Piłkarze Górnika Zabrze mieli w piątek Lechię Gdańsk na widelcu. - Na pewno szkoda, bo oglądaliśmy bardzo ciekawe widowisko. Grając tak intensywnie w pierwszej połowie, szkoda że do przerwy schodziliśmy z tylko jednobramkowym prowadzeniem. Daliśmy dużo energii i chcieliśmy grać w drugiej połowie podobnie. Cofnęliśmy się jednak za nisko i stąd zmiana gry. Na pewno widowisko było ciekawe, szkoda że nie zostały trzy punkty u nas, jednak szanujemy remis - podkreślił Marcin Brosz, trener klubu z Zabrza.
W ostatnich minutach spotkania, dwa gole dla Lechii Gdańsk zdobył Łukasz Zwoliński. Czego zabrakło Górnikowi? - W końcówce zabrakło bramki Michała Koja, bo mieliśmy swoją szansę. Trudno jest tak grać przez cały mecz. Nie odbieraliśmy piłek tak wysoko, Lechia swoimi zmianami zmieniła obraz meczu - stwierdził Brosz.
- Kluczowe było to, że za mało wykorzystywaliśmy Igora Angulo. Nie dostawał piłek na wolne pole i to coś, co mogliśmy zrobić lepiej. Mecz był dla nas bardzo trudny i emocjonujący. Spotkały się dwa mocne zespoły i zabrakło nam wsparcia trybun. Gdyby kibice byli, końcówka byłaby zdecydowanie inna - dodał.
Po przerwie zabrzanie grali cofnięci, dali się zdominować gdańszczanom. - To nie wyszło z planu, był pomysł wyjścia na 30. metr bramki Kuciaka i szukania rozwiązań z Igorem Angulo, Jirką czy Jimenezem. Odległość między naszą obroną i bramką przeciwnika była zbyt duża, ale przeciwnik postawił wysokie wymagania - podsumował Marcin Brosz.
Czytaj także:
Kądzior: Chorwacja wraca do życia
Zobacz tabelę PKO Ekstraklasy
ZOBACZ WIDEO: Zrobimy sobie w Polsce "drugie Bergamo"? "We Włoszech wszystko zaczęło się od meczu piłki nożnej!"