W pierwszym meczu nowego sezonu Eredivisie drużyna Arjena Robbena - FC Groningen - podejmowała PSV Eindhoven. Słynny Holender tylko przez niespełna pół godziny mógł cieszyć się grą. W pewnym momencie Robben upadł na murawę i złapał się za udo. Nie był w stanie grać dalej. Sfrustrowany całą sytuacją zdjął koszulkę i rzucił ją na ziemię, schodząc do szatni.
Robben po opuszczeniu boiska błyskawiczne się przebrał i wrócił do domu. Z nikim nie rozmawiał. Przemówił dopiero w poniedziałkowe popołudnie - w wywiadzie dla "De Volkskrant". - To był najgorszy możliwy scenariusz, którego nie brałem pod uwagę - stwierdził były piłkarz Bayernu Monachium.
Po niedzielnej kontuzji Robbena w holenderskich mediach zawrzało. Dziennikarze i kibice obawiali się, czy nie będzie to koniec jego wielkiej kariery. Holender, który po 16 latach wrócił do Eredivisie, ma już za sobą sporo urazów.
36-latek uciął jednak spekulacje. Zapowiedział, że nie zamierza się łatwo poddawać. - Teraz ważne jest, aby nie marudzić w kącie, ale śmiać się z autoironii i iść dalej z pozytywnymi uczuciami. Jeszcze się mnie nie pozbędziecie. Poddawanie się - tego słowa nie ma w moim słowniku - podkreślił Arjen Robben.
Na razie nie wiadomo, jak poważna jest jego kontuzja i kiedy będzie mógł wrócić na boisko. Wszystko wyjaśni się po wtorkowych badaniach.
Czytaj także:
Arjen Robben wrócił i strzelił gola. Jego lewa noga wciąż sieje postrach
Eredivisie. Trener FC Groningen wspiera Arjena Robbena. "W pełni go rozumiem"
ZOBACZ WIDEO: Reprezentanci Polski grają lepiej w klubach, niż w kadrze narodowej. O co tutaj chodzi? "To jest jedyne wytłumaczenie"