Po sześciu porażkach z rzędu Cracovii, Michał Probierz zdecydował się pójść krok dalej z wystawianiem obcokrajowców w wyjściowym składzie. Po raz pierwszy w sezonie poza obowiązkowym młodzieżowcem, Kamilem Pestką w podstawowej jedenastce brakowało jakiegokolwiek Polaka, na ławce rezerwowych również przeważali obcokrajowcy.
Jak się okazało, takie podejście zdecydowanie nie wpłynęło negatywnie na zespół z Krakowa. Od pierwszych minut przyjezdni grali z wielkim zaangażowaniem i co chwila atakowali bramkę Dusana Kuciaka. Właśnie Słowak był jednym ze zdecydowanych bohaterów Lechii, gdyż bronił z olbrzymim zaangażowaniem. Chęci nie można było również odmówić Kenny'emu Saiefowi.
Poza nimi, piłkarze z Gdańska - szczególnie ci ze środka pola - w dużej mierze snuli się po boisku i wyglądali, jakby czekali na wyrok, chcąc powtórzyć poprzednie dwie kolejki, gdy w drugiej połowie grali dużo bardziej skutecznie i kreatywnie. Bo skoro dwukrotnie pokazali, że mogą wygrywać tylko grając dobrze przez kilkanaście ostatnich minut to po co starać się przez cały mecz?
ZOBACZ WIDEO: Zrobimy sobie w Polsce "drugie Bergamo"? "We Włoszech wszystko zaczęło się od meczu piłki nożnej!"
Cracovia w końcu dopięła swego. Po akcji lewą stroną boiska Cornela Rapy, gola dla zespołu Michała Probierza strzelił Pelle van Amersfoort. Dopiero trzy minuty później Lechia przeprowadziła pierwszą konstruktywną akcję, podczas której strzał Flavio Paixao zablokował obrońca "Pasów". Fani obu drużyn mogli mieć wrażenie, że był to najniższy wymiar kary.
Lechiści tym razem nie chcieli czekać do końcówki spotkania, by zmienić jego oblicze. Już w 46. sekundzie drugiej połowy wyrównali! Po zagraniu Karola Fili, kolejną bramkę dla swojego zespołu zdobył Łukasz Zwoliński.
Cóż jednak z tego, skoro po chwili jedną z najbardziej kuriozalnych bramek samobójczych w tym sezonie strzelił Mario Maloca? Po dograniu Kamila Pestki w pole karne Lechii, dośrodkowania nie zamykał żaden z piłkarzy Cracovii. Chorwata nikt nie atakował, a ten w locie skierował piłkę do własnej bramki, niwelując starania swoich kolegów.
Lechii z pewnością się chciało, jednak brakowało dokładności i pomysłu na strzelenie gola. Najbliżej pokonania Michala Peskovicia był Zwoliński, który jednak minimalnie chybił. Cracovia grała mądrze, a zmiany w gdańskim zespole tym razem nie przyniosły oczekiwanego skutku.
Cracovia w samej końcówce postawiła kropkę nad "i". Po fantastycznej asyście Rafaela Lopesa, drugiego gola w tym spotkaniu zdobył van Amersfoort. Goście wygrali 3:1 i mimo czarnej serii zapewnili sobie górną ósemkę. Sytuacja gdańszczan wyjaśni się w ostatniej kolejce.
Lechia Gdańsk - Cracovia 1:3 (0:1)
0:1 - Pelle van Amersfoort 33'
1:1 - Łukasz Zwoliński 46'
1:2 - Mario Maloca 51' (sam.)
1:3 - Pelle van Amersfoort 89'
Składy:
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Karol Fila, Michał Nalepa, Mario Maloca, Filip Mladenović - Jaroslav Mihalik (81' Jakub Arak), Tomasz Makowski, Jarosław Kubicki (71' Maciej Gajos), Kenny Saief (71' Ze Gomes) - Łukasz Zwoliński, Flavio Paixao.
Cracovia: Michal Pesković - Cornel Rapa, Ołeksij Dytiatjew, David Jablonsky, Kamil Pestka - Milan Dimun - Thiago (66' Janusz Gol), Florian Loshaj (77' Ivan Fiolić), Pelle van Amersfoort (90' Tomas Vestenicky) Sergiu Hanca - Rafael Lopes.
Żółte kartki: Kubicki, Nalepa (Lechia), Dytiatjew (Cracovia).
Sędzia: Bartosz Frankowski.
Czytaj także:
Rosjanie wykupili prawa do pokazywania PKO Ekstraklasy
Śląsk w pełni szanuje terminarz