Lechia Gdańsk wygrała w Białymstoku z Jagiellonią po tym, jak do przerwy przegrywała 0:1. - Lubię wracać do Białegostoku, bo zawsze są dobre mecze - ostatnio przegraliśmy, ale zazwyczaj moje drużyny dobrze się prezentują. Było to bardzo dobre widowisko. Początek mieliśmy nienajlepszy, wchodziliśmy długo w mecz i było za dużo bojaźni. Pierwsza połowa była słabsza, ale też stworzyliśmy dwie mocne sytuacje - przypomniał Piotr Stokowiec.
- Ten mecz pokazał charakter drużyny i potencjał. Zawsze powtarzam, że w sporcie ważna jest reakcja i odpowiedź. My świetnie odpowiedzieliśmy i drużyna mimo kontuzji Saiefa zareagowała fantastycznie. Nawet w 96. minucie świetnie zachował się Tobers, który wybił piłkę z linii bramkowej - dodał.
Bardzo dużo Lechii dały dwie wprowadzone w przerwie zmiany. - Muszę pochwalić mój sztab, bo podjęliśmy dobre decyzje. Nie najgorzej zarządzaliśmy meczem, liczy się efekt końcowy. Zasłużyliśmy na to, żeby wygrać ten mecz, chociaż Jagiellonia mogła się pokusić o coś więcej. Szczególnie w pierwszej połowie nie była złą drużyną, w drugiej opadli z sił i przejęliśmy stery. Gdyby nie kontuzja Saiefa, mogliśmy się pokusić o kolejną bramkę - ocenił Stokowiec.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pokazali, jak na nartach skakać do wody
Czy Kenny'ego Saiefa, który przez ostatni kwadrans utykał i nie był w stanie grać czeka dłuższa przerwa? - Myślę że to kontuzja mięśniowa. Mamy jeden z lepszych w Polsce sztabów i jak to było spowodowane kurczem mięśnia, to może da się go doprowadzić. Muszę pilnować zdrowia i mieć wszystko z tyłu oczu. Zawodnicy potrzebują dobrego okresu przygotowawczego i szkoda, że nie mamy pięciu zmian, bo mecze byłyby jeszcze bardziej ożywione - zauważył trener Lechii Gdańsk.
Gdańszczanie wygrali już trzeci raz z rzędu. Czy realnie włączają się do walki o wicemistrzostwo? - Na spokojnie, tak bym się nie rozpędzał. Liga uczy nas pokory, podobnie jak ten sezon. Jeszcze nic nie wygraliśmy - jesteśmy w grze, ale granie się dopiero zaczyna. Szacunek dla drużyny, że potrafiliśmy wrócić. Patrzę z optymizmem na przyszłość, nie stawiam celów wynikowych. Faworyci są gdzie indziej, my znamy swoją wartość - przyznał Piotr Stokowiec.
Bohaterem meczu był Łukasz Zwoliński, który strzelił dwa gole. - To był prawdziwy rollercoaster. Trener się z nas śmieje, że niedługo będzie siwy, bo trochę stresu mu robimy drugimi połowami. Po raz kolejny pokazaliśmy charakter. Gramy do końca i jesteśmy drużyną. Mimo kontuzji Kenny'ego czy mojego zbicia, cały czas jeden za drugiego walczył. Nie odpuszczaliśmy i zdobyliśmy trzy punkty na ciężkim terenie. Przygotowujemy się do następnego meczu, czeka nas kolejny mały finał - skomentował napastnik.
Czytaj także:
Skandal po meczu w Białymstoku
Cztery zespoły w walce o wicemistrzostwo Polski