PKO Ekstraklasa. Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa: Za wcześnie na powrót kibiców

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: trybuny podczas meczu Lechia - Cracovia
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: trybuny podczas meczu Lechia - Cracovia

- Powrót kibiców w tej chwili nie jest dobrym pomysłem. Nic by się nie stało, gdyby ligę ukończono bez udziału fanów - mówi nam Marcin Samsel, ekspert do spraw bezpieczeństwa, pracujący m.in. przy EURO 2012.

Jeszcze kilka dni temu PZPN proponował, by od 19 czerwca kibice wrócili na stadiony. Potem wyraził wątpliwości, co do tej daty. Fanów miałoby na stadion wchodzić 25 procent objętości trybun. Czy to dobry pomysł? Poluzowanie przepisów doprowadziło do nagłego wzrostu zachorowań w kraju. Od trzech dni odnotowujemy regularnie powyżej 500 nowych przypadków zakażonych osób.

Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Dlaczego wpuszczenie kibiców nie byłoby dobrym pomysłem? Jeszcze niedawno wszystko szło w dobrą stronę.

Marcin Samsel, ekspert do spraw bezpieczeństwa: - Nie doszło do wypłaszczenia krzywej, co może oznaczać, że zbyt szybko wszystko poluzowaliśmy obostrzenia, z drugiej strony te trzy dni nagłego wzrostu też nie muszą być żadną tendencją. Pokazują jednak, że należy przyglądać się, analizować i być ostrożnym. Można powiedzieć, że problemem Polski było to, że w wielu krajach zachodnich było zdecydowanie więcej ofiar. Przez to Polacy uznali, że nas ta choroba nie dotyczy i dobrze się bawili. U mnie w Gdyni na ulicach czy w sklepach rzadko widzi się kogoś w maseczce. A przecież to wciąż obowiązuje. Mówiąc wprost, Polacy doszli do wniosku, że COVID -19, jak pszczółka Maja, jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie, a więc nas nie dotyczy.

ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Simon nie wierzy w reżim sanitarny na stadionach. "Życzę powodzenia temu, kto będzie miał nad tym zapanować"

Ale władze piłkarskie zapowiadały, że będą chciały wpuścić 25 procent osób.

- Ok, jednak z drugiej strony w departamencie bezpieczeństwa związku pracują naprawdę dobrze zorientowani ludzie i potrafią wyciągać wnioski. Stąd zapewne sygnały z PZPN, że nie należy się spieszyć. Czy myśli pan, że łatwo jest upilnować 10-12 tysięcy ludzi? A przecież na Lechii przyjdzie tyle, ile przychodziło normalnie. Czy zachowają dwumetrowe odstępy? Śmiem wątpić. Gdyby to była impreza na 150 osób to co innego, kilkunastu ludzi z ochrony i można próbować. Ale mówimy o tysiącach. Jest tu wiele pytań: jak pracownicy ochrony mają sprawdzać kibiców, czy w ogóle maja ich sprawdzać, co z zakrywaniem twarzy w miejscach publicznych. Niby wydaje się mało istotne, ale musi dojść do zmiany prawa.

Kibice mogą siedzieć na trybunach w maseczkach.

- Owszem, ale proszę nie zapominać, że kluczowe są inne rzeczy. Dojazd na stadion, kołowrotki na wejściu, toalety, a więc to wszystko czego dotykamy wszyscy.

Można dezynfekować.

- Pytanie, czy w pewnym momencie dla klubów koszta tej operacji nie przekroczą zysków ze sprzedaży biletów.

Zwłaszcza że i tak biletów nie będą sprzedawać, bo zapewne wejdą ludzie z lóż vipowskich i karnetowicze.

- To jedno. Ale też skorzystałbym z wiedzy tych, którzy mają większe doświadczenia w walce z koronawirusem, czyli Włochów, Hiszpanów czy Niemców. Zauważmy, że Niemcy to większy kraj, z większą liczbą mieszkańców i znacznie większą ośrodków o dużym zagęszczeniu ludności. A przecież tam kibice nie wracają na trybuny. Wciąż musimy pamiętać, że jest to rozrywka, która nie jest niezbędna dla funkcjonowania życia codziennego. A poza tym nie zapominajmy, że jest jeszcze kolejny sezon, więc może warto się zastanowić, czy opłaca się ryzykować.

A może przesadzamy z tą ostrożnością? Z jednej strony mamy rekord zachorowań, z drugiej nie ma tak wielu zgonów.

- Oczywiście, ale proszę pamiętać, że między zachorowaniami a zgonami musi minąć jakiś czas, więc poczekajmy z decyzjami dwa tygodnie i wtedy ocenimy. Trzeba pamiętać, że u nas wciąż jest mało testów, są one robione trochę metodą na chybił-trafił, dlatego wiele danych może wprowadzać w błąd. Myślę, że błędne jest pewne odgórne narzucanie liczby kibiców. Dlaczego 25 procent? Przecież w jednych regionach jest mało zarażonych, a w innych jest apogeum. Przykładowo znacznie mniej jest nowych przypadków w Pomorskim niż w Śląskim. Na pewno dziś bym nie zaryzykował wpuszczenia kibiców na mecze Górnika czy Piasta. Warto dodać, że my cały czas myślimy, że sprawa nas nie dotyczy, a przecież wiele osób o swoich chorobach współistniejących dowie się dopiero mając koronawirusa. I umrą, podczas gdy mogłyby żyć jeszcze 10-15 lat. A z innymi chorobami i 50. Niedawno czytałem badania, z których wynika, że 6-10 procent ludzi nie zdaje sobie sprawy ze swoich chorób, może mieć nowotwór, ale nie wie o tym aż do momentu przypadkowego badania i wtedy jest już za późno.

Czyli nie ryzykować?

- Nasza wiedza o koronawirusie wciąż jest zbyt mała. Z jednej strony nauczyliśmy się z nim żyć, ale z drugiej wciąż nie mamy na niego lekarstwa czy szczepionki. W przeciwieństwie na przykład do grypy, z którą obcujemy od 100 lat i na którą mamy leki, lepsze lub gorsze.

ZOBACZ Niemieccy piłkarze zjadają ogromne ilości ibuprofenu

ZOBACZ Piłkarz górnik opowiada o pracy w kopalniach

Źródło artykułu: