[tag=698]
Juventus[/tag] to pierwszy włoski klub dotknięty koronawirusem. Zaczęło się od choroby Daniele Ruganiego. W zespole szybko zarządzono kwarantannę dla wszystkich pracowników. W Turynie został także polski bramkarz Wojciech Szczęsny.
W rozmowie z "Kanałem Sportowym" 29-latek opowiedział o swojej kwarantannie. Piłkarz przebywa sam w domu, jego żona została z synem w Polsce. - Nie liczę już, ile dni nie wychodzę z domu. Straciłem rachubę. To chyba już 11. Przez pierwszy tydzień nie robiłem nic a nic. Kiedy dostaliśmy wyniki, pozwolono mi trenować na siłowni. Miałem też treningi z trenerem przez FaceTime - mówi Szczęsny.
- Nie możemy wystawić nogi poza własne mieszkania. Dopiero jak przyszły negatywne wyniki testów, dostaliśmy pozwolenie, że możemy wychodzić do sklepów. Jestem zdrowy, ale jeszcze nie wychodziłem. Mój jedyny dotąd kontakt ze świeżym powietrzem był na balkonie - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Poza Ruganim na Covid-19 zachorowali także Blaise Matuidi i Paulo Dybala. Objawy miał jedynie włoski obrońca. Przez dwa dni dokuczała mu gorączka. Piłkarze Juventusu stale kontaktują się przez internet. - Grupa na WhatsAppie żyje swoim życiem. Samemu w domu można byłoby zwariować - opowiada Polak.
Zawodnicy zamknęli się w domach. Tak jak zdecydowana większość Włochów. W sobotę premier Giuseppe Conte wstrzymał wszystkie gałęzie produkcji, które nie są niezbędne. Epidemia niezwykle mocno dotknęła kraj i pochłonęła 5476 ofiar (stan na 23 marca, godz 12:18).
- Czytałem o tym, jak Włosi są nieodpowiedzialni. Ale tu od trzech tygodni nie ma ludzi na ulicach. Zupełnie nikogo. Puste ulice to dowód na odpowiedzialność Włochów, ale też strach. Sytuacja nie jest najlepsza. Żeby nie powiedzieć - tragiczna - mówi Szczęsny o nastrojach w Turynie, który leży na północy Włoch. To region, w który koronawirus uderzył najmocniej.
Szczęsny z kolegami z Juventusu ma przerwę w treningach. Nikt nie wie, kiedy Serie A tak naprawdę będzie mogła wznowić rozgrywki. Władze ligi zakładają, że uda się już na początku kwietnia, ale to mało prawdopodobny scenariusz. Federacje cały czas zachodzą w głowę, co zrobić z rozgrywkami, gdy zatrzyma się rozwój wirusa.
- Sytuacje finansowe to inny problem. Dla zawodników na naszym poziomie jakiekolwiek tego typu konsekwencje czy utrata części zarobków to nie problem - uspokaja bramkarz mistrza Włoch.
Czytaj też:
Bogusław Kaczmarek: Są granice ludzkiej wytrzymałości i wyobraźni
Michał Listkiewicz: Niektóre kraje mogą wycofać się z organizowania Euro 2021