekcje od poniedziałku do czwartku, w sumie wychodzi osiem godzin w tygodniu. Nie traci też czasu na zgrupowaniu reprezentacji. Z nauczycielką, Portugalką mówiącą po angielsku, ćwiczy w wolnym czasie na skypie w pokoju.
- Do tłumaczenia wykorzystuję na razie bramkarza. Marko Dmitrović jest Serbem, rozmawiamy po chorwacku. Gdy widzi jak do niego idę, już wie, o co chodzi. Język angielski, jak na złość, zna tylko dwóch obrońców. Więc w czasie meczu mam nieco utrudnione zadanie - uśmiecha się reprezentant Polski. - Kontakt jest bardzo ważny. Czasem wystarczy drobnostka, zwykłe dopytanie, czy mam grać bliżej środka, czy szerzej i wszystko staje się łatwiejsze - tłumaczy.
Kądzior wie, że sam transfer nie daje mu gwarancji gry. W drużynie jest duża rywalizacja. Na pozycji naszego zawodnika występuje między innymi Pedro Leon, były gracz Realu Madryt, który z trenerem Jose Luisem Mendilibarem współpracuje od sześciu lat.
- Zawsze miałem rywalizację, dlatego się jej nie boję. W Dinamie w świetnej formie był Izet Hajrović. Musiałem czekać. Dostałem najpierw szansę w lidze, po dobrej grze w ekstraklasie trener Nenad Bjelica wystawiał mnie w pucharach. A później to Hajrović był moim zmiennikiem - porównuje. - Na wszystko trzeba sobie zapracować. Nie jest tak, że do Eibar przyszedł Kądzior i ma grać z urzędu - mówi.
Inna rzeczywistość
Piłkarz postawił na rozwój. Ze świadomością, że będzie trudniej. - Z Dinama zapamiętam hymn Ligi Mistrzów z boiska i mecz z Manchesterem City, w którym miałem asystę. Do tego jeszcze udało się wygrać tam wszystko. Zostałem też dwukrotnie najlepszym asystentem ligi. Po tym wszystkim zdecydowałem się wyjść ze strefy komfortu. Jestem cierpliwy i nie przeżywam teraz, że w jednym meczu siedziałem na ławce - mówi Kądzior.
Na razie zawodnik wystąpił w czterech spotkaniach, raz od początku. Mimo że liga hiszpańska słynie z technicznej gry, styl Eibaru jest inny. - Nie jest to tiki-taka, raczej proste środki. Walczymy o utrzymanie, nie dyktujemy warunków. Mamy specyficzny styl bronienia, jeżeli chodzi o poruszanie się w pressingu. To też nowość dla mnie. W Dinamie schodziłem do środka, bo nasz obrońca grał wysoko, bardziej skupiałem się na atakach. Tu muszę trzymać się linii i być bardzo uważnym w defensywie. Z Athletic Bilbao raz zaspałem w obronie i w przerwie zostałem zmieniony - obrazuje.
- Nie jest tak łatwo przeskoczyć od razu - kontynuuje. - W Dinamie działały automatyzmy, mieliśmy zupełnie inny styl. W Hiszpanii mam nową taktykę, poznaję zespół i uczę się języka. Głowa czasem paruje, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Ja mam chęci, bardzo mi zależy - zapewnia.
Przepustka do gry w kadrze
Eibar ma dać Kądziorowi przepustkę do częstszych występów w reprezentacji. - Jeżeli wywalczę miejsce w pierwszym składzie, będę grał dobrze, pojawią się liczby, to na pewno mi to pomoże - komentuje. - Rozmawiałem z trenerem Brzęczkiem przed transferem. Spotkaliśmy się w I lidze, w ekstraklasie. Selekcjoner wie, ile przeszedłem i jak mocno pracowałem, żeby dojść do tego miejsca. Gram na wyższym poziomie i chcę umacniać swoją pozycję w kadrze. Dalej walczę o swoje - kończy piłkarz.
Reprezentacja Polski. W jakim składzie na Finlandię? Jerzy Brzęczek szykuje dublerów
Reprezentacja Polski. Alan Czerwiński i Rafał Pietrzak dodatkowo powołani