W niedzielę swój pierwszy mecz od przerwania sezonu rozegra praktycznie pewny kandydat do tytułu mistrzowskiego - Liverpool FC. Na konferencji przedmeczowej z udziałem menadżera Juergena Kloppa tematem numer jeden nie była jednak piłka nożna, a pandemia koronawirusa i działania brytyjskiego rządu.
Jeszcze w kwietniu pojawiały się głosy o możliwym anulowaniu rozgrywek Premier League. Zdecydowanie największym poszkodowanym mógłby być właśnie Liverpool, który ma aż 22 punkty przewagi nad drugim Manchesterem City i zmierza po pierwsze mistrzostwo od 30 lat.
- Jestem sportowcem i nie chcę mówić, co naprawdę myślę o sytuacji, ponieważ otworzę puszkę Pandory. Przez jedną sekundę nie martwiłem się, że rząd może nas pozbawić tytułu, ponieważ martwiłem się i wciąż martwię się o liczbę umierających osób - podkreślił Klopp przed wyjazdowym spotkaniem z Evertonem (niedziela, godz. 20:00).
ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"
Menadżer zwrócił uwagę, że w Niemczech i Anglii podjęto zupełnie inną strategię walki z koronawirusem. - Nie głosowałem na ten rząd i to jest moja wymówka. Rząd był wyborem innych ludzi. Nie mam pojęcia o sytuacji pandemicznej we Włoszech lub Francji, ale wiem dokładnie, jak to jest w Anglii i Niemczech, a obcy patrzący na to z zewnątrz pomyśleliby, że przybyliśmy z dwóch różnych planet - nie ukrywa Klopp.
53-latek na konferencji przedmeczowej jawnie krytykował działania brytyjskiego rządu. - Nie wiem, dlaczego czekaliśmy do 15 czerwca, aby zacząć nosić maski na twarz w zamkniętych obszarach, kiedy wszystkie inne kraje robiły to 5-6 tygodni temu. Możesz spierać się o to, czy warto je nosić, ale wszystkie kraje, które zaczęły to robić wcześniej, mają mniejszą liczbę ofiar niż Anglia. Taka jest prawda - dodał Klopp.
Były trener Borussii Dortmund porównał też zachowanie mieszkańców. - Jeśli nie nosisz maski, nie masz wstępu do sklepu w Niemczech. Z maską możesz iść do sklepu, restauracji, nawet do fryzjera. Kiedy idę na stację benzynową w Anglii, jestem jedyny z maską na twarzy i rękawiczkami. Czuję się jak kosmita, ale nie przestanę, dopóki ktoś nie powie mi, że to koniec. W Niemczech moja rodzina prowadzi normalne życie, którego tutaj nie możemy sobie wyobrazić - zapewnił menadżer Liverpoolu.
Czytaj też:
-> Kibicowanie bez granic. Polacy czekają, aż zagraniczne kluby otworzą stadiony
-> Juergen Klopp. "The Normal One"