Po porażce w klasyku z Legią Warszawa (0:1), poznaniacy wciąż nie doskoczyli do czołowej trójki i będą próbowali to zrobić w sobotę. "Miedziowi" natomiast mają cztery punkty straty do pierwszej ósemki i jeśli marzą jeszcze o udziale w grupie mistrzowskiej, też muszą sięgnąć po pełną pulę.
Faworyta nie ma. Zespół Dariusza Żurawia zaczął czerwcowe zmagania od zwycięstwa w ćwierćfinale Totolotek Pucharu Polski ze Stalą Mielec (3:1), ale potem przegrał wspomniane ligowe starcie z wicemistrzem Polski. Zagłębie natomiast weszło w odmrożoną PKO Ekstraklasę jak taran i rozbiło na wyjeździe Pogoń Szczecin aż 3:0 (wszystkie bramki padły jeszcze przed przerwą).
Klasyk poskromił ambicje
Gdyby "Kolejorz" wygrał z Legią, mógłby jeszcze myśleć nawet o mistrzostwie Polski. Porażka sprawiła, że te marzenia trzeba odłożyć na przyszłość, choć trener Dariusz Żuraw uważa, że od początku były one mocno przeszacowane.
ZOBACZ WIDEO: Zrobimy sobie w Polsce "drugie Bergamo"? "We Włoszech wszystko zaczęło się od meczu piłki nożnej!"
- Nie wiem kto mówił o mistrzostwie, na pewno nie ja. Latem ubiegłego roku odeszło od nas sporo zawodników i już wtedy podkreślałem, że nowy zespół potrzebuje czasu. Oczywiście przed starciem z Legią sytuacja była taka, że zwycięstwo mogłoby nas do tej walki podłączyć, ale przegraliśmy i uważam, że teraz właśnie drużyna z Warszawy ma otwartą drogę do tytułu. W tej kwestii zdania nie zmieniam - powiedział szkoleniowiec poznaniaków.
Dziś celami nadrzędnymi pozostają Totolotek Puchar Polski (w półfinale lechici podejmą Lechię Gdańsk) oraz wywalczenie miejsca w pierwszej trójce PKO Ekstraklasy. By zrealizować to drugie zadanie, trzeba się podnieść po klasyku.
Żuraw nie chce wracać do meczu z ubiegłej soboty. - Mam nadzieję, że to już za nami. Nie możemy żyć historią - dodał.
Tylko dwóch Polaków w podstawowym składzie
Nowy Lech miał być odmłodzony, ale także bardziej polski - choćby dlatego, że klub w większym stopniu chciał stawiać na wychowanków. Realia po odmrożeniu rozgrywek są jednak zaskakujące. W spotkaniach ze Stalą Mielec i Legią Warszawa wyjściowa jedenastka poznaniaków liczyła zaledwie po dwóch Polaków (w pierwszym przypadku byli to Jakub Kamiński i Kamil Jóźwiak, zaś w drugim - Tymoteusz Puchacz i Kamil Jóźwiak).
Występu w podstawowym składzie nie może się doczekać Jakub Moder, bo wyżej stoją akcje Karlo Muhara, choć ten jest przez kibiców bardzo krytykowany. W ostatnich meczach na boisku w ogóle nie pojawił się Paweł Tomczyk.
Skąd tak mała liczba rodzimych zawodników w wyjściowej jedenastce Lecha? Żuraw ucina dyskusję. - Decyduje po prostu dyspozycja poszczególnych piłkarzy. Nikogo nigdy nie szufladkuję ze względu na narodowość. Mam szeroką kadrę, obserwuję formę swoich podopiecznych i tylko w oparciu o nią podejmuję decyzje.
W sobotę przekonamy się, czy trener "Kolejorza" podejmie właściwe decyzje na starcie z KGHM Zagłębiem. Pierwszy gwizdek w Lubinie o godz. 17.30.
Czytaj także:
Fortuna I liga: na stadionie Warty Poznań rozbłysły światła (foto, wideo)
PKO Ekstraklasa: Mickey van der Hart nie straci miejsca w składzie Lecha Poznań